"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 11 sierpnia 2016

Dzień dwieście dziewiętnasty- paradoks internetów.

Internet to takie wspaniałe miejsce, gdzie każdy może się wypowiedzieć i każdy ma dostęp do prawie całej wiedzy ludzkości. Z drugiej strony większość jednak powinna siedzieć cicho bo z tego dostępu w najmniejszym nawet stopniu nie korzysta.
Na pewno macie tak samo. Po jakimkolwiek ważniejszym wydarzeniu, a może nie tyle ważniejszym co bardziej medialnym, na moim njus fidzie w pierwszej kolejności lądują górnolotne komentarze od osób, które z normalnej dyskusji szybko zostałyby wyproszone, bo jednak chcemy zachować jakiś poziom. To też zawsze dokładnie te same osoby, w każdej możliwej sytuacji. Zazwyczaj starzy znajomi ze szkoły, którym z litości dawałem ściągać, żeby zdali do następnej klasy. Sprawa jest dosyć prosta- im mniej wiesz, tym szybciej coś skomentujesz, bo i nad czym tu myśleć? Nie ma też dyskusji, bo przecież przekazali już prawdę objawioną.
Dokładnie takim typem człowieka jest Dziad. Gdy usłyszy news w radiu przy śniadaniu, to po przyjściu do biura już jest gotowy do wyłożenia mi wszystkiego. W momencie, kiedy informacje dopiero zaczynają spływać i być prostowane (znamienne- dziś ważniejsze jest kto pierwszy poda informację, a nie kto poda prawdziwą) to on już prawdopodobnie o sprawie zapomniał. Bo w rzeczywistości on wyrok wydał na długo zanim cokolwiek się wydarzyło. Od dziesięcioleci ma w głowie ułożony obraz, do którego tylko przypasowuje wszystkie informacje.
Od zawsze wie, że lekarze są źli, więc trzeba leczyć się samemu. Najlepiej witaminą C. Więc leków osłonowych nie bierze, przed operacją nie szczepi się przeciwko żółtaczce, a wszystkie zapisane leki sam sprawdza czy są dobre i jak mu się nie podoba to wymienia. Dodajmy, że koleś nie tylko nie ma wykształcenia medycznego, ale choćby wyższego.
Jego ciągłe sprawdzanie giełdy to jest kabaret sam w sobie, bliski jestem kupowania popcornu za każdym razem, gdy się zaczyna. Wielki makler widzi na Onecie nagłówek, że coś tam na świecie się wydarzyło. I już słyszę jego “oho, to rynki w dół”. Sprawdza więc giełdę, a tu zielono. “Dziwne”. I koniec. Empirycznie sprawdził, że nie ma racji więc po prostu zamyka sprawę i przy następnej okazji będzie zgadywał znów. Bo dla niego wszystko działa zero-jedynkowo. Jeśli wydarzyło się coś złego, to rynki będą tracić, jeśli dobrego, to zyskiwać.
Szef pod tym względem jest jeszcze gorszy. Dziadowi można próbować coś tłumaczyć i jeśli wyłoży mu się to w sposób tak dokładny, że nie wymagający żadnego dopowiedzenia lub wysiłku intelektualnego, to on to przyjmie jako obowiązujące. Szef z kolei przeprowadza własną dedukcję, zazwyczaj błędną, ale opierając się na zasadzie “moje jest mojsze” będzie jej bronił do upadłego. Przy czym nie liczcie na merytoryczne argumenty, będzie to raczej w tej kolejności- dyskredytacja/obrażanie adwersarza, podniesienie głosu, krzyki i wyzwiska, próba zmiany tematu.
A z tej całej tragedii jest jedno, co dobre. Gdy Szef zaczyna dyskutować z Dziadem. I się nie zgadzają. Np. wtedy, gdy Dziad wygrzebał gdzieś w internetach informację, że nowy Amerykański myśliwiec wielozadaniowy jest do dupy.
-I tu piszą, że jest gorszy od starych.
-Ale co pan mówi, jest lepszy.
-A skąd pan może wiedzieć?
-Bo ja 30 lat temu w wojsku byłem na obsłudze radarów, a pan to co, jakieś technikum.
-Ale co to ma do rzeczy, 30 lat temu, to 30 lat temu, a teraz to są nowe rzeczy i informacje.
-A MA DO RZECZY I TO DUŻO!
-A co pan teraz na mnie naskakuje?!
-JA NIE NASKAKUJĘ TYLKO TŁUMACZĘ!
-I drze się na mnie od samego rana, to mobbing, no w tym biurze nie da się normalnie pracować!
-BO MNIE PAN DENERWUJE, PIERDOLI JAKIEŚ GŁUPOTY!

Niestety, nie zdążyli dowieźć mi popcornu.

2 komentarze:

  1. Najlepsze podsumowanie od dawna: "...nie zdążyli dowieźć mi popcornu."

    OdpowiedzUsuń