"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

wtorek, 13 marca 2012

Dzień czterdziesty szósty- wyższa matematyka.


-Nie martw się, przeliczyłem sobie to wszystko.
I dopiero teraz zacząłem się martwić.
Dzień rozpoczął się jak każdy. Zapach kawy, kilka wczorajszych spraw, wszystko pójdzie jak z płatka, o ile szef nie będzie próbował mi pomóc. Niestety próbował, a wiedzieć musicie, że to człowiek który wszystkiego się boi. Wszystkiego. Jeśli robi cokolwiek, to musi mieć wpierw z tego szkolenie, potem dwadzieścia podpisów i najlepiej jeszcze kilka żeby zabezpieczyć się na każdą możliwą sytuację. Dostanie z góry polecenie aby wypisać ankietę na trzy strony i… nie zrobi tego. Będzie biegał od biura do biura i gorączkował się jak to dokładają nam obowiązków niczego nie tłumacząc. To nic, że w ankiecie wpisać trzeba 3 słowa, a cała reszta to opis tego co tam wpisać. Nie, on potrzebuje szkolenia z tego.
Idzie gdzieś coś obgadać, nigdy sam. Wszędzie ciągnie któregoś z podwładnych żebyśmy byli świadkami do jego notatki służbowej ze spotkania. A jeśli nie może nikogo zaciągnąć to wysyła. Na dokumencie oczywiście wpisuje, że dodaje załącznik i ile on ma stron, bo przecież ktoś mógłby wywalić jakąś i powiedzieć, że nie było. Dziwi mnie tylko, że nie dodaje do tego zwrotek, więc nikt nie wyciągnie stamtąd ani karteczki. Po prostu powie, że nie dostał CAŁEGO dokumentu i nijak nie udowodnimy, że było inaczej.
To i tak jeszcze pikuś. Napisanego dokumentu nie sprawdzi na kompie, tylko trzeba wydrukować i mu przynieść. A wtedy poprawia. Poprawianie, a właściwie myślenie nad pięcioma linijkami tekstu zajmuje mu przeciętnie około godziny po czym stwierdza, że jeszcze wszyscy musimy nad tym pomyśleć. Więc z prostej, automatycznej czynności robi się nie wiadomo jaka trudna sprawa warta zaangażowania przynajmniej kancelarii prawniczej. A chodzi o coś na poziomie „Informujemy, że otrzymaliśmy wasze pismo”. I trzeba poprawiać- spuść linijkę niżej, podnieś, przesuń, przenieś wszystkie „i” do nowej linijki. Serio- kogo to obchodzi? Kto zwróci uwagę, że odstęp między podpisem, a częścią główną to 5 a nie 6 linijek. Ostatnio po wydrukowaniu, zakopertowaniu i odniesieniu do wysyłki zauważył, że w wyrazie „Wpierw” połknęliśmy drugie „w”. Cudem wyperswadowałem mu, że nie pobiegnę teraz zatrzymać pocztowego i nie wydobędę od niego tej koperty i nie każę mu poczekać, aż podmienimy na wersję z „w”, że nie ma żadnych szans, żebym to zrobił. I nie zrobiłem. On zrobił…
Dlatego, gdy dziś dowiedziałem się, że będę musiał zostać trochę po godzinach nie byłem nawet zaskoczony, że nie powiedział mi tego wcześniej. Pewnie po prostu znów bał się, że mogę zdążyć przez noc się zastanowić, coś wymyślić i wykręcić. A zostać chwile musiałbym, bo przygotowywaliśmy spotkanie służbowe, żeby omówić kilka ważnych rzeczy, w związku z czym trzeba było poustawiać stoły, krzesła i takie tam. Ludzi miało być wyjątkowo dużo jak na naszą małą salkę więc wiedziałem, że będzie trzeba to dobrze poustawiać. I w trakcie gdy już wszystko nosiliśmy powiedział
-Nie martw się, przeliczyłem sobie to wszystko.
I już wiedziałem, że zaraz wszystko się pierdolnie. Ustawiliśmy, ma być 25 osób. Liczę krzesła- 20. Mówię, że za mało o pięć sztuk. Szef mówi, że mam szersze krzesła przestawić na boki, a węższe na koniec. Ok, przestawiłem i? Każe mi liczyć…
-Szefie… Jeśli przestawiłem dwa krzesła na boki i dwa na koniec, to nadal jest ich tu 20…
Tego widać nie przewidział. Chwilę pomyślał i wreszcie zrozumiał, że trzeba donieść jeszcze kilka sztuk. Potem rozstawialiśmy soki i kubki do nich. 5 soków i 25 kubków. Więc według szefa miałem ustawić po 6 kubków przy każdym soku… 6 kubków… Powiedziałem, że ustawię po 5, ale usłyszałem, żeby po 6 żeby ładniej wyglądało… A gdy wreszcie wytłumaczyłem mu, że 5x6 nie równa się 25 i ułożyłem kubki w sposób właściwy, to facet otworzył drzwi, okno i zrobił przeciąg… Wszystkie kubki poleciały.
Lista osób, których śmierć chcę zobaczyć w 1080p rośnie.

czwartek, 8 marca 2012

Dzień czterdziesty piąty- zbrodnia coraz bliżej.


Moi współpracownicy powinni się modlić, żebym nigdy nie został Szefem wszystkich Szefów.
Dzisiaj Dziad po Prawej przeszedł samego siebie. Patrzyłem na to ze zgrozą i paląc się ze wstydu za niego. Wczesny ranek, nie dopiłem jeszcze pierwszej kawy, gdy rozlega się pukanie do drzwi naszego biura po czym wchodzą do środka dwie osoby. Starsza kobieta i młodsza dziewczyna. Wyjątkowo nawet dość ładna, a takie zazwyczaj do nas nie przychodzą, a ponieważ Dziad akurat prowadził rozmowę telefoniczną, a reszta ludzi poszła do kibla/ploty/zakupy to wyjątkowo bez zbędnej zwłoki spytałem, czego dusze pragną. „Nie, nie, my do Dziada”. No ok. Po tym oświadczeniu oczekiwałem, że dziad po prostu zakończy swoją prywatną rozmowę „przepraszam, muszę kończyć” i zajmie się odwiedzającymi nas obywatelami. Nic bardziej mylnego!
- Tak, tak… A powiedz mi wujku, kiedy Ci te drzwi montowali? O, tak dawno? A to nie było jakoś wcześniej? Bo widzisz, chcę swoje wymienić i właśnie sobie szukam w Internecie jakichś firm, ale to nie wiadomo czy sprawdzone, myślałem że Ty mi podpowiesz…
Rozmowa trwa w najlepsze, kobiety sobie stoją przy drzwiach i czekają, a ja patrzę na to i nie wiem jak zareagować. Nie mogę go opierdolić, nie mogę załatwić sprawy- jednym słowem co mnie to powinno interesować, ale czuję jakiś wewnętrzny niepokój, narastające zdenerwowanie, poczucie że po raz kolejny ktoś coś tu spierdala wystawiając piękną laurkę nie tylko sobie ale też mi. I już widzę, że zaraz zacznę być postrzegany tak jak on jest. Nie wiem co zrobili mu ludzie, że tak stara się im utrudniać życie, ale gdy wreszcie odestały swoje i raczył zakończyć rozmowę z wujkiem załatwił ich sprawę ekspresowo. Na długie pytanie natury administracyjnej odpowiedział „nie”. Nic więcej, bez tłumaczenia, bez argumentowania, po prostu nie i aż dziwię się, że nie dodał „spierdalajcie”.
Mi z kolei wiem czemu chce utrudniać życie, w końcu 2 zł… Dziś sprawa rozbiła się o zapotrzebowanie. Pisałem Wam już co to jest, więc nie będę się powtarzał, bo to dokładnie to samo, oprócz tego że teraz dysponujemy specjalnymi koszykami, które trzeba dołączyć, aby organizacyjny mógł weń napchać prezentów. A tych gdy już coś zamawiamy jest sporo, kilka pozycji po kilkadziesiąt-kilkaset sztuk to takie niezbędne minimum do utrzymania sprawności naszej maszyny administracyjnej na kolejny miesiąc. Osobiście uważam, że przydałoby się jeszcze jej dobre smarowanie w postaci browarów, ale organizacyjny jakoś nie podłapał żartu. No nic…
Napisałem więc listę życzeń, ładnie ją wydrukowałem i uderzam w kierunku szafy, w której trzymamy nasz koszyczek. A go nie ma. Rozglądam się po biurze, kto i w jakim celu go podiwanił i niestety jest to Dziad. Pytam go więc, przepraszam czy niezbędnie potrzebuje pan trzymać te koperty w koszyku albowiem jest on natychmiast potrzebny do przyniesienia materiałów biurowych na następny miesiąc?
-Oh, nie. Już tak ładnie sobie te koperty ułożyłem, nie można go wziąć.
Dziwię się, że jeszcze mam zęby, po tym jak mocno zacisnąłem szczęki żeby nie powiedzieć mu, żeby przełożył sobie te pieprzone 20 (słownie DWADZIEŚCIA) kopert na biurko na godzinkę dopóki nie dostaniemy go z powrotem. Ale nie, bo on sobie je „ładnie” ułożył. I tylko dlatego, że przełożenie ich na biurko wymagałoby od niego wysiłku i burzyło wewnętrzne Feng Shui musieliśmy dzwonić po innych biurach, żeby pożyczyć ich koszyczek. Tak, nie ustąpił bo już sobie ułożył. I serio musiałem iść do drugiego skrzydła urzędu, żeby od kręcących z politowaniem głową urzędasów pożyczyć debilny koszyczek.
Ogłoszenie drobne:
Wraz z kolegami z biura wynajmiemy płatnego mordercę do wyeliminowania jednego starszego mężczyzny. Nie musi to wyglądać na wypadek, byle było bolesne i nagrane w 1080p. Kontakt pod numerem telefonu 0-700…