"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 15 grudnia 2016

Dzień dwieście trzydziesty trzeci- spokojnie Andrzeju.

Ostatnio jak wiecie miałem drobne wybrakowanie magazynu. Drobne, znaczy, że wywiało większość sprzętu i pomieszczenia teraz świecą pustkami. W jednym w ogóle zostały tylko regały. Dzwoniłem przed tym na górę zapytać, czy coś tam nam w zamian za to skapnie. Oczywiście. Dzwonię teraz, doprecyzowali- oczywiście, że nie. Tzn. oferują mi na otarcie łez 30 szt. sprzętu w zamian za wybrakowane parę tysięcy szt. Powiedziałem więc, że ja to w sumie mam na tyle w dupie, że specjalnie nawet nie płaczę. Na co oni, że w takim razie gówno dostanę. Nie no, żarcik. Dostanę. 30 szt. To żarcik nie był.
Trochę mnie to jednak boli, bo każdego dnia zza zachodniej granicy docierają do mnie nowinki z normalnych krajów o tym, jak życie wygląda w miejscach, w których słowiańska logika traci przyrostek logika. I tak dowiedziałem się od kolegi z krainy piwem i wurstem płynącej, że w sumie nie rozumie mojego problemu. U nich jak kupuje się jakiś sprzęt, to już w momencie zakupu wiadomo, że on zostanie wybrakowany za 5 lat, 3 miesiące i 17 dni, więc za 5 lat, 3 miesiące i 18 dni będzie nowy. I to nie podlega jakiejkolwiek dyskusji, bo dla wszystkich osób decyzyjnych jest to rzecz oczywista i już w tym momencie jest zabezpieczony punkt w budżecie na za 5 lat. Wyobrażacie to sobie u nas? Ja tak, ale tymi samymi ośrodkami w mózgu, którymi wizualizuję seks ze Scarlett Johansson.
Szef takiego problemu nie ma, bo i nie wie kim jest Johansson, i nie wie co się dzieje na zachód od linii Odry. No, bardzo odważnym twierdzeniem byłoby też powiedzieć, że jakieś ośrodki w mózgu u niego przejawiają oznaki aktywności. Może poza tymi odpowiedzialnymi za czynności fizjologiczne, w tym wydalanie nieprzemyślanego rozwolnienia werbalnego.
Ostatnio we dwóch z jednym facetem próbowaliśmy mu wytłumaczyć różnicę między “i” i “albo”. Wszystko zaczęło się dość niewinnie.
-Będę na otwarciu ja, albo Roman i Andrzej.
-Czyli Andrzej będzie na pewno? -dopytał Szef.
-Nie. Będę ja, albo Roman i Andrzej.
-Będziesz ty i Andrzej albo Roman i Andrzej, tak?
I tak pół godziny. A żeby było śmieszniej, to nie zrozumiał.
-I otwierając wszystko się wtedy podpisze.
-Ty i Andrzej?
-Nie. Ja, albo Roman i Andrzej.
-Czyli Andrzej będzie?
-Słuchaj, może tak…
I kolejne pół godziny tłumaczenia teraz na przykładach. Już nawet nie po to, żeby zrozumiał, ale żeby przeciążyć jego synapsy i odejść od tematu Andrzeja. Kompletnie w tamtej chwili nieistotnego zresztą. Bo Andrzej to takie piąte koło u wozu w organizacji, z którą będziemy na otwarciu. Można by wręcz powiedzieć, że przejęty wraz z resztą majątku i wszystkim trochę go żal, a mimo, że praktycznie kompletnie nieprzydatny, to pozostawili go na mało wymagającym stanowisku. On zresztą sam już wie, że trochę nie ogarnia i jego funkcja jest bardziej honorowa, bo z niczym poważnym nie da sobie rady. Nie ma wiedza poszła do przodu, umiejętności zardzewiały i takie tam. Ale nawet on po wyjściu od nas mnie zapytał:
-Ten koleś serio jest tu dyrektorem?

7 komentarzy:

  1. No wiec z czysto logicznego (programistycznego) punktu widzenia Twoj szef nie byl do konca w bledzie. Pomijajac interpunkcje oraz intonacje glosu (czego z tekstu nie da sie wyczytac). Oto "naukowe" wyjasnienie.
    Zakladajac ze logiczna funkcja AND i OR sa rownowazne, a o kolejnosci ich wykonania decyduje kolejnosc wystepowania, to Twoj szef mial racje:
    Funkcja: [Ja OR Roman AND Andrzej] z uwagi na kolejnosc wystepowania jest rownowazna funkcji: [(Ja OR Roman) AND Andrzej], wiec "Andrzej bedzie na pewno".
    Natomiast Ty zalozyles, ze nawias jest w drugiej operacji, czyli funkcja wyglada wtedy tak: [Ja OR (Roman AND Andrzej)].
    Oczywiscie ciezko nawiasy oddac w slownej rozmowie, ale mozna probowac poprzez odpowiednie wstawienie "przerwy":
    Ja albo Roman ... i Andrzej (jak myslal Twoj szef: [(Ja OR Roman) AND Andrzej])
    Ja ... albo Roman i Andrzej (jak mysleliscie Ty z drugim gosciem: [Ja OR (Roman AND Andrzej)])

    OdpowiedzUsuń
  2. @Up:

    Tylko, że "albo" to nie "OR", z czysto logicznego punktu widzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. No jak nie jak tak? Mozesz rozwinac? Andrzej bedzie ALBO nie bedzie. To be OR not to be ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Albo to raczej XOR.
    Jeśli powiedzieć: będzie Andrzej albo Marian, to znaczy, że będzie jeden z nich.
    Z kolei: będzie Andrzej lub (w sensie OR logicznego) Marian, znaczy, że będzie przynajmniej jeden z nich (ale może dwóch).

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiscie masz racje z XOR, moj blad.
    Tym niemniej, sens i wynik mojego "wywodu" pozostaje ten sam. Czyli w zaleznosci od pauzy/nawiasu - "Andrzej bedzie na pewno" :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Proszę, jak poważne rozważania mogą przy okazji wyniknąć ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak to bywa :P

    A Ty się trzymaj w tym urzędzie!

    OdpowiedzUsuń