"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 15 września 2016

Dzień dwieście dwudziesty trzeci- EZ mode.

Dziś znów idę po łatwości. Lubię taką pogodę, jak jest teraz i strasznie mnie to rozleniwia, a do tego wpływa na moją marzycielską naturę i siedzę z głową w chmurach. Więc cytaty. Tylko Szef. Motyw przewodni? Czystość i potomstwo.
W roboczym kibelku skończył się “szprej” zapachowy. Szef go koniecznie potrzebuje i zużywa jakieś chore ilości. Co IMHO ma niewielki sens, gdyż te zapachy, jak to określa mój znajomy, to jedyne co stwarzają to wrażenie “gówna w lesie”. Nie dość, że nie niwelują zapachów, to dodają chemiczną mgiełkę o zapachu niewiele lepszym. Szefa to nie obchodzi, tak jak dbałość o język, więc przy najbliższej okazji poinstruował sprzątaczkę, że potrzebuje

Zapach do kibla tak mocny, żeby konia zwaliło.

Sezon wakacyjno-urlopowy właśnie mija, a Szef korzystając ze sprzyjającej aury postanowił jak najwięcej czasu spędzać na swojej daczy. Nie dziwi mnie to, umiejscowiona jest ok, przynajmniej jeśli jesteście fanami quasi-dzikiej głuszy, niby w lesie, ale 30-stu sąsiadów. Ja nie jestem, ale doceniam. Trochę z Dziadem zastanawiał nas ten jego pobyt tam, bo niby spoko, ale jeszcze nie wykończone i łazienki nie ma. Oświecił więc nas, że jak sikać to do lasu, a

Myć się to do rzeki. Ale oczywiście bez mydła.

No, spoko. Można i tak. Żyje w dziczy, nikomu przeszkadzało nie będzie. Choć będąc w mieście też nie ma zwyczaju używać choćby antyperspirantów (uwierzcie, poznalibyście). No ale temperatury dość wysokie, to i trochę bardziej o higienę dbać trzeba. Na to jednak nasunął się kolejny problem, bo wodociągi naliczyły dość wysoki rachunek dla całego bloku i rozdzieliła na mieszkańców, w tym Szefa. Więc siedzi i myśli, czy to nie rura gdzieś przecieka, czy może faktycznie większe zużycie wody, bo jak sam mówi sam się częściej myje, a i dzieciak także

Mały też się często myje, teraz prawie codziennie.

Tjaaaa… Trochę szczawiowi współczuję, szczególnie gdy usłyszałem dalej do jakiego stopnia Szef nie ogarnia współczesnej rzeczywistości. Ogółem strasznie wychwala swojego potomka i nie miałbym z tym problemu, bo jak domyślam się każdy rodzić lubi chwalić się dokonaniami dzieci. Doskonale o tym wiem, bo moi nie byli i nie są inni. Tyle, że zazwyczaj ludzie mówią o faktycznych sukcesach, czasami trochę je przerysowują (np. mój ojciec lubił mówić, że jak miałem 6 lat zająłem 3 miejsce na wyścigach rowerowych, przemilczając trochę fakt, że razem startowały 3 osoby w mojej kategorii). Tymczasem Szef mówi rzeczy, po których mi ciężko udawać, że się nie śmieję. Choćby to, że dziewczyny w klasie go notorycznie podrywają i jest rozchwytywany i zagadują go o seksy, np. mówią, że ma

Dziewiczy wąs.

Ahahahahahahahahahahahahaha. Hahahahahahahahahaha. Hahahahaha. Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać. Szczególnie, że jako posiadacz całkiem bujnej brody doskonale pamiętam naśmiewanie się z dziewiczych wąsów u innych.

2 komentarze: