"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 29 stycznia 2015

Dzień sto pięćdziesiąty trzeci- Powrót Jedi.

Jeśli myśleliście, że wyremontowanie i przeniesienie magazynu to wszystko, co można przy nim spieprzyć, to jesteście w wielkim błędzie. Ponieważ Szef narzucił taki, a nie inny terminarz załatwiania spraw, to odbioru trzeba było dokonać po przenosinach. I tu rodził się już kolejny problem. My używamy magazynu, ale budynek jest szkoły, a inwestycja wydziału inwestycji. Więc znów musiało się zebrać całe spore gremium- dyrekcja, urzędnicy, wykonawcy. I już się może domyślacie, że im większe zbiorowisko ludzkie tym większego debila zrobi z siebie Szef.
Ogółem magazyn wygląda… Spoko. Bez szału i bez tragedii. Białe ściany, białe drzwi, miałe okna, białe jarzeniówki i szare płytki na podłodze. Jakby co- tani i łatwy do odmalowania. Ale Szef oczywiście miał problemy. Główny był taki, że koniecznie chciał jeszcze jeden zamek w drzwiach. Bo takie są wymagania. Pierwsze słyszę i serio, nie ma takich wymagań. No ale niech mu będzie, wszyscy machnęli na to ręką bo to nie problem. I w tym momencie odezwał się dyrektor szkoły:
-No dobrze proszę państwa. Wszystko miło, tylko jeszcze potrzebowałbym klucze do tego magazynu.
Szefowi wpierw odpłynęła krew z twarzy, potem ponownie napłynęła i po lekkim zapowietrzeniu się zaczął:
-A po co?
-Jakby się paliło, pękły rury czy cokolwiek. Wejście macie osobne, ale to ciągle budynek szkoły i jeśli coś się stanie, to będzie trzeba szybko zareagować.
-Ale wy też nam nie daliście kluczy!
-Ale po co ci klucze do szkoły? - zapytał dyrektor wydziału inwestycji.
-Do bramy jest potrzebny.
-To do bramy dla pana mam gotowy, woźny go właśnie przepina i o już jest, proszę.
-Młody idź sprawdź czy pasuje.
-Myślę, że możemy zaufać dyrektorowi szkoły…
-Nie stawiaj się tylko idź sprawdź, nigdy nie wiadomo.
Co miałem zrobić, poszedłem w deszcz. Kątem oka zauważyłem, że stoi w oknie i patrzy, czy pasuje. Gdy wróciłem dyrektor szkoły spytał:
-I jak?
-Oczywiście pasuje.
-To co teraz z tymi kluczami? - zwrócił się do Szefa.
-Jakimi kluczami? - Szef postanowił udawać debila (choć nie musi udawać), żeby uniknąć tematu.
-Kluczami do magazynu.
-Ale po co?
-Już panu mówiłem, w razie, gdyby coś się stało.
-Ale to tylko zgodnie z procedurami.
-To niech pan je mi poda, a ja się pod nimi podpiszę.
-Nie, to pan sobie ustali procedury.
-Ale skąd ja mam je wziąć, przecież to pan się tym zajmuje.
-Szef, nie rób sobie jaj, przygotuj procedury i tyle- wciął się dyrektor inwestycji.
-A ty co teraz? Urzędnik powinien wspierać urzędnika, a nie kogoś tam.
Płonę ze wstydu.
-To wtedy niech Młody zrobi - odezwał się wykonawca.
-Młody nic nie rób - odpowiedział Szef.
-Młodego zostawcie w spokoju, Szef robi jakieś sztuczne problemy. Ty jesteś dyrektorem wydziału, Twój sprzęt, Twoja odpowiedzialność, Ty przygotujesz procedury - odezwała się bardziej rezolutna pracownica inwestycji. Pracowałem z nią pół roku, więc cieszę się, że przyszła mi z odsieczą. Na tym spotkanie właściwie się skończyło, tylko podpisać protokół ze wszystkimi ustaleniami. Oczywiście Szef chciał, żebym ja to podpisał, ale znów kobieta się wcięła wyrażając głośno to co myśleliśmy wszyscy- że jest żałosny i nie ma zrzucać odpowiedzialności na mnie.

Na tym kończy się historia magazynu. Skrócona, nie zawiera wszystkich szczegółów, np. mojej kłótni o to, kiedy zrobić w nim porządek, która zakończyła się przyznaniem mi racji, ale z wyrazem lęku “zrobimy po twojemu, ale jakby co będziesz utrzymywał moją rodzinę” (tak, obsrywa się ze strachu przed jakąś mityczną kontrolą). Myślę jednak, że pozwoliła mi raz na zawsze wyrzucić z siebie mój stosunek do Szefa. Oczywiście, już niedługo znów o tym napiszę, ale do tego czasu przynajmniej na duszy mi lepiej. Bo na kręgosłupie to w ogóle- 2 tygodnie i wizytę u lekarza później już mnie w miarę przestało boleć.

4 komentarze:

  1. Wygląda jakbyś powoli zyskiwał świadomość, że Cię stamtąd nie wywalą dopóki nie odstawisz czegoś dużego. Jeszcze trochę i będziesz mógł bezpiecznie patrzeć na nieswoją robotę, nawet z bliska i tylko na jej widok wzruszysz ramionami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja już od dawna mam świadomość, że żeby mnie wywalili, to nie wiem co musiałbym zrobić. Chyba zrobić jakąś mega grubą przewałkę na minimum 0,5 mln. Bo ludzi, co spierniczyli inwestycję za 150k, którą potem trzeba było rozebrać i budować od nowa, bo nie było wszystkich wymaganych pozwoleń, to zrobili tak, że jeszcze wyszedł na bohatera bo "oddał ze swoich". A nikt nie wnikał, że oddał tylko tyle, ile wyniosła jego premia + 13nastka...

      Usuń
  2. Mam nadzieję, że będziesz nadal pisał. To jest istne cudo dla wszystkich, którym się wydaje, że urzędnicy w naszym kraju, dwoją się i troją, aby załatwić sprawę dla mieszkańca i obywatela. Przeczytałem niemal cały Twój blog i nawet jeśli koloryzujesz nieco, co zaznaczyłeś w nagłówku, to tak ja właśnie widzę administrację. Od dawna jestem zdania, że cały polski aparat administracyjny to rozdmuchana niemal poza granice możliwości, armia przyjaciół królika. Gdyby uczciwie pracujących urzędników była połowa (50% uważam za "nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem"), nie byłoby zapyziałych biurek i sprzętu IT z poprzedniej epoki. Nie raz niestety doświadczyłem urzędniczego ping-ponga od pokoju, do pokoju, w pogoni za jakimś świstkiem, który co drugi pokój okazywał się być coraz mniej istotnym szczegółem. Najbardziej jednak ubawiła mnie historia wielkiego włączenia, z gałązką na dachu. Sam chciałbym być serwisantem tego urządzenia. Tyle, że ja bym przyjechał, gdyby ktoś zadzwonił i powiedział, że odbędzie się uruchomienie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa. Postaram się pisać, choć czasem ciężko znajdować nowe tematy.

      Usuń