tag:blogger.com,1999:blog-5835668755351752842024-03-12T19:59:02.678-07:00Z pamiętnika młodego urzędnika...Unknownnoreply@blogger.comBlogger317125tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-55352966184510403082022-08-15T13:19:00.003-07:002022-08-15T13:19:28.738-07:00Dzień dwieście dziewięćdziesiąty ósmy - dzięki Puchatek.<span style="font-family: arial;">No więc jak już wiecie z poprzedniej notki zaczął się COVID. Tzn., o ile nie żyjecie w jaskini wiecie o tym już od jakiegoś czasu. Ale w mojej czasoprzestrzeni niedawno się zaczął i wszystkich zdawało się ostro popierdolić w jedną lub drugą stronę. Jedni absolutnie ignorowali zagrożenie (np. całe kierownictwo mojego Urzędu), inni z kolei wróżyli już koniec świata.<br /><br />Cóż, z perspektywy czasu wiemy, że dla wielu był to koniec świata. Dziesiątki tysięcy ludzi zmarło przedwcześnie. Ja osobiście COVID uważałem i uważam nadal za zbiorowy test na inteligencję, który zbiorowo oblaliśmy. Było tylko parę prostych rzeczy do zrobienia, które zresztą w większości powinniśmy stosować i tak na codzień.<br /><br />Na pierwszy ogień paniki poszedł papier toaletowy. Chciałbym kiedyś przeczytać jakąś analizę w tym temacie dlaczego pierwsze, po co ludzie się rzucają, to rolka papieru do rozsmarowywania kupy po dupie. Może kiedyś. Tymczasem drugim celem stały się wszelkiego rodzaju maseczki. Wszyscy pewnie pamiętamy, jak bardzo deficytowym towarem były. Mój Urząd oczywiście włączył się w pomoc ze zdobyciem maseczek i szybko weszliśmy w posiadanie wielu tysięcy ich sztuk. Byłem tym aż zaskoczony, jak on mógł tak sprawnie działać. Sprawa mi się szybko wyjaśniła - maseczki były po prostu śmieciowej jakości, dostarczone przez nieprzypadkową firmę w cenie jak za złoto. Kojarzy Wam się to z jakimiś respiratorami? No właśnie...<br /><br />Ok. Mamy tysiące maseczek w magazynie, nad którym jak może pamiętacie pełniłem pieczę. Co dalej? Pomysłów było parę, wzorców z innych miast też, wybrano najgorszy z możliwych, przeciwko któremu ostro protestowałem, ale powiedziano mi wprost, że albo plan wykonam albo mnie zwolnią. Ustalono więc, że mam wydawać maseczki osobiście w drzwiach Urzędu najbardziej narażonym, a więc seniorom. A priori uznano, że senior to każda osoba 60+. I te wszystkie osoby najbardziej narażone, mają naraz przychodzić i ustawiać się w jedną wielką kolejkę, aby stać po parę godzin dla 2 okropnej jakości maseczek materiałowych. Skąd mam wiedzieć, że dana osoba faktycznie jest seniorem? Otóż miałem każdemu sprawdzać dokument tożsamości. Było to też o tyle istotne, że miałem też spisać imię i nazwisko, żeby sprawdzać, czy nie bierze może drugi raz. W zeszycie. W tym momencie kogoś olśniło, że RODO i dodatkowo mam od każdego brać podpis pod informacją o RODO. Wisienką na torcie niech będzie zabezpieczenie mnie przez Urząd przed COVID - żadne. Wygrzebałem gdzieś stare maseczki FFP-2, które kupiłem X lat temu do jakiegoś małego lakierowania i wziąłem z domu rękawiczki nitrylowe, których używałem do klejenia w czasie budowania cosplayowych propsów. Do pomocy dostałem Szefa.<br /><br />To co ja wiedziałem zanim zaczęliśmy całą tą idiotyczną akcję, potwierdziło pierwsze 10 minut pierwszego dnia. Wyszukiwanie nazwisk trwało wieki, zapisywanie też, kolejka liczyła ponad 100m, nikt oczywiście nie przestrzegał żadnych dystansów, w większości 60+, w zimie... Coż mogłoby pójść nie tak? Widząc co się dzieje na chwilę zamknąłem pierdolnik i pobiegłem do Szefa wszystkich Szefów, któremu dość ostro powiedziałem co o tym myślę i jak bardzo to nie działa. Jedyne, co udało mi się wynegocjować, to rezygnacja z zapisywania opartą o wiarę w ludzką uczciwość. Ja w nią nie wierzę i się nie pomyliłem, ale przynajmniej zaczęło szybciej iść. Do czasu. Aż nagle wpadł Sekretarz Urzędu i zaczął mnie opierdalać, że wydaję bez zapisywania. Stwierdził, że Szef wszystkich Szefów go nie obchodzi i mam znów zapisywać. Więc znów szło wolno. Po kolejnej godzinie Szef wszystkich Szefów jechał do domu i wpadł do mnie pooglądać moje cierpienie oraz spytać jak idzie. Powiedziałem zgodnie z prawdą, że wolno bo znów zapisuję wszystko. I kazał mi przestać zapisywać...<br /><br />Ten cyrk trwał łącznie parę tygodni, dzień w dzień. Jak się niektórzy z Was domyślili oczywiście zachorowałem w międzyczasie. Na szczęście tylko przeziębienie, ale przynajmniej tydzień odpocząłem sobie na kwarantannie. I jedyne co mnie w tych mrocznych dniach rozweselało, to świadomość, że Szef jest idiotą. I tak jak Wam kiedyś chyba mówiłem w momencie, w którym dostał służbowy numer to zrezygnował z prywatnego. A teraz dostawał setki telefonów na godzinę przez całą dobę, bo jego służbowy numer podano jako oficjalny do uzyskania informacji odnośnie wydawania maseczek.</span>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-7503894199827389442022-06-22T08:30:00.003-07:002022-06-22T08:30:14.712-07:00Dzień dwieście dziewięćdziesiąty siódmy - śmieciarka.<span style="font-family: arial;">Wierzcie mi lub nie, ale za kółkiem zmieniam się w potwora. Szokuje mnie to niezmiernie, bo jestem bardzo spokojnym człowiekiem. Bardzo spokojnym. Moglibyście się mi zrzygać na buty i pewnie nie zobaczylibyście nawet drobnej zmiany w mojej mimice. Wbrew pozorom to nie jest dobra cecha.<br /><br />Ale gdy wsiadam do samochodu przechodzę metamorfozę. Myślałem o tym stojąc w korku za śmieciarką, szczególnie, że dziwnie mi to nie przeszkadzało. Stałem trzy minuty, przejeżdżałem pięć metrów i znów czekałem aż śmieci zostaną załadowane do śmieciarki i będziemy mogli podjechać do kolejnych drzwi tej jednokierunkowej drogi. A mimo to jestem oazą spokoju. I chyba nawet wiem dlaczego. Akurat jestem w podróży służbowej z powrotem do Urzędu.<br /><br />Jakiś czas temu zaczął się COVID i całkiem niedawno doszło do sytuacji, od której moja chęć do pracy spadła do wartości nieistniejących. Choć zapewne i ja i Wy nie podejrzewaliśmy, że jest to możliwe. Do tego jeszcze wrócimy w postaci retrospektywy. Na razie jesteśmy tu i teraz, powoli dojeżdżając do parkingu Urzędu.<br /><br />Zaparkowałem jak zawsze gdy biorę wóz do roboty na parkingu publicznym, bo na ten urzędowy dostęp mają tylko nieliczni wybrani według klucza prywatnych koneksji i znajomości. Wchodzę na podwórze i witam się z Szefem wszystkich Szefów mijając go na parkingu. Coś mi jednak nie pasowało i zaprzątało mój zmęczony umysł.<br /><br />-Ej -kulturalnie zagadałem dziewczyny w Biurze Podawczym- czy przypadkiem Szef wszystkich Szefów nie jest pozytywny?<br />-No jest, a co?<br /><br />Właśnie, to mnie męczyło. Przecież od dwóch dni jest na kwarantannie po pozytywnym wyniku wymazu. Na kwarantannie jest też jego zastępca, z którym miał codzienne narady i jedna z dwóch sekretarek. Druga ciągle w pracy, tak jak Sekretarz tego całego cyrku, który też w tych naradach uczestniczył. Akurat Sekretarza rozumiem trochę czemu nie zgłosili do Sanepidu - rowerek by się wywalił, jakby totalnie wszystkie osoby decyzyjne zostały wycięte w tym samym momencie na tydzień-dwa. Te same osoby decyzyjne, które jakieś dwa tygodnie wcześniej totalnie wyśmiały moją propozycję, żeby kluczowe pozycje w Urzędzie pracowały w trybie wymiennym bez kontaktu ze sobą. Ale czemu sekretarka?<br /><br />Tą tajemnicę szybko rozwikłałem dzięki swoim wyjątkowym umiejętnością detektywistycznym i ogromnym zaufaniu jakim się cieszę. Po prostu buduje dom i powiedziała Szefowi wszystkich Szefów, żeby jej nie podawał bo nie będzie mogła jeździć kontrolować postępów. Tak więc po prostu pro-forma unikałem obu szerokim łukiem. Ale czemu Szef wszystkich Szefów jest dziś?<br /><br />-Ale czemu Szef wszystkich Szefów jest dziś? -wyraziłem na głos swoją zagadkę.<br />-Pewnie przyjechał śmieci wywieźć.<br />-Co?<br />-Śmieci.<br /><br />Dalsze śledztwo trwało jakieś dwa miesiące pilnych obserwacji i o raju. Faktycznie przez te wszystkie lata nie zauważyłem, że Szef wszystkich Szefów faktycznie regularnie przywozi śmieci do Urzędu i wywala do naszych kubłów, żeby przypadkiem nie płacić za wysokich opłat za wywóz śmieci. Opłat, których stawkę sam ustalał...<br /><br /><div style="text-align: center;">-CASED CLOSED-</div></span>Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-66177562749182847912022-04-07T08:47:00.002-07:002022-04-13T09:58:30.544-07:00Dzień dwieście dziewięćdziesiąty szósty - elektromobilność.<div style="text-align: justify;"><span style="font-family: arial;">Pamiętacie, że mieliśmy mieć milion aut elektrycznych? Ja mam już ich szesnaście i pomału kończy mi się miejsce pod każdym z moich mieszkań z tego miliona mieszkań, które mieliśmy mieć. Ale ok, kończę z biciem leżącego, czyli nas wszystkich...</span></div><span style="font-family: arial;"><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Faktem jednak pozostaje, że samochody elektryczne to przyszłość. Sam chętnie bym kupił, no ale praca w Urzędzie nie łączy się z wystarczającym poziomem zarobków. Poziomie, który zresztą akurat żywo dyskutowałem z pracownikami Strefy Płatnego Parkowania siedząc z nimi w palarni.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">-Te wynagrodzenia, kto to widział... - zamyślił się Jaś, wgryzając zęby w kanapkę z serem.</div><div style="text-align: justify;">-Ej, Młody, a słyszałeś?- zaczął zmieniać temat Janusz, popijając kawę. To niesamowite, ale wszyscy pracownicy Strefy mają imiona zaczynające się na tą samą literę...</div><div style="text-align: justify;">-Nie, nie słyszałem, co się dzieje?</div><div style="text-align: justify;">-Bambochu upija nam.- wyrzucił Jaś wraz z kawałkami przeżutego chleba z serem.</div><div style="text-align: justify;">-Co?</div><div style="text-align: justify;">-Samochód kupują nam. -poprawił Janusz.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Temat z samochodem Strefy był dość intensywny. Ich aktualny Strefomobil ma dobre dwadzieścia lat i moglibyśmy go nazwać starym, gdyby nie to, że wymieniono w nim chyba już wszystko co się psuło. Czyli wszystko... Ostatnio, a więc parę tygodni temu, wymieniono koło. Miało ono taką czelność, że w czasie pokonywania przez chłopaków ronda po prostu wzięło i odpadło od wozu. Prawdopodobnie z głodu, bo kierując się siłą pędu wpadło w lokalny przybytek kuchni tureckiej. Żadnej osobie, budynkowi oraz kebabowi na szczęście nic się nie stało. Wydarzenie to jednak zmusiło nawet moje szefostwo do poczynienia inwestycji w Urząd. Jak tak dalej pójdzie, może pożegnam się z moją igłową drukarką w biurze...</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">-O, serio? To świetnie.</div><div style="text-align: justify;">-Serio. I wiesz jaki? ELEKTRYCZNY.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Co prawda nie miała to być Tesla (która nie płaci mi za promocję, a mogłaby...), a Skoda (również nie płaci, a skoda), ale mimo wszystko im pogratulowałem. Jako miłośnik elektryków nie mogę chyba znaleźć wielu lepszych zastosowań niż samochód dla Strefy Płatnego Parkowania, który cały swój żywot spędzi jeżdżąc tylko i wyłącznie po mieście. Aż byłem w szoku, że Urząd mógł wymyślić coś sensownego i nowoczesnego. Dosłownie nie brzmi jak pomysł Urzędu.</div><div style="text-align: justify;">Tydzień póżniej przechodzę przez palarnię i widzę, że siedzą chłopaki ze skwaszonymi minami.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">-Co się stało piękni panowie?</div><div style="text-align: justify;">-Nie kupują nam elektryka.</div><div style="text-align: justify;">-Ale jak to?</div><div style="text-align: justify;">-Powiedzieliśmy dyrektorowi, że znaleźliśmy samochód i zostawiliśmy mu ofertę. Powiedział, że chyba nas pojebało, że za drogi i w ogóle mamy poszukać jakiegoś używanego.</div><div style="text-align: justify;">-Przecież to miało akurat sens, chyba najsensowniejszy pomysł w Urzędzie od lat...</div><div style="text-align: justify;">-Chuj. -powiedział Jaś memłając kanapkę z mortadelą. Tym razem Janusz nie musiał mi tłumaczyć.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">No nic. Czyli na zachodzie bez zmian. Chujowo, ale stabilnie. Miałem nadzieję, że coś się zmieni, ale może to i dobrze, że ciągle mam nadzieję. Znaczy, nie wszystko we mnie jeszcze umarło. Kolejny tydzień minął, gdy ponownie mijałem chłopaków w palarni. Ich miny były jakieś takie... Ni to zadowolone, ni to smutne.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">-Co jest?</div><div style="text-align: justify;">-Kupują nam elektryka.</div><div style="text-align: justify;">-Jednak? Jak to?</div><div style="text-align: justify;">-Szef wszystkich Szefów opierdolił dyrektora, że on chce mieć elektryka w Urzędzie i chyba go pojebało, że powiedział, że nas pojebało, że za drogo. Dzięki temu kupujemy.</div><div style="text-align: justify;">-To super. Ale czemu tacy niezbyt zadowoleni.</div><div style="text-align: justify;">-Nie mamy gdzie go ładować.</div><div style="text-align: justify;">-Jak to nie macie?</div><div style="text-align: justify;">-Ała uje w gagagu. - wypluł Jaś kawałki, trochę zgaduję, krakowskiej suchej.</div><div style="text-align: justify;">-Miało być w garażu - tłumaczy Janusz - chcieliśmy, żeby zamontować nam tam stację do szybkiego ładowania, w ogrzewanym, z dala od deszczu.</div><div style="text-align: justify;">-A to czemu nie będzie?</div><div style="text-align: justify;">-Szef wszystkich Szefów będzie tam teraz trzymał zepsuty samochód swojego wujka, który miał wypadek. Stary jest, więc nie wiadomo czy z tego wyjdzie, a jeśli to czy będzie dalej jeździł. Więc samochód będzie czekał, jeśli nie to będą go tu naprawiać i sprzedawać, bo zajmie się tym Szef wszystkich Szefów, a mu nie chce się jeździć z tym po mieście.</div></span>Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-90329727339507755462022-04-04T12:56:00.000-07:002022-04-04T12:56:26.585-07:00Dzień dwieście dziewięćdziesiąty piąty - usprawiedliwienie.<div style="text-align: justify;"><span style="font-family: arial;">Ostatnią notkę dodałem prawie dokładnie 3 lata temu, 28 marca 2019 r. Chyba wszystkim tym, którzy jeszcze pamiętają ten blog należy się trochę wyjaśnień co się działo, dzieje i dziać będzie. I pewnie w tej kolejności pojedziemy.</span></div><span style="font-family: arial;"><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><b><div style="text-align: justify;"><b>Co się działo.</b></div></b><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Działo się źle. Bloga zacząłem pisać jako swoisty detoks od Urzędu, ale z czasem stał się kolejną porcją trucizny. Dla Was może dającą jakąś rozrywkę, ale dla mnie będącą kolejnym kamieniem u szyi. Absolutnie nie byłem w stanie tego kontynuować, szczególnie wiedząc, że ciągle zapadam się głębiej i głębiej w ten syf.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Rady żebym to rzucił były spoko, ale to nie znaczy, że były łatwe w realizacji. To co Wy widzicie, to tylko wycinek wycinku mojego życia. Wiele rzeczy musiałem zrobić, żeby w ogóle móc zacząć coś robić w kierunku zmiany pracy. I to właśnie robiłem przez ostatnie ponad 2 lata przetykane COVID i "przyjaznym" sąsiedztwem Rosji.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><b><div style="text-align: justify;"><b>Co się dzieje.</b></div></b><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">Dzieje się tyle, że rzuciłem papierami Szefowi wszystkich Szefów i za porozumieniem stron, gdy czytacie te słowa od paru dni, nie jestem już urzędnikiem. Dwa lata, o których pisałem wyżej zaprocentowały i właściwie od razu przechodzę do innej pracy, w zupełnie innym sektorze gospodarki, z zupełnie innymi warunkami pracy i otaczającymi mnie ludźmi. Raczej nie będę o tym pisał zbyt wiele, a właściwie nic.</div><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;"><br /></div><b><div style="text-align: justify;"><b>Co dziać się będzie.</b></div></b><div style="text-align: justify;"><br /></div><div style="text-align: justify;">W sposób oczywisty ilość nowinek z Urzędu od teraz jest ograniczona. Ale z drugiej strony, minęły trzy lata od kiedy po raz ostatni dla Was pisałem. Historii trochę się zebrało, szczególnie ostatnie miesiące w nie obfitowały. Chciałbym je dla Was opisać. Z paru powodów. Przede wszystkim będzie to dla mnie detoks. Teraz już mogę swobodnie się z tego śmiać, ta część mojego życia jest szczęśliwie za mną. Następnie uważam, że ten blog jednak zasługuje na jakieś normalne zakończenie. Nie miejcie wątpliwości- ten koniec definitywnie nastąpi, bo faktycznie nie ściemniałem Wam za dużo w notkach i tak jak nie pracuję już w Urzędzie, tak ilość urzędowych odlotów jest liczbą skończoną. A ostatecznie noszę się z luźnym pomysłem, żeby zrobić z tego bloga książkę. Już w czasie blogowania moi znajomi kręcący się wokół rynku wydawniczego sugerowali ten krok, może warto byłoby postawić kropkę w ten sposób? Na pewno nie usłyszycie o niej ponownie dopóki nie będzie gotowa, lub prawie gotowa.</div></span><div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: arial;"><br /></span></div><div style="text-align: justify;"><span style="font-family: arial;">Nie będę też obiecywał gruszek na wierzbie, z systematycznością notek zawsze był u mnie problem, ale na pewno się pojawią. Muszę tylko odświeżyć sobie na czym skończyłem i od którego miejsca zacząć pisać dalej. Właśnie nad tym siedzę, więc nowej notki, takiej już konkretnie urzędowej, możecie się spodziewać niedługo.</span></div></div>Unknownnoreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-34970752314336431652019-03-28T10:02:00.000-07:002019-03-28T10:02:11.967-07:00Dzień dwieście dziewięćdziesiąty czwarty- inwestycja w kadry.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Długo mnie nie było, więc na początek szybie parę słów wyjaśnień. Z pisaniem bloga jest jak z moim Szefem. Całkiem sporo osób mówi, że lubi jak do nich przychodzi bo mogą się z niego pośmiać. Co innego, jak nie masz wyboru i musisz z nim spędzić więcej czasu niż chcesz. A nie, chwila- przecież mam wybór. I dlatego zrobiłem sobie przerwę w pisaniu, która dała mi też świeże spojrzenie na temat. Wcześniej wszystko co pisałem było chronologiczne, czasami powodowało to zatwardzenie twórcze. Kończę z tym, chyba że będzie to miało jakiekolwiek znaczenie dla logiki opisywanych wydarzeń. Kończę też z “obowiązkowym” cotygodniowym wpisem, to też prowadziło do patologii kiedy zmuszałem się do pisania i tworzenia czegoś z niczego. Do tego moja sytuacja pracowa jest dynamiczna i zaczynająca odchodzić od Urzędu, stąd czasem mogę mieć po prostu mniej czasu na pisanie. Tyle.</span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Sytuacja w Urzędzie przez ostatnie miesiące bardzo się pogorszyła. Głównie za sprawą Szefa wszystkich Szefów. Przez długi czas go szanowałem, bo bądź co bądź potrafi, czy może raczej potrafił zarządzać. Ostatnimi czasy wszystko zaczyna mu się trochę rozjeżdżać. Zmęczenie materiału? Czy może po prostu kumulacja lat olewania tematu i płynięcia na fali. W każdym bądź razie aktualne podziały w Urzędzie przekroczyły jakiekolwiek zdrowe granice i lecą na łeb na szyję- nikt chyba już tego w jakimkolwiek stopniu nie kontroluje.</div>
<div style="text-align: justify;">
Niecałe pół roku temu miałem szkolenie z instrukcji kancelaryjnej, trwało siedem godzin w jednym ciągu. Tragedia dla całego Urzędu, już chyba wolałbym szybkie biczowanko- 15 minut i problem z głowy. A tak siedzisz i myślisz czy umiesz odpowiednio dobrze grać, żeby skutecznie udawać zawał. Niestety nie jestem zbyt dobrym aktorem, więc musiałem przesiedzieć całość. Jak wielu innych. Brakowało właściwie tylko kilku osób, a konkretniej- wszystkich którzy zajmują się archiwum zakładowym, czyli wydziału organizacyjnego. No ale ok.</div>
<div style="text-align: justify;">
Za to miesiąc po szkoleniu musiałem udać się do nich z pytaniem o problem, który narodził się w tzw. “międzyczasie”. Mam zestaw spraw, który nie za bardzo wiem gdzie rejestrować. Najchętniej od razu bym je kierował “ad niszczarka”, ale niezbyt mogę. Kompletnie do niczego mi też nie pasują. Trudno, znów co prawda wolałbym być biczowany, ale nie rozwiązałoby to mojego problemu. Muszę więc się zmusić i iść do organizacyjnego zapytać.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Mam pytanie odnośnie archiwum.</div>
<div style="text-align: justify;">
-To miałeś je zadać na szkoleniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Ale pojawiło się dopiero teraz.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Teraz to za późno.</div>
<div style="text-align: justify;">
-I co, nie odpowiesz mi?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nie. Ale możesz powiedzieć o co chodzi, to może kiedyś sprawdzę.</div>
<div style="text-align: justify;">
Cóż robić, powiedziałem i poszedłem. Dwa tygodnie później znalazłem w swojej skrzynce pismo z wydziału organizacyjnego. Skierowanie na szkolenie z instrukcji kancelaryjnej do miasta 120 km stąd. Ponieważ organizacyjny jest po sąsiedzku z biurem podawczym to postanowiłem się przejść.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Co to jest?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Szkolenie, na które pojedziesz.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Dwa miesiące później siedziałem znudzony i niewyspany w sali konferencyjnej hotelu. Niewysłowioną nudę przerwało wejście prowadzącego szkolenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Witam państwa serdecznie, zacznijmy od tego, że po kolei się przedstawimy i powiemy, czy jesteśmy pracownikami archiwum czy kancelarii. Zaczniemy od pana.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Dzień dobry, ja się nazywam Młody i nie jestem pracownikiem ani archiwum ani kancelarii.</div>
<div style="text-align: justify;">
-A-ha… To przyjechał pan tu na zastępstwo za kogoś?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nie, to ja byłem zgłoszony.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Ale po co się pan zgłosił na szkolenie dla archiwistów i pracowników kancelarii, skoro nie jest pan jednym z nich?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nie, to nie ja się zgłosiłem, ja zostałem zgłoszony.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Przez kogo?!</div>
<div style="text-align: justify;">
-Archiwistę Urzędu.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Ale… to pan trochę marnuje swój czas, bo to szkolenie pana nie dotyczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Wiem. Mówiłem to archiwiście.</div>
<div style="text-align: justify;">
-I co on na to?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nic, a właściwie, że ma to w dupie i jak mi się nie podoba to mogę sobie porozmawiać z sekretarzem Urzędu.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Jak to? Dlaczego w ogóle akurat pana wyznaczyli, żeby tu przyjechał?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nie wiem. Ale wydaje mi się, że dlatego, że zapytałem archiwistę o problem z instrukcją kancelaryjną. Bo od kiedy mnie zgłosił za każdym razem gdy wracałem do mojego problemu odpowiadał “zapytasz się na szkoleniu”. Więc od kilku miesięcy nie mogę rejestrować części przychodzących do mnie pism, na szczęście nie muszę nic specjalnego z nimi robić, więc mogły sobie leżeć do dziś.</div>
<div style="text-align: justify;">
-To… To niewyobrażalne…</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Cóż. Bardziej niewyobrażalne jest to, że nadal nie mam co z tymi pismami zrobić, bo okazało się, że w sumie mój Urząd nie posiada swojej instrukcji kancelaryjnej, w związku z czym najzwyczajniej w świecie nie mam możliwości jakiegokolwiek sensownego działania. Zastanawiam się, jak teraz o tym powiedzieć naszemu archiwiście, żebym nie musiał po tym jechać na szkolenie gdzieś na podlasie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ah, a samo szkolenie kosztowało Urząd niecałe 700 zł. No ale kto bogatemu zabroni.</div>
</span>Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-64040047110776577632019-01-10T10:10:00.000-08:002019-01-10T10:10:31.366-08:00Dzień dwieście dziewięćdziesiąty trzeci- skok przez płot.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ostatnimi czasy przytrafiło mi się coś, czego nigdy bym nie podejrzewał, że się wydarzy. Zostałem członkiem związku zawodowego. I to od razu w jego zarządzie. Głupia sprawa, bo ogółem nie jestem największym fanem tego typu organizacji, no ale w ramach koleżeństwa dałem im trochę nadziei. Gdyby nie to związek zostałby rozwiązany. A żeby było śmieszniej, to chyba mimo wszystko zostanie, ale to już nikt nie będzie mógł mi truć dupy. Ale powoli.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Zarząd został wybrany dość egzotyczny, nawet nie licząc mnie. Przewodniczący też jest… dziwny. To w sumie mało powiedziane. Już nawet nie chodzi o to, że jest woźnym, w końcu to też człowiek. A w przeciwieństwie do Szefa, ja nie zwykłem gardzić woźnymi czy sprzątaczkami w Urzędzie. Jest taki… szczery. Ale w złym rozumieniu tego słowa, trochę jak w tym kawale o rozmowie rekrutacyjnej:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Jaka jest pana największa wada?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Szczerość.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Wydaje mi się, że to nie wada.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-A chuj mnie obchodzi, co ci się wydaje.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">No i tak jak w kawale, też klnie jak szewc, zupełnie nie wiedząc przy kim może sobie pozwolić, a przy kim nie. I tak np. wchodzi w pyskówkę z dyrektorami wydziałów, którym nie pasuje, że przy nich i klientach Urzędu klnie na czym świat stoi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ja, mogąc już głosować, wstrzymałem się od głosu przy tym głosowaniu. Ale większość była na tak. No i przez pierwsze parę tygodni działał dość sprawnie, aż mnie zaskoczył. Prawie zacząłem żałować, że nie byłem na tak. Załatwił jakieś słodycze na święta, robił pieczątki, ogarniał kwestie kont bankowych i takich tam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Pierwszy zgrzyt pojawił się jednak przy pierwszej wizycie u Szefa wszystkich Szefów. Nie miał zbyt wiele do powiedzenia, a to co miał dotyczyło głównie jego osoby. Potem okazało się, że ta szczerość wzbogacona jest o upierdliwość. I tak nieszczęśnicy, którzy dali mu swój numer telefonu są teraz raczeni średnio 5 telefonami dziennie. Zaczynającymi się przed siódmą rano, a kończącymi po dziesiątej wieczorem. Jedna osoba już sobie zablokowała jego numer. Wow, jeszcze nigdy nie słyszałem, żeby ktoś blokował numer. Ja, szczęśliwie, usłyszałem o tym wcześniej i gdy mnie poprosił o numer to jakoś się wykręciłem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">A potem nastąpiło meritum. Kolejne spotkanie zarządu, na którym miała być dyskutowane podejście do Szefa wszystkich Szefów w kwestii podwyżek. Jego strategia? Chce dwa razy więcej niż dostać mamy. Dyskutujemy więc, że samo chcenie nie za bardzo jest argumentem szczególnie u miłującego wszelkie możliwe tabelki i wykresy Szefa wszystkich Szefów, ale ten argument do niego nie dociera. I tu zdarzyło się coś, czego nikt się nie spodziewał. Facet się… obraził. Ale nie tak, jakbyście Wy się obrazili, gdy ktoś Wam mówi, że przedstawiony pomysł wymaga dopracowania. Tylko raczej tak, jakbyście zabili mu dzieci. Zaczął krzyczeć i stwierdził, że rezygnuje. W drodze do wyjścia ktoś rzucił, żeby ochłonął, zastanowił się i wrócił.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">My w każdym bądź razie wróciliśmy do meritum problemu. A jak wrócił on, to rzucił rezygnację nie tylko z funkcji przewodniczącego, ale też członka jako takiego- pisemną. Po paru godzinach jeszcze wyciągnął swoją składkę od skarbnika robiąc przy okazji w biurze niezłe zamieszanie i spektakl dla klientów. I jakby tego jeszcze było mało wykorzystując swoje zdolności do dzwonienia do każdego, czy ten tego chce czy nie, opowiedział wszystko wszystkim, dodając przy okazji, że to reszta zarządu go wyrzuciła.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ponieważ został wybrany z braku innych kandydatów, to tak jakby komplikuje działanie związku. A właściwie bardzo szybko prowadzi do jego rozwiązania. Jak się domyślacie, mi to w sumie obojętne, ale reszta, w tym ludzie zakładający ten związek, byli dość poruszeni. Zaczęły się więc poszukiwania kolejnych chętnych, jakieś pisma do KRS i inne tego typu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Minęły dwa dni. Kolega były-przewodniczący przyszedł i powiedział, że on w sumie się zastanowił i jednak nie rezygnuje. Tak po prostu. Powiedział, żeby zwołać ludzi z zarządu i na spotkaniu powiedział “no sorry” i że on weźmie sobie to pismo z powrotem i wszystko będzie po staremu. Tłumaczymy więc mu, że zrezygnował- i to może nie taki duży problem. Złożył to na piśmie- i to można by odkręcić. Wyciągnął składki- mógłby wpłacić ponownie. Ale też sam, osobiście, kompletnie wszystkim łącznie z szefostwem o tym powiedział, przekręcając trochę fakty. To czego mu nie tłumaczyliśmy, to że przez to jego gadanie multum ludzi stwierdziło, że może faktycznie lepiej, że zrezygnował. A i tak znów nie zrozumiał.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jako, że ja do tego podchodziłem najmniej emocjonalnie- czyli całkowicie bez emocji, to postanowiłem trochę ogarnąć wszystkich i czysto technicznie, w najprostszy sposób to przetłumaczyć. Że teraz nie jest członkiem, może się zapisać jeszcze raz, a o nowym przewodniczącym będzie decydowało walne zgromadzenie, na którym każdy członek będzie mógł kandydować. I ok, rozeszliśmy się.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">A po wszystkim zaczął dzwonić po ludziach mówiąc, że z nami wszystko załatwione i znów jest przewodniczącym...</span></div>
Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-48016590755009215392018-11-15T09:03:00.000-08:002018-11-15T09:03:05.401-08:00Dzień dwieście dziewięćdziesiąty drugi- co tu się dzieje, to ja nawet nie...<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Nowy Dziad odchodzi. O tym już wiecie, choć nie mieliście okazji za bardzo go poznać. Głównie dlatego, że niczego głupiego nie odwalał, żadnych rewelacji, nuda. Będzie więc jedno wolne miejsce w moim wydziale, za jakiś czas pewnie dwa. Na razie jest miejsce Nowego Dziada, które zajął po Dziadzie i szukamy Nowszego Dziada. Kandydatka jedna już jest, o czym też wiecie. Nawet zaczęła do nas przychodzić się doszkalać. No nie powiem, żebym był wielkim optymistą w tym zakresie. Plotki się potwierdzają i dziewczyna nie jest najbardziej lotną osobą, jaką znam. Co gorzej jest też całkowicie niezainteresowana tym stanowiskiem, chyba chodzi o to, że musi tutaj przeczekać, co oczywiście nie rokuje najlepiej. Jedyne plusy to to, że jest miła ogólnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Nie dziwię się jej, moim zdaniem to bardzo nieatrakcyjne stanowisko. Lepiej na kasie w dyskoncie zarobi. Tak 2-3x lepiej. Fakt, że będzie miała więcej pracy, no ale i tak. Na jej miejscu zainteresowałbym się też pewnymi stronami internetowymi zaczynającymi się od “chat-” lub “myfree-”. Choć tam żeby zarobić musiałaby mieć pomysł, a jak już ustaliliśmy pomysłowość nie jest jej najmocniejszą stroną.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">W związku z tym nie spodziewałem się, żeby były jakieś zasadnicze problemy w najbliższym czasie z nią przechodzącą na to stanowisko. A jednak. Siedziałem sobie kiedyś sam i przychodzi kobieta. Ma ok 45 lat, dobrze wiem, bo ją znam. Pisałem chyba Wam o niej kiedyś, chciała żebym jej pisał magisterkę. Teraz od razu domyśliłem się, że przyłazi po pracę, szczególnie że pyta o Szefa, którego akurat nie ma.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Niesamowicie ujemnie wpływa ona na moje nerwy, ciągle narzeka, ale po narzekaniu zawsze dodaje, że świat jest piękny, tak jakby koniecznie chciała robić z siebie ofiarę, ale z drugiej strony gdy już to powie, to dociera do niej, że jest źle odbierana i na szybko, na byle jak, niczym organizacja 100-lecia niepodległości Polski, stara się to poprawić. I w ogóle raczej jej monolog, bo starałem się nie brać w nim udziału poza mniej lub bardziej usilnymi próbami wyproszenia jej, nie był zbyt lotny.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Ja nie jestem rasistką, ale…</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jprdl, kobieto. Jak jesteś rasistką, to powiedz, że jesteś, a nie starasz się bezsensownie wybielać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Wie pani co, ja nie jestem rasistą bez żadnego ale. Ja po prostu wszystkich nienawidzę tak samo, biały, czarny, gej, hetero.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ten potężny error, który wyskoczył jej w mózgu było widać aż w oczach, żałuję, że nie jestem w stanie nijak tego opisać lub pokazać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Nie no, na pewno pan tak wszystkich nie lubi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-A jednak, ludzkość to biologiczny śmieć nadający się tylko do użyźniania pól śmierci w Kambodży.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Teraz to już nie jest error. Teraz to już hard reset, dokładnie to chciałem uzyskać licząc, że po zbootowaniu systemu pożegna się i wyjdzie. Byłoby optymalnie, niestety nie było. Fakt, porzuciła aktualny temat, ale przeniosła się na niewiele lepszy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-A bo wie pan, dobrych mężczyzn już nie ma.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Nie ma.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-A przynajmniej wolnych.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Nie ma.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Nie no, jeszcze jacyś pewnie są.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Nie ma. Cała ludzkość dąży do regresu i zapadnięcie się w egzystencjonalną pustkę. Nie ma ratunku poza termonuklearnym holocaustem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-To może ja przyjdę jak będzie Szef.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Bardzo dobrze.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jak ja bardzo bym chciał, żeby można było po prostu powiedzieć wypierdalaj, zamiast kombinować jak się kogoś pozbyć z biura. I to nie myślę o interesantach, tylko takich trujących mi dupę po nic ludziach, których ostatnimi czasy mam wyjątkowo dużo.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jakiś czas temu pisałem Wam też o jednym facecie, który też chciałby się tu dostać. Tej kopii Szefa. Jako, że dziewczyna z poprzedniej notki tak jak pisałem, ma wyjątkowo mocne plecy, liczyłem że i ten temat jest już przeszłością. Tymczasem ledwo zdążyłem się w poniedziałek usadowić na krześle, gdy ten wchodzi jak do siebie, ściąga kurtkę i siada przy stole dla interesantów, jedynym wolnym miejscu jakie mamy żeby usiąść. To było tak irracjonalne, oderwane od rzeczywistości, nierealne i bezsensowne, że po prostu olałem to wydarzenie i kontynuowałem picie kawy całkowicie je pomijając.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dopiero Szef, który jak zwykle spóźniony wszedł do biura zareagował.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-A co Ty tu robisz?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Pracuję.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Jak pracujesz?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Na stażu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Długa historia krótko- koleś jakoś załatwił sobie staż, o którym praktycznie kompletnie nikt w Urzędzie nie wiedział i posiedzi tak ładne parę tygodni. Właściwie do momentu, w którym Nowy Dziad zniknie z wydziału.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">I teraz razem z Nowym Dziadem patrzymy na siebie ciągle nie rozumiejąc o co kaman. Koleś miał być wycięty, ale jego fizyczna forma obok nas niezbicie dowodzi, że jednak nie jest. Dziewczyna miała być i oficjalnie nic się nie zmieniło. Ale w tej sytuacji nie ma chęci przychodzić do nas przygotowywać się do przejęcia obowiązków. My nie wiemy kogo właściwie teraz mamy uczyć i czego. Czy ją, bo ona zostanie, a przynajmniej na jakiś czas zostanie. Czy jego, bo może jednak on zostanie. Ale jej nie ma, a on raczej szanse ma nikłe. Choć jego obecność wskazuje, że jednak mimo, że nikłe to jednak jakieś są. A jakby wszystkiego było mało, to Szef stwierdził, że on się nie będzie interesował. Rozumiecie? Tak bardzo boi się komukolwiek narazić (no bo ktoś o tym stażu zadecydował), że nie ma zamiaru się interesować tym, że wydział którego jest dyrektorem za kilka tygodni straci prawie połowę mocy przerobowych i nie całkowicie nie będzie możliwości ich czymkolwiek zastąpić.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Więc sytuacja wygląda tak, że laska siedzi w swoim dotychczasowym biurze obrażona z rękami założonymi, siłą rzeczy, pod klatą, koleś siedzi i się śmieje, bo udało mu się jakoś załapać na ten cały staż, Nowy Dziad siedzi i się śmieje, bo w momencie gdy szambo wybije go już tu nie będzie, ja siedzę i się śmieję, bo mimo że jeszcze odpryskami tego szamba dostanę, to liczę, że już w nieznacznym stopniu, Szef siedzi i się śmieje, bo jest idiotą.</span></div>
Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-68647880793132090582018-10-25T10:03:00.001-07:002018-10-25T10:03:41.670-07:00Dzień dwieście dziewięćdziesiąty pierwszy- wOOw.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dłuższy czas nie nadawałem, a to dlatego że dzieje się sporo w robocie i niekoniecznie pozytywnych rzeczy. Np. wybory, nieroztropnie się zgłosiłem do obsługi komisji- miało być szybko, łatwo i przyjemnie, nie było szybko, nie było łatwo i nie było przyjemnie. Ale za to jaki długi dzień się ma, gdy wstaje człowiek o 2 w nocy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ale to mało istotne. Wybory bez niespodzianek. Za to u mnie w robocie… No cóż. Nowy Dziad się zwalnia. Nie bezpośrednio przez Szefa, ale dzięki niemu nie będzie tęsknił. Szkoda- mało o nim pisałem, bo nie wpisywał się w mój prześmiewczy, kpiący i szkalujący blog. Po prostu robił robotę i nie jest idiotą. Mówisz co ma zrobić i robi, nawet sam sobie w ustawie doczyta zamiast pytać o wszystko. To tak bardzo… normalne, a z drugiej tak całkowicie obce i nienormalne w Urzędowej rzeczywistości.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">No i zaczęła się karuzela tego, kto na jego miejsce. Pisałem jakiś czas temu o jednym kandydacie. O nim przycichło, wygryzł go inny, właściwie inna. Skąd się wzięła nawet pisać mi się nie chce, bo jest idealne kopiuj-wklej z historii poprzedniego kandydata. Występują jednak zasadnicze różnice między nimi. Kopia mojego Szefa jest niewiele od niego młodsza i poznałem go już wcześniej jak był na praktykach w moim Wydziale jak robił studia. Ona to z kolei całkowite jego przeciwieństwo- młoda laska, przez którą dzisiejszy tytuł zapisałem w taki, a nie inny sposób.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Początkowo byłem nawet zadowolony. Jest młoda, to kompa i net ogarnie, a to 50% sukcesu. Może nie ma skończonych studiów, ale ja w dwa lata po maturze też ich nie miałem. Do tego dobrze się z nią gada, parę razy byliśmy na jakimś piwie czy kręglach Urzędowych. Mały minusik, że siedząc vis-a-vis musiałbym przeciwstawić swoją siłę woli sile grawitacji dwóch masywnych obiektów.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Tak było początkowo. Potem zaczęły spływać do mnie różne mniej niż bardziej pochlebne informacje. A to kiedyś gadaliśmy o czymś w robocie i powiedziałem, żeby poszukała rozwiązania problemu w BIP-ie, na czym sromotnie poległa nawet po tym, gdy już wskazałem jej dokument, w którym ma szukać. Kiedy indziej na piwie siedzieliśmy bliżej siebie niż dalej i miałem okazję parę godzin posłuchać jej wywodów. Pewnego czasu trafiła na spotkanie, na którym cisnęliśmy w RPG i miała spore problemy z dodawaniem modyfikatorów do wyników rzutu…</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Nowy Dziad zawsze gdy wracał temat patrzył na mnie i tajemniczo się uśmiechał. Nigdy nie pytałem o powody, wyszedłem z założenia, że dokładnie wiem, o które dwa powody mu chodzi. Okazuje się, że jest jeszcze trzeci, o którym nie wiedziałem (nie, nie ma siusiaka). Choć słyszałem jakieś plotki tu i tam. Podchodziłem do tego jednak z dużą rezerwą. Młoda, ładna dziewczyna, pewnie stare babsztyle ją obgadują. Nie można wierzyć we wszystko co ludzie mówią gdzieś tam za plecami innych.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-I co, gotowy jesteś na nową koleżankę? -pyta Nowy Dziad.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-W miarę, a czemu?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-No bo wiesz, jaki tam jest problem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Głupie gadanie plotkujących bab.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Ona sama mi to powiedziała.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Co? Sama ci powiedziała, że nie ma matury?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Tak.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">…---...</span></div>
Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-14112559652888873182018-09-27T10:20:00.000-07:002018-09-27T10:20:16.402-07:00Dzień dwieście dziewięćdziesiąty- Co? Co?<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ulubioną formą szkolenia dla Szefa jest samokształcenie kierowane. Bo to szkolenie, w czasie którego nie musi szkolić. Weźmie skądś prezentację, wyśle ludziom na maila i odfajkowane, wszyscy przeszkoleni. Oczywiście nikt przeszkolony nie jest, ale w papierach mu się zgadza, a kogo obchodziła by reszta. No niestety nikogo, więc jest jak jest.</span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
Problem z tym wszystkim jest taki, że żeby gdzieś wysłać to trzeba wpierw znać adresy. Nowy Dziad powiedział, że zrobi listę, ale łazić po ludziach nie będzie, żeby mu podali. Szef powiedział, że ok, to w takim razie on będzie chodził, a gdy tylko dostał listę, powiedział żebym poszedł zebrać. No dzięki. Oczywiście trochę się z nim pokłóciłem, ale to kopanie się z koniem, nie ma sensu. Wpadłem jednak na lepszy pomysł. Po co mam chodzić po wszystkich, pójdę do informatyków i wezmę listę adresów służbowych.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jak pomyślałem, tak zrobiłem i już po chwili byłem w ich progach.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Daj mi proszę listę służbowych maili.</div>
<div style="text-align: justify;">
-A po co ci one?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Muszę coś wysłać ludziom.</div>
<div style="text-align: justify;">
-No to słabo, bo większość ich nie sprawdza.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Jak nie sprawdzają służbowych maili?</div>
<div style="text-align: justify;">
-No normalnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Dobra, nie ważne. Daj mi listę.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Tylko nigdzie jej nie puszczaj. Nie chcę żeby skrzynkę zasrywał spam.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nie no, jasne. Wysyłam tylko do naszych.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Nie wysłałem nawet do wszystkich, szkolenie miało dotyczyć może ⅕ Urzędu w tym mnie. Proszę, można mądrze pracować? Ja wiem, cała idea samokształcenia kierowanego jest idiotyczna, ale w tej całej głupocie znalazłem choć jakieś sensowne rozwiązanie. Niezbyt dumny z siebie i wykonanej pracy poszedłem więc do domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
A tam już czeka na mnie Kingdom Come: Deliverance. Ogółem średnie i nie polecam w szczególności za pełną cenę. Jeśli dorwiecie promkę na Steam tak minimum 50% to możecie się zastanowić. Ja miałem tylko -40% więc gram już do końca, żeby nie mieć poczucia zmarnowanej kasy. I tak po kilku godzinach z XV-wiecznych Czech wyrywa mnie telefon. Godzina 22, dzwoni informatyk, coś niechybnie się stało.</div>
<div style="text-align: justify;">
-No co jest?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Coś ty zrobił?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Ja? Nic?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Wysłałeś maila.</div>
<div style="text-align: justify;">
-No tak, dokładnie tak jak ci mówiłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Ale do wszystkich.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Do wszystkich, których musiałem, tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Mówiłem ci, żebyś nie dawał nikomu listy.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Przecież nie dałem nikomu… Wysłałem służbowego maila, na służbowe maile paru ludzi w naszym Urzędzie.</div>
<div style="text-align: justify;">
-No właśnie! Nie tak się umawialiśmy.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Co? Mówiłeś, że nie ma wyjść bo nie chcesz spamu. Przecież nie wyszło, wysłałem do naszych.</div>
<div style="text-align: justify;">
-U nas to gorzej niż jak byś na ulicy zostawił! Ci ludzie są nieobliczalni!</div>
<div style="text-align: justify;">
-Co?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Co?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Przecież to co mówisz jest… Pojebane.</div>
<div style="text-align: justify;">
-No ja pierdolę, ale tak jest.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Dobra, ok. Zapomniałem, że nie pracuję w normalnym miejscu. Sorry. Wysłałem tylko do paru osób, mam nadzieję, że do tych co nie odbierają lub są normalni.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Ok, tylko na przyszłość tak nie rób.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Ja już się nawet dziwić przestałem.</div>
</span>Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-14924462686863836782018-09-13T08:38:00.002-07:002018-09-13T08:38:44.256-07:00Dzień dwieście osiemdziesiąty dziewiąty- +1.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Szkoda, że Google+ się nie przyjęło. I tak samo szkoda, że Google wyłączy Inbox. No ale widać nie można mieć wszystkiego i czasami od dostatku głowa może jednak rozboleć.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Niedługo będzie bolała mnie. Dostanę kolejnego współpracownika do biura. Ale co? Ale jak? Dobre pytania. I wiem, że rodzi się ich więcej, ale na te akurat jestem w stanie odpowiedzieć. Wszyscy wiemy, że kobiety mają tendencję do wkurwiania pracodawcy zachodzeniem w ciążę. Ja rozumiem obie strony sporu, bo z jednej strony ktoś może chcieć mieć dziecko (no tego akurat nie rozumiem, ale rozumiem, że tacy ludzie mogą istnieć), a z drugiej uprawianie seksu bez zabezpieczeń będąc zatrudnionym może skutkować 2-letnim wyautowaniem pracownika. Nie zawsze to są te dwa lata, ale akurat w przypadku urzędów to jeszcze nie spotkałem się z przypadkiem, żeby któraś nie skorzystała na 100%. U nas w tym momencie na tym 100% jest 5-7% całego składu Urzędu. A tak się składa, że jak urzędniczka się rozmnaża, to nie tylko powiększa się jej rodzina, ale też ilość pracowników urzędu. Bo nie idzie na zwykłe L-quattro z którego wróci za tydzień, ale wypada z obiegu na 24 miesiące. Musi więc mieć zastępstwo, które jest jak dziecko. Po tych 24 miesiącach nie znika.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ale jak to? Prosto, jak drut w kieszeni. Gdy ktoś pracuje w urzędzie 2 lata, to nie raz i nie dwa usłyszy jak radny nazywa proboszcza chujem. W związku z czym zwolnienie takiej osoby mogłoby skutkować tym, że proboszcz dowie się, że w opinii radnego jest organem znajdującym się o wiele niżej niż mózg bądź serce, którymi to oficjalnie przez radnego jest nazywanym. A to z kolei mogłoby doprowadzić do poważnego kryzysu w relacjach pomiędzy wójtem, panem a plebanem. Jednakże gdy kobieta wraca po 2-letnich wczasach w piekle, które sama sobie zafundowała, nie może być tak, że nie wróci na swoje stanowisko. Więc zastępstwo wywala się gdzieś.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">I to właśnie mi się przytrafiło. Dostaję spadochroniarza, którego nikt inny nie chce. Dla którego nie ma miejsca pracy w moim biurze, który nie będzie miał swojego komputera, a nawet jeśli go dostanie, to bez łączności z netem. Nie ma dla niego też pracy. A najśmieszniejsze, że ciągle oficjalnie o tym nie wiem, bo Szef z jakichś powodów ciągle mi nie powiedział. Ja z kolei nie wiem, dlaczego on się na to zgodził… Wróć, wiem czemu się zgodził- nie ma nawet mglistego wspomnienia jaj, żeby się postawić takiej oczywistej głupocie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ale tu sprawa się nie kończy. Koleś, który ma do nas przyjść jest po prostu kopią Szefa. Może nie 1:1, ale mimo wszystko. Nie ma jakichkolwiek przydatnych umiejętności (chciałem napisać, że gra na gitarze, ale akustycznej- a to jest totalnie lamerskie i nie metalowe), a do tego jest lotny jak 100-tonowy głaz.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">To jest dla mnie taka abstrakcja, że normalnie bym w to nie uwierzył. Ale słyszałem to już z 5 niezależnych od siebie źródeł, w tym najwyżej postawionych. To znaczy, że już niedługo będę zewsząd otoczony wariatami. Najchętniej wyskoczyłbym przez okno, ale parkuje pod nim zbyt ważna osoba swoją S-Klasą (w leasingu na firmę, więc nie musi go wykazywać) i jakoś tak onieśmiela mnie wizja zniszczenia go swoim żałosnym cielskiem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">No cóż, wytrzymać jeszcze trochę.</span></div>
Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-87358454972512594842018-08-30T10:34:00.000-07:002018-08-30T10:34:10.439-07:00Dzień dwieście osiemdziesiąty ósmy- powrót króla.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Wróciłem. Cieszycie się? No ja tak średnio.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ale żeby nie było, że tylko źle i niedobrze. Cieszę się, bo od razu po mnie na urlop poszedł Szef, a to znaczy, że jego zakazanej mordy nie będę widział niemal dwa miesiące. DWA MIESIĄCE. Zacząłem profilaktycznie brać leki, żeby mi nie odwaliło z tej radości. Praca idzie jak nigdy, wszystko bezproblemowo, mało tego- skarbnik do mnie ostatnio dzwonił tylko po to, żeby powiedzieć jak dobrze mu się ze mną pracuje. Wierzcie lub nie, ale tak było. Wszystko idzie do przodu, gdybym tylko nie musiał z każdym głupim pismem latać po podpis pół Urzędu… Jak na mój gust Szef może nie wracać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">O, pardon. Dwie sprawy nie idą gładko i nie idą do przodu. Obie zostawił mi Szef przed pójściem na urlop. Pierwsza to kwestia faktury. NIENAWIDZĘ płacić faktur w Urzędzie. Do tego stopnia, że jak jest jakiś mały zakup, powiedzmy dorabianie klucza, to płacę z własnej kieszeni. Serio, mój czas i nerwy są więcej warte niż te 6 zł. To jest po prostu chore, powinienem mieć możliwość swobodnego dysponowania budżetem wydziału na zadania wydziału… A nie, czekaj, zapomniałem, że dzięki Szefowi mój wydział właściwie nie ma budżetu, no to tak, czym jak mogę sobie dysponować.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Tak więc jedną zostawił mi Szef, myśląc że będę musiał się z tym bujać. I to wyjątkowo dość poważnie, bo sobie ją przetrzymał, termin płatności już jakoś blisko, a sprzętu za który płacimy jak nie było tak nie ma. Był- ale uszkodzony i został odesłany do wymiany. Na jego miejscu odesłałbym też fakturę, no ale on postanowił tego nie robić. Jedyne, czego nie podejrzewał, że firma nie będzie się spieszyła i nowy towar nie przyjdzie przed jego powrotem. Ja sam nie będę puszczał faktury, póki nie mamy sprzętu. A jak skarbnik, któremu tak dobrze się ze mną pracuje, zacznie srać ogniem to chętnie powiem mu, kto postawił nas w takiej, a nie innej sytuacji.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Drugi problem jest trochę bardziej kłopotliwy. Wracając do roboty oczywiście szybko zacząłem korzystać z umywalki, a tam… Cały suszak zawalony naczyniami. No dobra, to pomyślałem, że aby nie jeść jak zwierzę, to sobie wezmę talerz do pizzerki (BTW mam koło roboty świetne pizzerki). Chwytam pierwszy, drugi, siódmy- wszystkie ujebane jak stół w TVN. Patrzę po kubkach, uwalone. Wywaliłem wszystko i zacząłem myć. Może i bym tego nie robił, gdyby nie to, że potrzebowałem talerza, talerzyków i filiżanek. Wiadomo, powrót z wczasów, wolne biuro to od razu robi się ruch jakiego nigdy nie ma. A do tego potrzebowałem wolnego miejsca na swój kubek.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ostatecznie z tego ostatniego zrezygnowałem. W czasie zmywania wyraźnie poczułem, że coś śmierdzi ze zlewu. No nic, poczekałem na panią sprzątaczkę i zalaliśmy całość kretem. Spłukaliśmy, potem zalaliśmy ponownie. Jak już poszła samotnie spłukałem całość po raz drugi. Ciągle wali. Zgodnie z jej radą zalałem całość domestosem. Potem spłukałem. Nadal wali. Wziąłem więc odkręciłem wodę, żeby może wymienić ją z tym co stoi w syfonie. Ciągle wali. Następnego dnia powtórzyliśmy procedurę, znów bez efektów. Jutro idę do woźnego, będzie rozkręcał syfon i czyścił, jestem ciekaw czy coś to da.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">A jeszcze bardziej jestem ciekaw, co tu się odjaniepawliło podczas gdy mnie nie było.</span></div>
Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-32465287355081806382018-07-26T09:17:00.003-07:002018-07-26T09:17:39.811-07:00Dzień dwieście osiemdziesiąty siódmy- jak pech, to pech.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jak wiecie od dłuższego czasu walczę ze swoim komputerem, 11-letnim rzęchem dla którego bootowanie systemu wydaje się być już zadaniem ponad siły i możliwości, mimo że to tylko XP. Oczywiście to ten w pracy, w domu jako PC Master Race mam maszynę, która z założenia miała pociągnąć każdy tytuł… Choć do premiery CP2077 chciałbym już wymienić GPU (dzięki, górnicy kryptowalut…). Może dlatego ból w pracy jest jeszcze bardziej odczuwalny.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Choć ostatnio, dzięki temu że w Urzędzie pojawił się nowy informatyk, wreszcie udało się podwoić ilość ramu, jaką dysponuję. Z 1 do 2 gb. Tak, to ciągle śmiesznie mało, ale różnica w działaniu jest oszałamiająca. I to nawet nie jest żart, choć ciągle jest ona daleka od tego, co chciałbym widzieć.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Nic to, lotem błyskawicy po Urzędzie rozniosła się plotka, że będzie przetarg na nowe komputery. Co prawda, żeby wymienić wszystkie, które są niezbędne do wymiany potrzeba 50 zestawów, a kupione będzie 35, no ale zawsze jakaś nadzieja. Szczególnie, że mój komputer jest jednym z najstarszych w Urzędzie jako takim. Żyłem więc w nadziei, że ten rupieć, który ledwo dycha i właściwie co chwile się coś w nim krzaczy będzie wymieniony.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Aż przyszedł sądny dzień, gdzie od samego rana miałem z nim problem. Mijając na korytarzu nowego informatyka poprosiłem żeby wpadł, ale nie musi się spieszyć, nic pilnego. Po troszkę ponad godzinie zjawił się na miejscu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-No co tam?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-A wiesz, komputer się nie włącza.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Po dwóch godzinach walki doszliśmy do kresu pomysłów, co by z nim zrobić.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Wiesz, Ty to jednak masz pecha.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Czemu? -spytałem niepewnie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Za 2 tygodnie kupujemy nowe kompy, a ten muszę wymienić ci teraz. Więc dostaniesz gówno, ale lepsze od tego. Ale lepsze, więc nie dostaniesz nowego.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Biednemu to zawsze wiatr w oczy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-A nie da się jakoś, nie wiem, zamarkować choć że chodzi? Ja tam trochę się z nim jeszcze przemęczę, potem urlop, to zanim wrócę to tak akurat na nowy, nie?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Ale tego chyba już nie postawimy…</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Wiesz, całe wieki administracja funkcjonowała bez komputerów. Wyciągnę sobie z szafy maszynę do pisania, dam radę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Macie maszynę do pisania?!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Tak…</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Nie, tak się nie da. I tak muszę coś powiedzieć u siebie, co naprawiłem, co chodzi, a tu nie chodzi i nic z tym nie zrobimy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-A gdyby tak, załóżmy, ktoś po znajomości wygrzebał mi ze śmietnika najgorszy szajs, jaki może znaleźć, ale jeszcze będący trochę na chodzie, przyszedł z nim tutaj i zamienił dyski?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Nooooo… Ktoś po znajomości mógłby to faktycznie zrobić.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">I tak oto stałem się posiadaczem równie starego złomu, co miałem wcześniej, ale będącego wciąż na chodzie. Kolejny kryzys zażegnany, mam tylko nadzieję, że wymienią go w najbliższym czasie na nowego...</span></div>
Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-37349976982171904362018-07-12T09:47:00.001-07:002018-07-12T09:47:04.977-07:00Dzień dwieście osiemdziesiąty szósty- I missed.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Moje miasto od zawsze jest miastem. W sensie- od kiedy historia pamięta. Gdy tylko pojawiło się po raz pierwszy w zapiskach, to już funkcjonowało jako miasto. I to mocno ufortyfikowane, leżące na ważnym szlaku komunikacyjnym. Ze wszech stron otoczone murami i przeszkodami wodnymi, nie raz w swoich dziejach było oblegane, czasami nawet zdobywane. Także przez Polaków. Wieść gminna niesie, że od zawsze też jego mieszkańcy byli wyjątkowo gościnni co potwierdzać ma powtarzana z ust do ust plotka. Otóż w zamierzchłych wiekach, gdy polski król po raz kolejny chciał nas podbić, a my się dzielnie broniliśmy, oblegający osuszyli fosy, po czym puścili się czym prędzej pod mury. Zapomniało im się tylko poczekać, aż muliste dno wyschnie i zdecydowana większość została wystrzelana lub zawróciła brodząc po szyję w błocie. Pod same mury dotarł jeden jedyny rycerz, czy żołdak (ciężko stwierdzić jego stan) i nie za bardzo miał jak wrócić. Więc obrońcy spuścili mu liny, wciągnęli na mury, umyli, nakarmili, dali nowe ciuchy i pogonili główną bramą. Tacy gościnni.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Nie ma się więc co dziwić, że gdy po raz kolejny w tym tygodniu przyszedł do mnie pewien koleś, z którym współpracujemy od wielu już lat, to od razu zaproponowałem mu herbatę. W tak zwanym międzyczasie on z kolei skoczył do naszego kibelka, który jest pod drzwiami innego Wydziału. Po czasie jakimś wrócił, posiedział chwilę, jak na niego wyjątkowo krótką, wypił herbatę i rakiem wycofał się do drzwi. Ucieszyłem się, bo raz że miałem robotę, dwa że po raz kolejny zaczęło walić z odpływu zlewu i trochę głupio się gościowi tłumaczyć.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ledwo drzwi za nim trzasnęły rozdzwonił się telefon. Nasz “kibelkowy” Wydział.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-X jest u was?!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Krzyknął głos nieznoszący sprzeciwu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Wiesz Adam, śmieszna sprawa, właśnie wyszedł. Dosłownie w momencie jak zacząłeś dzwonić.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Czy on jest pojebany?!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Pardon?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Czy on jest PO-JE-BA-NY się pytam?!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Ale o co chodzi, bo nie jestem w temacie?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Zasrał cały kibel. CAŁY. Nic nie mówił?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Nie… No ale to nie wiem, spuść wodę i po problemie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Po problemie, po problemie… A jak mam spuścić deskę? Albo podłogę?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Co?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Chodź tu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Poszedłem tam. Jak tylko na korytarz wszedłem poczułem, że śmierdzi. Okna pootwierana na oścież wszędzie i wentylatory stojące w nich starające się wdmuchać świeże powietrze.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-No co jest?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Idź zobacz.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Z duszą na ramieniu otworzyłem drzwi do kibla, a miazmaty wydobywające się stamtąd niemal zwaliły mnie na podłogę. Nie kłamali, zasrane wszystko, nie tylko kibel, deska, podłoga, ale uwalona gównem były nawet ściany, nie mam pojęcia jakim cudem… Zachowując resztki ulatującej świadomości wycofałem się w bezpieczne miejsce, po czym poszedłem zgłosić ten fakt w organizacyjnym. Jeszcze nigdy nie musiałem tak bardzo walczyć z powagą zgłaszając jakiś palący problem, a ten był faktycznie palący. Koniec końców przysłano sprzątaczki, na 2 tury (!), które z zastaną apokalipsą walczyły grubo ponad 2h (!!), a my sami mieliśmy pół dnia kibelek wyłączony z użytku… I jak to podsumował Adam:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Ja rozumiem, choć nie rozumiem, że komuś może się przytrafić, ale gdyby choć powiedział…</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Aha. I to u mnie nie waliło ze zlewu...</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/osAhJ_Kl_J0/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/osAhJ_Kl_J0?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-14350718365060632322018-07-05T09:29:00.000-07:002018-07-05T09:29:06.695-07:00Dzień dwieście osiemdziesiąty piąty- handlowanie z wariatami.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jak radzicie sobie w pracy z wariatami? Serio pytam, o chorych psychicznie, a nie wariatów w sensie potocznym. Bo ja mam taki problem, że nie wiem jak sobie poradzić. I nie myślę tutaj o Szefie.</span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
Widzicie, mamy w mieście chorego psychicznie… no dobra, jest ich więcej, ale chodzi mi o jednego, co akurat sobie upatrzył na cel Urząd. Nie jest na tyle szalony, żeby trzeba było go trzymać w zakładzie, a też nie ma ograniczonych praw, z których niestety skrzętnie korzysta.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
Początkowo dosłownie zawalając nas pytaniami o informacje publiczną odnośnie wszystkiego. WSZYSTKIEGO. Odpowiadaliście kiedyś oficjalnie na pytanie “czy jeśli do urzędu wedrze się wataha zdziczałych psów, które pożrą dokumentację, to urząd będzie w stanie ją odtworzyć?” Bo ja tak. I najgorsze, że nie mogę napisać tego, co chciałbym. A z pewnością kończyło by się to na “spierdalaj”. I zapewniam, że Wy też byście tak chcieli kończyć wiedząc, że czeka na Was jeszcze 400 zapytań. Tylko w tym miesiącu… Ale niestety, jako urząd nie możemy.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
Mamy już wypracowane wszystkie możliwe sposoby odmowy udostępnienia informacji lub prośby żeby “wypierdalał” bez użycia słowa “wypierdalaj”. I dopóki nie widzę go, to jeszcze jakoś to idzie. Ale ostatnio wymyślił, że nie będzie pisał, będzie przychodził.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
Żałuję, że nie mam monitoringu w biurze, bo bardzo chciałbym zobaczyć jak można mordować wzrokiem utrzymując przy tym nienagannie profesjonalny uśmiech i proponować wody z arszenikiem. I zawsze przychodzi w najgorszym możliwym momencie. Np. tak jak teraz gdy staram się wymyślić jak w sezonie urlopowym dopiąć przetarg ze skandalicznie krótkim terminem (obyście wszyscy tam w Warszawie sraczki dostali, w każdym jednym ministerstwie). A to nagle otwierają się drzwi i wchodzi moje nowe nemezis.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-Dzień dobry, można?</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-Nie, wypierdalaj stąd w podskokach- chciałoby się powiedzieć, ale trzeba- tak, oczywiście, słucham.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-Bo ja reprezentuję polskie rolnictwo.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-Tak, wiem. Poprzednio już mi to pan tłumaczył.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-No i chciałem zapytać.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-O co?</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-O Marię Skłodowską-Curie.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-O CO?</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-O kogo.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-...</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-O Marię Skłodowską-Curie. Wie pan, że to była wybitna badaczka?</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-Tak wiem, i co w związku z tym?</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-I ja tą informacją wywiesiłem na jej pomniku w parku.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-Na tym dopiero co odrestaurowanym?</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-Tak.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-No super…</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-No nie, bo państwo mi to ściągnęli!</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-I nie rozumie pan dlaczego?</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-Nie. I nie życzę sobie takiego traktowania.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-No dobrze. Ale to nie do mnie z tym, ja z tego nie ściągałem.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-A dla pana to ja przyniosłem to.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
I bach, kilkadziesiąt pokserowanych kartek.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-A co to?</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-To o Skłodowskiej.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-Co o Skłodowskiej?</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-No materiały o jej życiu?</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-Ale panie, na co mi to?!</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-No żeby pan wiedział.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-Kim była Skłodowska?</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-Tak.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-To tak się nie robi, jak chce pan złożyć jakieś dokumenty do urzędu to proszę przez biuro podawcze albo do Szefa wszystkich Szefów.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-Dobrze, do widzenia, przepraszam.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
-Do widzenia.</div>
</span><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
<br /></div>
</span><div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Wiecie co wylądowało godzinę później na moim biurku z wbitą datą wpływu i dekretacją Szefa wszystkich Szefów?</span></div>
Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-75520655999537183402018-06-14T10:59:00.000-07:002018-06-14T10:59:07.334-07:00Dzień dwieście osiemdziesiąty czwarty- ptaszek.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Wypełnialiśmy dziś ankiety, wszyscy, dla kontroli wewnętrznej. Ankiety trochę bezsensowne z jednej strony- anonimowe, więc co im niby da, że 69% odpowie, że ich przełożony nie przykłada się do nadzoru nad wykonywanymi przez wydział zadaniami. No poza tym, że wiedzą że jakaś część dyrektorów się nie przykłada. Z drugiej strony kontrola wewnętrzna żyje zbyt dobrze z szefostwem, więc szczera odpowiedź na pytanie o etykę pracy szefostwa urzędu mogłoby się zakończyć wezwaniem do odpowiedzi “co kurwa znaczy, że nie mam etyki?” Paradoks, że tym pytaniem w sumie sami by sobie odpowiedzieli na nie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Więc może i dobrze, że jednak była anonimowa. Choć nie dla wszystkich, o czym za chwilę. Bo wpierw musimy się przyjrzeć, jak ankietę wypełnia Szef. A on robi to tak, jakby pisał sprawdzian. W sensie, że na każde pytanie jest dobra i zła odpowiedź. Np. pytanie czy obieg informacji wewnątrz urzędu przebiega sprawnie. I ja i Ty wiemy, że sam to oceniasz i podajesz swoje odczucie. Wg Szefa z kolei, jest konkretna odpowiedź, w którą musi się wstrzelić. Zgodnie z jakimiś odgórnymi wytycznymi. Na logikę, szefostwo chce, żeby wszystko było dobrze, więc odpowiedzią na pytanie jest- tak, obieg jest sprawny. Podczas gdy rzeczywistość jest dokładnie odwrotna. No chyba, że za sprawny obieg informacji uważacie, że dowiaduję się o rzeczach urzędowych w moim urzędzie z wiadomości w radiu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Żeby tego było mało, swoje odpowiedzi z jakiegoś dziwnego powodu konsultuje ze mną. Nie do końca ogarniam dlaczego, choć podejrzewam, że wiąże się to z jego brakiem wiary w swoje własne zdolności intelektualne. Akurat w tym się z nim całkowicie zgadzam.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Mnie to nie dziwi, Was nie powinno również. Wszyscy wiemy, że Szef jest najgorszym możliwym lizodupem, który nie jest zdolny powiedzieć przełożonemu prawdy. Przede wszystkim dlatego, że się go boi. Czego jednak można się bać w anonimowej ankiecie? Dobre pytanie. Otóż właśnie dla niego ta ankieta anonimowa nie była. Bo się na niej podpisał. I przystawił swoją pieczątkę. Chyba tak, żeby nikt nie miał wątpliwości kto to wypełniał i oczywiście- wg niej wszystko w Urzędzie jest super i ekstra.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Mam nadzieję, że szefostwo jednak nie będzie z tego zadowolone, no ale moje marzenia są raczej budowane na bardzo daleko idącym myśleniu życzeniowym i ruchomych piaskach. Po prostu stwierdzą po raz kolejny, że Szef jest idiotą, co i tak stwierdzili już wszyscy wkoło i to wielokrotnie. Dlatego ja szczerze wypełniłem swoją ankietę. Szkoda, że z niej wyjdzie tyle samo co z ankiety Szefa. Nic.</span></div>
Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-78788213768799802332018-05-31T10:29:00.001-07:002018-05-31T10:29:09.867-07:00Dzień dwieście osiemdziesiąty trzeci- szala la, szala la, mydełko fa.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dzisiaj notka nie o Urzędzie choć urzędowa, więc mam trochę problem z numeracją… No nie ważne, przejdźmy do meritum. A meritum jest takie, że po pracy tutaj mam kilka spostrzeżeń, którymi mógłbym się podzielić ze wszystkimi, którzy może zaczną pracę w urzędzie, lub już pracują a jeszcze tego nie dostrzegli. I wyjątkowo nie będę pisał o porzuceniu marzeń o dobrych zarobkach czy przyjaznym miejscu pracy. Nie, dziś zajmę się bardziej przyziemnymi rzeczami.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Każde biuro, do którego traficie, będzie wyposażone w podstawowy zestaw utensyliów- łyżki, kubki, jakieś noże, szklanki… Nie korzystajcie z nich. Serio, nie róbcie tego. Poziom ich czystości jest daleki od idealnego. Co jest też powodem, że każdy ma swój kubek, a często i sztućce i Wy też powinniście mieć. Swoje własne, nikomu nie wydawane, nie pożyczane. Ja mam po prostu zwykły kubek i niezbędnik Spork od Light My Fire. Oba trzymam w swoim biurku, sam je używam, sam je myję.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">To bardzo ważne- sam je myję. Nikt inny. W niektórych z naszych biur (mimo wyraźnego zakazu z góry) urzędnicy wykorzystują do zmywania naczyń sprzątaczki. Ja już widziałem sprzątaczkę wpierw czyszczącą kibel, a potem w tych samych rękawiczkach zmywającą kubki. Zawsze myjcie sami.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Problem zaczyna się, gdy idziecie gdzieś indziej na kawkę. W innym biurze na 99% dostaniecie kubek dla gości, a jakich gości mamy w Urzędzie zaraz przeczytacie. I tutaj zaczyna się ekwilibrystyka- albo nie będziecie pili, albo będziecie odwiedzać tylko te biura, w których wiecie, że to wszystko jest myte (u nas niektórzy mają ten luksus, że posiadają zmywarki…), albo zaopatrzycie się w kubek termiczny zamiast zwykłego i z nim i własną kawą pójdziecie do innych.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Powód tak mocnego pilnowania swoich rzeczy jest bardzo prosty. Nie wyobrażacie sobie (no może wyobrażacie) jacy ludzie codziennie przychodzą do urzędów. Dlatego też nie radzę siadać gdy czekacie w kolejce na korytarzu i widzicie, że są krzesła/ławki pokryte jakąkolwiek tkaniną, gąbką, czymkolwiek co nie jest gołym plastikiem/metalem. Wierzcie lub nie, ale widziałem już wystarczającą ilość meneli drzemiących sobie na nich i w tym samym czasie tracących kontrolę nad pęcherzem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Albo długo nie zapomnę babci wchodzącej do Urzędu przede mną. A przynajmniej jej ropiejącej i oczywiście nie opatrzonej w jakikolwiek sposób rany na dłoni. Dlatego jeśli tylko możecie nie używajcie klamek w urzędach. Drzwi są uchylone? Otwierajcie je nie trzymając za klamkę. Dziennie setki, czy tysiące osób za nie chwytają, a wymienionych wcześniej meneli czy babć jest aż nadto. A ponieważ nie zawsze da się użyć drzwi nie korzystając z klamki, to kolejną rzeczą niezbędną na stanowisku pracy jest żel antybakteryjny. Po każdej eskapadzie po biurach przynajmniej porządnie umyjcie ręce.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Kolejną bombą biologiczną są kible. U nas długi czas wszystkie były ogólnodostępne. Ja miałem ten komfort, że zawsze pracowałem w biurach ulokowanych mocno poza głównym nurtem, a dodatkowo kible do nich przypisane nie były opisane. W pozostałych… armagedon. Co tam się nie działo? Chyba wszystko, łącznie z robieniem sobie przez okolicznych alkoholików przyjemnej meliny, szczególnie zimą. Papier, ręczniki, mydło- to ginęło całymi tonami. Ja rozumiem wiele, ale kraść papier toaletowy? W końcu wszystkie zostały zamknięte na odwiedzających poza jednym, strefa mroku tym samym została ograniczona do jednego pomieszczenia. Fun fact- jeśli chcecie z tego przybytku skorzystać, musicie wziąć klucz w biurze podawczym. Wziąć osobiście, nikt z urzędników w życiu go nie dotknie żeby Wam podać. Jak już będziecie ostro srali ogniem, żeby jednak podali, to zrobią to całą tacką całkowicie unikając kontaktu z tym kluczem jakby był rozgrzany do czerwoności.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ergo- wydaje mi się, że niewiele jest brudniejszych miejsc od urzędów. Pamiętajcie o tym. Ja po tych wszystkich widokach myję lub wycieram ręce żelem średnio 20 razy dziennie. Niby częste mycie skraca życie, ale serio. Ta babcia z ropiejącą dłonią przelała moją czarę goryczy.</span></div>
Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-49585431942845128262018-05-24T09:05:00.002-07:002018-05-24T09:05:54.117-07:00Dzień dwieście osiemdziesiąty drugi- bzzt.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jeśli myślicie, że temat maili się skończył, to jesteście w błędzie. Szef wreszcie postanowił się zalogować do swojej skrzynki. Choć oczywiście nie mogło się obyć bez problemów. Więc po ogłoszeniu wszem i wobec, że zamierza uczynić tą jakże istotną czynność usiadł przy swoim biurku i zaczął stukać. Teoretycznie nie powinno być to problematyczne- ma kartkę z wydrukowanym adresem i hasłem- wystarczy przepisać. To jednak z jakichś powodów okazuje się być trudniejsze niż być powinno, o czym dobitnie świadczy marudzenie Szefa pod nosem. Zawsze tak robi licząc, że ktoś się zainteresuje co źle idzie i go zapyta. Ja wtedy celowo go ignoruję. Dobrego dnia to i z pół godziny się uda przetrzymać, a dziś był dobry dzień. Wreszcie więc nie wytrzymał i zawołał mnie do siebie, bo nie może się zalogować na urzędową pocztę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ja jestem takim typem człowieka, że jeszcze zanim zwlekę tyłek z krzesła mam opracowany cały plan co z tym fantem zrobić, co i dlaczego mogło pójść nie tak i jak to naprawić. I tak, ze wszystkim tak robię, nie inaczej więc mogło być w tym momencie. Co więc idzie źle? Albo źle wpisuje swój login, albo co bardziej prawdopodobne losowo wygenerowane hasło złożone z liter wielkich i małych oraz cyfr. Mógł przypadkowo zmienić układ klawiatury. No więcej możliwości w tej chwili nie widzę, może Wy coś jeszcze sobie wymyślicie czytając to.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Czegokolwiek jednak bym nie wykombinował, czy wykombinowalibyście Wy, jestem niemal pewien, że nie odgadliście faktycznej natury problemu. Natury, która uderzyła mnie od samego przekroczenia progu biura Szefa, wystarczyło jedno spojrzenie na monitor. Od razu przestałem się dziwić problemom z logowaniem. Czego innego by się spodziewać, jeśli Szef próbuje się zalogować na urzędowy mail przez Onet?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Tak, dobrze czytacie. Na urzędowy mail, do naszej domeny, próbuje się zalogować przez logowanie do poczty Onetu… To jest tak abstrakcyjne, że mam ochotę powtórzyć to raz jeszcze, ale myślę że zrozumieliście najdalej za drugim razem. Wszystko mógłbym wymyślić, ale widać są pewne poziomy głupoty które są dla mnie niewyobrażalne.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Skąd się bierze ułomność technologiczna Szefa? Na pewno z jego głupoty. Jest młodszy od moich rodziców, a moja matka śmiga po Fejsie i Instagramie, z kolei ojca biurko przypomina stanowisko kierowania Gwiezdnej Floty bo zza monitorów już właściwie tego biurka nie widać. Tymczasem na szkoleniu z używania defibrylatora AED Szef wdał się w długą kłótnię z prowadzącym, jakie to nie jest bezsensowne bo przecież tylko ludzie tracą czas, a i tak nie umieją obsłużyć. Jeśli nie mieliście nigdy do czynienia z takim urządzeniem to dam Wam właściwie kompletną instrukcję obsługi- otwieracie skrzynkę, wyciągacie defibrylator, bierzecie elektrody (w tym momencie defibrylator zaczyna mówić co macie robić), przyklejacie jedną do klatki, drugą po przeciwnej stronie ciała na boku, jeśli reanimujecie niedźwiedzia to wcześniej golicie miejsce przyklejenia dołączoną do zestawu golarką. Od tego momentu defibrylator robi wszystko sam i gdy jest potrzeba strzelić delikwenta, to Wam mówi, żebyście wcisnęli wielki, żółty, mrugający przycisk. Tyle. Szef nie umie.</span></div>
Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-64760684943383734712018-05-10T09:05:00.001-07:002018-05-10T09:05:38.474-07:00Dzień dwieście osiemdziesiąty pierwszy- I bless the rains down in Africa.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jeden telefon. Ok. Dwa telefony. Ok. Trzy telefony. Jakoś daję radę. Czwarty. Bierze mnie kurwica.</span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
Nie wiem, z pewną regularnością rozmyślam, kto i kiedy wymyślił adres naszego Urzędowego, czy raczej wydziałowego, maila. Musiał to być jakiś kompletny idiota, co akurat mnie nie dziwi. Bardziej dziwi mnie, czemu jeszcze się tym nie zająłem, żeby go zmienić. Pewnie dlatego, że jesteśmy tak zacofani, że maila prawie się u nas nie używa. Ale gdy już trzeba i za każdym razem powtarzać go ponownie zaczyna być to niesamowicie wkurzające.</div>
<div style="text-align: justify;">
Brzmi on mniej więcej tak wsdfkrrd-małpa-dalejwszystkonormalnie.pl Co sprytniejsi pewnie już się domyślili, że skoro zaczyna się od W to jest to po prostu skrót od przydługawej nazwy mojego wydziału. Może teoretycznie ma to jakiś sens, ale w codziennej praktyce każda rozmowa wygląda tak:</div>
<div style="text-align: justify;">
-Może poda mi pan maila?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Może nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
-No niech pan poda.</div>
<div style="text-align: justify;">
-wsdfkrrd.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Słucham?</div>
<div style="text-align: justify;">
-wsdfkrrd.</div>
<div style="text-align: justify;">
-E…</div>
<div style="text-align: justify;">
-W-S-D-F-K-R-R-D</div>
<div style="text-align: justify;">
-Co?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Wojtek-Sylwia-Dorota-Franek-Kasia-Roman-Roman-Dorota.</div>
<div style="text-align: justify;">
-...</div>
<div style="text-align: justify;">
Więc po piątym telefonie po prostu wstałem i poszedłem do informatyków.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Musimy mieć nowego maila, z tym nie da się pracować.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Czemu?</div>
<div style="text-align: justify;">
-wsdfkrrd.</div>
<div style="text-align: justify;">
-No, i?</div>
<div style="text-align: justify;">
-WSDFKRRD kurwa mać, sam sobie to dyktuj każdemu dzwoniącemu parówo!</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nie widzę problemu, ale ok. Tylko nie ja się tym zajmuję.</div>
<div style="text-align: justify;">
No tak, ale pokłapać gębą to zawsze jest komu. Kolejne pół dnia chodziłem za kolesiem, który się tym zajmuje. A gdy go wreszcie dorwałem dowiedziałem się, że już odchodzimy od polityki, w której są maile wydziałowe. Teraz każdy ma własny. O jak dobrze, o jak miło. Od razu poproszę dla wszystkich. No to lecimy z koksem.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Jaki chcesz mieć adres?</div>
<div style="text-align: justify;">
-No nie wiem, a jaka jest polityka ich nadawania?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nie ma żadnej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Faktycznie. Patrzę na listę maili ludzi z mojego Urzędu i widzę adresy we wszelkich możliwych konfiguracjach. ImięN, INazwisko, ImięNaziwsko, ImięNazwiskoWydział. Burdel totalny.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Wiesz co? Po prostu INazwisko. A stary zostaw i zrób przekierowanie na mój.</div>
<div style="text-align: justify;">
Stary niestety musi zostać, jest w zbyt dużej ilości planów, żeby chciało mi się każdy teraz aktualizować. Grunt, że mam już cywilizowany adres i to swój, więc wszystko jest tip-top.</div>
<div style="text-align: justify;">
No prawie wszystko, został w końcu jeszcze Szef.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Ale stary zostaje?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Tak Szefie, zostaje. Ale mamy teraz każdy swój.</div>
<div style="text-align: justify;">
-No to dobrze, że pomyśleli żeby przesyłać sobie wewnątrz Urzędu.</div>
<div style="text-align: justify;">
-...co? Do wewnątrz mamy NAS (którego nota bene od roku nie nauczył się używać), to jest do kontaktu głównie na zewnątrz.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nie, nie. To nie jest wystarczająco poważne. Musi wychodzić z wsdfkrrd, żeby się nie śmiali.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Co do… Albo nie ważne. Ja od dziś używam mojego…</div>
<div style="text-align: justify;">
-Ale…</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nie obchodzi mnie to. Używam swojego.</div>
</span>Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-50769992145475919012018-04-26T09:26:00.000-07:002018-04-26T09:26:02.149-07:00Dzień dwieście osiemdziesiąty- Niemiec płakał jak sprzedawał.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dziś znów będzie o naszym mieście partnerskim. Bo widzicie, jeśli oni odwiedzili nas, to i my musimy odwiedzić ich. Wspólnie trzaskamy różne projekty międzynarodowe, jednym z nich jest wymiana kadr. Nasi jadą do nich, oni do nas i tak siedzimy sobie parę dni czy tygodni i uczymy się nawzajem jak co działa.</span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
Z tej wymiany doświadczeń ja wiem jedno. Jesteśmy 100 lat za murzynami. I tu wbrew pozorom nie chodzi o różnice finansowe (choć również) co o jakość społeczeństwa. Weźmy taki wolontariat. Nasze miasto partnerskie nie ma ani jednego kierowcy autobusu miejskiego. Po prostu mają tylu chętnych do jeżdżenia za frajer, że każdy z nich po prostu siada za kółko na 4h raz na miesiąc-dwa. Ludzie udzielają innym korepetycji za darmo w ramach wolontariatu, etc., etc.</div>
<div style="text-align: justify;">
A u nas? Cóż. Pan Niemiec pyta w jakich godzinach pracujemy? Bo oni to są rozliczani tygodniowo i w sumie przychodzą jak chcą, byleby co tydzień te 39 godzin odbębnić. No to informujemy go, że u nas to się pracuje od 7 do 15. No ale jak to panowie Polacy, przecież to tak niezbyt przyjazne dla interesanta, czy macie po prostu też jak my obsługę klienta otwartą w soboty? Nie, nie, nasz drogi Hansie, my po prostu klientów mamy w dupie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Można byłoby wiele rzeczy dobrych mówić o organizacji pracy i jakości życia za Odrą, co najboleśniejsze rzeczy, których mieć nie będziemy nie dlatego, że nas nie stać, a dlatego że do nich nie dorośliśmy. Dlatego pominiemy temat smutnym milczeniem i przejdziemy do meritum. W odwiedziny do naszych zachodnich przyjaciół pojechał m.in. jeden dość specyficzny człowiek. Trochę kosmita, dlatego ochrzcijmy go Pszemek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Pszemek jest trochę oderwany od rzeczywistości, ale inteligentny. I całkiem miły, dobrze się z nim spędza czas. Jednak Szef go nie lubi, czytaj jest zazdrosny o to, że wszyscy bardziej szanują młodego Pszemka niż jego. Tzn każdego bardziej szanują niż mojego przełożonego, ale w tym wypadku obraza jest tym większa, że zna go od momentu, kiedy Pszemek był dzieckiem. Toteż starym swoim zwyczajem stara się, oczywiście za plecami tak żeby zainteresowany się nie dowiedział, jak najbardziej podkopywać jego autorytet i opowiada wszystkim, jaki to Pszemo jest niezaradny. Tak niezaradny, że jak do jego matki zapomnieli przyjechać śmieciarze, to dzwoniła do Szefa, a nie do syna. Pomija przy tym milczeniem, że gdy to robiła syn był 900 km dalej w odwiedzinach u niemieckich kolegów.</div>
<div style="text-align: justify;">
I tak opowiada wszystkim o tej niezaradności zawodowej i życiowej Pszemka i tym jak w sumie to szefostwo nim gardzi, aż jeden z wolnych słuchaczy wypalił:</div>
<div style="text-align: justify;">
-Ale wiesz, że Pszemo wrócił wczoraj z dwoma samochodami dla Urzędu od naszych niemieckich przyjaciół?</div>
<div style="text-align: justify;">
Szefa aż zatkało.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Ale… Ale jak to?</div>
<div style="text-align: justify;">
-No normalnie. Oprowadzali go po włościach i pokazali samochody jakie mają, i że u nich przepisy takie, że te po 4 latach muszą wymienić. To Pszemek spytał, a co z nimi zrobią, a oni że nie wiedzą jeszcze. To wyczuł okazję i powiedział, że w takim razie my od nich je możemy odkupić. I puścili je nam za śmieszne pieniądze (poważnie śmieszne- przypisek mój).</div>
<div style="text-align: justify;">
Tak to ubodło dumę Szefa, że aż bez słowa poszedł do swojego gabinetu. A kilka godzin później nawiedził nas Pszemek.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Słyszałem, że sprowadziłeś jakieś gruchoty? -zagaił Szef.</div>
<div style="text-align: justify;">
-No, no. Wziąłem dwa wozy, prawie nówki sztuki. Przydadzą się, czy do pomocy społecznej, czy dla zieleni, a prawie za darmo (dosłownie prawie za darmo- znów mój przypis).</div>
<div style="text-align: justify;">
-I długo musiałeś namawiać Szefa wszystkich Szefów?</div>
<div style="text-align: justify;">
-W ogóle. Po prostu je kupiłem, a Szefowi wszystkich Szefów powiedziałem jak wróciłem.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Co?!</div>
<div style="text-align: justify;">
-No. Prawie skakał z radości, taka okazja to się często nie trafia.</div>
<div style="text-align: justify;">
Własna inicjatywa, sukces, pochwały od przełożonych. Tego Szef nie mógł już znieść. Burcząc coś pod nosem wyszedł z biura trzaskając drzwiami. Już otwierałem usta, żeby coś powiedzieć, że to normalne, że z niego taki prostak codziennie, ale Pszemek mnie ubiegł.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nie wiem czy to dobrze, ale powiedziałem Sekretarzowi, że Szef jakiś pojebany jest. Mówi, że go naprostuje.</div>
<div style="text-align: justify;">
Trochę ciężko mi było szczękę zebrać z podłogi żeby coś odpowiedzieć i korzystając z okazji wciął się współpracownik Pszemka.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Dokładnie tak powiedział. W sensie powiedział “Szef jest jakiś pojebany”.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Czyżby ten bat kręcił się coraz lepiej? Na dniach podpowiem o tym mojemu wcześniejszemu wspólnikowi w kopnięciu Szefa, może wszystko nareszcie nabiera odpowiedniego przyspieszenia.</div>
</span>Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-56407443263030758042018-04-19T10:29:00.000-07:002018-04-19T10:29:07.477-07:00Dzień dwieście siedemdziesiąty dziewiąty- blitzkrieg.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Kółko Różańcowe. Całkiem dawno o nim nie było, a osiągają nowe poziomy działalności. Dwa lata temu, gdy męczyli mnie żebym wstąpił w ich szeregi powiedziałem, że tak zrobię gdy osiągną odpowiedni poziom. Dziś są blisko, a ja danego słowa nie łamię. I to mnie trochę martwi, ale zanim nastąpi minie jeszcze przynajmniej rok, lub dwa. Aż żałuję, że nie mogę Wam powiedzieć szczegółów, sami bylibyście pod wrażeniem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Do tego czasu jednak czeka ich jeszcze jeden ważny krok. Bardzo duży zakup. Tak duży, że sumując wszystko, co przez ostatnie lata dostali dofinansowane od Urzędu, to nie starczyłoby nawet na 1/7 zakupu. My dołożymy im połowę. Już mają to obiecane przez Szefa wszystkich Szefów, muszą “tylko” znaleźć resztę. Chodzą za nią już prawie rok i prawie udało im się to zebrać. Są już tak blisko, że nie odpuszczą, ale ciągle trochę brakuje.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">I tu na scenę wkracza… jak nazywa się Kółko Różańcowe po niemiecku? Nie wiem. Mein deutsch ist nicht so gut. W każdym bądź razie okazało się, że w Niemczech też są kółka różańcowe, także w naszym mieście partnerskim, o którym niedawno Wam pisałem, a z którym łączy nas wyjątkowa miłość. Przyjaciele Niemcy przyjęli za punkt honoru pomóc naszym i muszę przyznać spisują się nieźle. Także teraz słysząc o potrzebach finansowych postanowili przyjechać i wspomóc kolegów. Wpierw przeprowadzili oczywiście zbiórkę u siebie, następnie zapakowali pieniążki w kopertę i z najbliższą oficjalną wizytą pojawili się u nas.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">I tu zaczął się problem. Skoro to wszystko jest już tak ładne i oficjalne, to Urząd też musiałby się tam pojawić. Pytanie kto? Ja? Nie. Mimo, że się tym zajmuję to stwierdzono, że powinno to być na wyższym poziomie. Więc Szef. Pech chciał, że ten umówił spotkanie na ten sam dzień i tą samą godzinę z prezesami i dyrektorami jednostek podległych. Więc powiedział, że nie przyjdzie. Szef wszystkich Szefów niezadowolony, prezes Kółka Różańcowego wydzwania do mnie co teraz, bo bardzo by chciał, żeby to wyglądało poważnie, a tu taki klops. A co śmieszniejsze, oba spotkania obsługuje dokładnie ta sama osoba. Wiedziała o obu, gdzie będą, kiedy i kto jest zaproszony, a mimo to ogranizowała je jakby nigdy nic. Ja wiem, że wymaganie od ludzi łączenia dwóch faktów ze sobą to trochę ponad siły większości, no ale jednak…</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Teoretycznie Szef nie musiałby być na spotkaniu z prezesami. Tam bym wystarczył ja. Nawet byłbym szczęśliwszy, bo lepiej by się to miało szanse potoczyć. Nawet pomimo to, że jedyne co miał zrobić Szef to powitać i pożegnać zebranych. Starałem się go przekonać, że delegacja z Niemiec to jednak ważniejszy temat, no ale nie słuchał. Spotkanie trwało sobie jak trwało, na szczęście szybko się skończyło i Szef czym prędzej pojechał na drugi koniec miasta na kolejne. Czy zdąży? Nie wiem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dowiedziałem się parę godzin później, gdy zadzwonił prezes Kółka Różańcowego.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-No cześć Młody.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Cześć.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Szef zdążył.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-No proszę.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Ale następnym razem musimy zrobić wszystko, żeby nie zdążył.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Czemu?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-On jest kuźwa nieprzewidywalny. Co on wygadywał, to ja nawet nie… Słuchaj, on im ciśnie, jak my tu wszyscy bezprawnie działamy…</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Ale nie działamy bezprawnie…</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-No ja wiem, ale Szef? On ma kuźwa jakąś alternatywną rzeczywistość, w której wszystko co nie zgadza się z jego poglądem jest bezprawne. Ja już tłumaczowi szepnąłem, żeby tego nie tłumaczył, ale coś tam mówić musiał, nie wiem co…</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Mam nadzieję, że nie było zbytniego przypału.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Nie było? Po jego wyjściu nawet dzieciaki z naszego Kółka się z niego śmiały! Ja mam teraz problem jak zrobić, żeby im wytłumaczyć, że nie mogą się z niego śmiać, bo to dyrektor wydziału…</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Oj tam nie mogą…</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Przynajmniej nie otwarcie. Przy tym wariacie to nigdy nie wiadomo co mu do łba kiedy strzeli… Ale jakby co, następnym razem przedłużaj spotkanie żeby nie zdążył.</span></div>
Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-20145543792881770242018-04-12T11:14:00.002-07:002018-04-12T11:14:41.754-07:00Dzień dwieście siedemdziesiąty ósmy- garota.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Pętla wokół Szefa się zaciska. Pomalutku. Niestety nie ma na celu udusić go, a troszeczkę żałuję, tylko siłowe wciągnięcie go na właściwie tory. Otóż jakiś czas temu doszło do zmian personalnych na różnych szczeblach różnych instytucji mających większy lub mniejszy wpływ na moją pracę. O tym zresztą już pisałem kiedyś. M.in. zmienił się człowiek na stanowisku, na które chciałem kandydować, ale nie mogłem… O tym chyba też pisałem.</span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
Mimo, że kandydować nie mogłem, to zmiana jest pozytywna. Powiedzmy sobie wprost- zmiana z człowieka nie potrafiącego używać komputera, na kogoś kto m.in. pracował jako informatyk jest już wystarczająco pozytywna, nawet jakby to był jego jedyny plus, a nie jest. Szef miał nadzieję, że jako najstarszy stażem (najlepszy przykład na to, że wiek nie idzie w parze z wiedzą) zmusi go do słuchania go i będzie nim sterował samemu nie ponosząc zbytniej odpowiedzialności.</div>
<div style="text-align: justify;">
Po pierwszym spotkaniu ku mojemu głębokiemu smutkowi wyglądało, jakby miało mu się udać. Tylko wyglądało. Facet po prostu nie do końca wiedział co i z czym, a przede wszystkim kto jest kim. Każde kolejne spotkanie było już dalece nie po myśli Szefa, co zaczęło strasznie wyprowadzać go z równowagi. Do tego stopnia, że zbudował sobie małą koalicję ludzi, którzy go popierają. Małą, bo razem jest ich trzech, z trzech różnych urzędów. Tres amigos, którzy wartość mają mniej więcej na poziomie Szefa, czyli bliską zeru. Jeden z nich w ogóle się nie liczy, bo pracuje na jakąś 1/20 etatu, czy coś w tym stylu, stąd robi wszystko co Szef mu powie, bo wydaje mu się, że ten się zna. Więc nim się nikt kompletnie nie przejmuje i nie przykłada do niego jakiejkolwiek wagi, zatem de facto jest ich dwóch.</div>
<div style="text-align: justify;">
Ta dwójka co dostanie jakieś pismo, telefon, cokolwiek, dzwoni wzajemnie do siebie głównie po to, żeby trochę popierdolić głupot. Głupoty są ekstremalne i dotyczą czepiania się każdego szczegółu jaki może być. Tabela do wypełnienia bez opisu jak ją wypełnić? Telefon do siebie i piszą do kolesia, że ma im wysłać poprawioną wersję, bo inaczej nie wiedzą jak to wypełnić. I to nie ma znaczenia, że rok temu była dokładnie taka sama z opisem…</div>
<div style="text-align: justify;">
-...i możemy wypełnić wg zeszłorocznej albo zobaczyć zeszłoroczny opis.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nie, nie, nie Młody. Musi nam przysłać bo jak będziemy inaczej umieli to wypełnić?</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie przysłał. Więc oboje wpierw za telefon i wykręcanie numeru do siebie nawzajem, a potem do niego, że skoro nie chce im przysłać, to nie ma się co dziwić, jak dostanie to późno. No bo przecież muszą wymyślić jak to zrobić. I właśnie na to koleś czekał. A czekał cierpliwie, żeby przeleciał termin i gdy tylko to się stało to chwycił za telefon i wykręcił numer do przełożonego poplecznika mojego Szefa. Tamten to też niezle ziółko, jeszcze gorsze w mojej opinii od Szefa (tak, jest to możliwe)- i nie dość, że jest idiotą, to jeszcze nie ma kompletnie nic w papierach porobione. Dodatkowo jest świeżo po kontroli NIK-u, która mu to wszystko wytknęła, więc telefon z informacją, że znów nie robi papierków zadziałał jak powinien. Szybki strzał w mordę naprostował go na właściwą drogę, dziecinne “spiski” z Szefem skończyły się jak ręką uciął.</div>
<div style="text-align: justify;">
Szef oczywiście strasznie to przeżywa, jego irytacja ciągle rośnie, ciągle się nakręca i ciągle spiskuje. On jednak ma ten plus, że w przeciwieństwie do byłego współspiskowca nie pracuje sam, a ma 2 dodatkowe osoby w wydziale. No i tu problem, bo nawet jak Szef będzie szedł na spierdolenie czegoś, to niestety sporo tego ja też mam w zakresie obowiązków i wykręcenie się “bo ja nie jestem dyrektorem” nic mi nie da. Tak więc mój przełożony dalej pisze i dzwoni do kolesia z wszystkimi pierdołami tylko po to żeby utrudnić mu życie, a ten dziś już nie wytrzymał i dzwoni do mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Powiedz mi Młody, bo ja tylko z tobą mogę pogadać tam jak z człowiekiem, czy Szef jest pojebany?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Tak, jest.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dłuższa cisza w słuchawce zdradziła mi, że nie spodziewał się takiej odpowiedzi.</div>
<div style="text-align: justify;">
-To wiesz co. Wpadnij do mnie dziś, tylko nie mów mu po co idziesz bo znów będzie mi truł.</div>
<div style="text-align: justify;">
Perspektywą kawy to ja rzadko gardzę, a wyjściem z Urzędu to już właściwie nigdy, więc ruszyłem. Na miejscu pogadaliśmy sobie spokojnie, poopowiadałem mu co i jak wygląda, wytłumaczyłem mu dwie miny na które Szef stara go się wciągnąć i zapadła decyzja, że w tym wypadku też będzie musiał zostać użyty telefon.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Tylko, że wiesz, że ja i tak muszę wszystkiego pilnować, a jak nie będę pilnował to też dostanę po jajcach, c’nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Yhm… A powiedz mi, kiedy idziesz na urlop?</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Stuknięcie kubków z kawą i uśmiech zakończył to owocne spotkanie. Teraz tylko trzymam kciuki za powodzenie.</div>
</span>Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-83932276387335041812018-03-29T09:05:00.000-07:002018-03-29T09:05:18.682-07:00Dzień dwieście siedemdziesiąty siódmy- tupu tup.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Mam problemy z asertywnością. A może raczej z myśleniem- myślę ze zbyt dużym wyprzedzeniem. Przewiduję konsekwencje na wiele kolejnych etapów i gdybym o tym nie myślał, to pewnie od razu bym coś zrobił. A tak widzę długofalowy bezsens działania i się wstrzymuję.</span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
Tym sposobem wylądowałem z Szefem i planem Urzędu na jego poddaszu. Widzicie Szef, poza byciem Szefem, ma też dodatkowe samodzielne stanowisko. Problem w tym, że nie samodzielny człowiek nie powinien mieć samodzielnego stanowiska, bo sobie na nim nie poradzi. I dokładnie tak jest w tym przypadku.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zanim zaczniecie mnie raczyć mądrościami życiowymi wróćmy do pierwszego akapitu- uprę się, żeby nie pomóc mu, to zacznie gównoburzę, która będzie trwała non stop bo sprawa jest pilna, a on nawet gdyby nie był leniwy, to i tak nie ma umiejętności żeby ją wykonać, w końcu dojdzie do dyskusji na temat zakresu obowiązków, a mimo że tego wpisane nie mam, to jest magiczny zapis “wykonywać inne czynności zlecone przez przełożonych”. Kłótnia będzie trwała całymi dniami, zrobienie tego to kwestia 2 godzin. Co się bardziej opłaca, mieć rozwolnienie czy zatwardzenie? Zapraszam do filozoficznej dyskusji.</div>
<div style="text-align: justify;">
Wracając do tematu- Szef musi nanieść na plan Urzędu parę rzeczy. Jak się słusznie domyślacie człowiek, który pogubi się w obsłudze Painta nie zrobi tego. Dla mnie podstawowa obsługa programów graficznych wielką tajemnicą nie jest. No więc dobrze, tylko wpierw muszę wiedzieć co i gdzie dodać, więc Szef musiał zaznaczyć to na planach. A ponieważ nie jest samodzielny, to musiałem iść też.</div>
<div style="text-align: justify;">
Stoimy więc na poddaszu, trzyma w rękach plan piętra i drapie się po głowie. Korytarz ma kształt prostokąta, jedno wejście z klatki schodowej, obok niego urządzenie do naniesienia. Drapanie natęża się i w końcu niepewnie przykłada ołówek do kartki.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Tu?</div>
<div style="text-align: justify;">
Nie, to nie było pytanie retoryczne. Przynajmniej tak się wydaje biorąc pod uwagę, że patrzy na mnie i czeka nic nie kreśląc.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nie. Po drugiej stronie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Przesuwa ołówek wzdłuż drzwi i patrzy na mnie.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Po drugiej stronie, w sensie od korytarza, nie od klatki schodowej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Cofa się i czeka. Czeka. Czeka.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Tak, tutaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaznaczył i odetchnął z ulgą.</div>
<div style="text-align: justify;">
-To wszystko? -może nie zgadliście, ale nie ja pytam. Ja też nie odpowiadam. Po chwili ciszy Szef odwraca się do mnie i pyta ponownie- Wszystko?</div>
<div style="text-align: justify;">
-A ja mam odpowiedzieć? Przecież ja się na tym nie znam co ma być, a czego nie ma.</div>
<div style="text-align: justify;">
-No ja też, ja też, ale trzeba sobie pomagać. -przypominam, wypowiedź osoby na samodzielnym stanowisku głównego specjalisty. - Ale chyba wszystko, nie?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nie wiem, może.</div>
<div style="text-align: justify;">
-No dobra, idziemy dalej.</div>
<div style="text-align: justify;">
Jeszcze tylko 7 kondygnacji.</div>
</span>Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-11184657394646017452018-03-15T10:10:00.001-07:002018-03-15T10:10:39.109-07:00Dzień dwieście siedemdziesiąty szósty- Rodzinne Ogródki Działkowe Oesu.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Jak tam? Już po szkoleniach z RODO? Ja tak. W sumie nic ciekawego. Przynajmniej dla mnie. Od tego mamy ABI, żeby się tym martwił, ja po iluś godzinach dostawania płaskodupia dowiedziałem się tyle, że mam tylko problem z komputerem, bo Windowsa XP już raczej nie powinno się nazywać systemem bezpiecznym. “Dowiedziałem”, bo to rzecz oczywista i nie pierwszy problem jaki z nim mam. Ale co mam powiedzieć o 11 letnim kompie, w którym jedyna wymieniona od nowości rzecz to zasilacz? Miałem szansę dostać nowy pod koniec roku, ale wymienili na nowy kolesiowi co ma 5 letniego desktop i gościówce 3 letni laptop. Wiadomo, wymienia się wpierw tym, których dyrektor zrobi raban. Mój nie zrobi, więc czekam.</span></div>
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><div style="text-align: justify;">
Ale wracamy do szkolenia, Szefa na szczęście nie było w mojej grupie, ale miałem innych wspaniałych ludzi, więc skupię się na ich komentarzach. Szczególnie, że nie za bardzo podejrzewałem ich o to. Zawsze wydawali mi się… normalni? No ale cóż.</div>
<div style="text-align: justify;">
Zaczęliśmy od paru podstaw. Np. rzecz oczywista- czyste biurko jak u Durczoka. W sensie, żebyśmy nie trzymali miliona dokumentów z danymi osobowymi na wierzchu, szczególnie jak wychodzicie z roboty i zostawiacie biurko sprzątaczkom.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Pan to chyba nigdy nie pracował! - wypalił jeden z dyrektorów siedzących obok mnie do prowadzącego.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Ale czemu?</div>
<div style="text-align: justify;">
-No jak pan to sobie wyobraża? Że ja będę codziennie sprzątał papiery? Ja z nimi pracuje, to leżą.</div>
<div style="text-align: justify;">
-W sumie tak, dokładnie tak sobie to wyobrażam. To powinna być normalna sprawa, kończy pan pracę, sprząta biurko, zdaje telefon służbowy…</div>
<div style="text-align: justify;">
-Jak zdaję telefon służbowy?! -to już inny.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Zdaje pan, bo jak inaczej? Płacą panu za gotowość?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Jaką gotowość?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Jeśli ma pan telefon służbowy 24h to jest pan w gotowości i za to powinien mieć pan dodatkowe pieniądze.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Aaaa… To fajnie, ale nie. Mi chodziło, że jak mam wtedy dzwonić?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Ale po co chce pan dzwonić po pracy?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Np. do żony.</div>
<div style="text-align: justify;">
-To prywatnym.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Mając służbowy telefon mam mieć jeszcze prywatny?!</div>
<div style="text-align: justify;">
-Tak?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Przecież to bezsensu…</div>
<div style="text-align: justify;">
-Dobrze. Może przejdźmy dalej. Na telefonach i komputerach służbowych nie instaluje się nic ani nie przegląda stron bo…</div>
<div style="text-align: justify;">
-Jeszcze co!</div>
<div style="text-align: justify;">
-...bo proszę zobaczyć jaką drogą łączy się komputer zanim odpali stronę Onetu.</div>
<div style="text-align: justify;">
-No i co z tego?</div>
<div style="text-align: justify;">
-To proszę pani, że nigdy nie wiadomo co tam po drodze będzie przechodziło, o czym nie będzie miała pani nawet świadomości.</div>
<div style="text-align: justify;">
-No ale co z tego? My tam nic na komputerach przecież i tak nie mamy.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Imiona, nazwiska, adresy, numery telefonów, PESEL to pani ma?</div>
<div style="text-align: justify;">
-No tak, ale po co to komu?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Proszę pani, to bardzo chodliwy temat.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Bezsensu, to co jak chcę wejść na Onet będę musiała teraz do pracy nosić swój komputer?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Nie, niekoniecznie. Tylko może by tak pani w tym czasie po prostu… pracowała?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Phi.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Ok, kontynuując wątek komputerów to należy też pamiętać o hasłach, żeby nikt niepowołany nie miał do nich dostępu.</div>
<div style="text-align: justify;">
-W sensie co? Mam mieć hasło do komputera?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Tak proszę pana.</div>
<div style="text-align: justify;">
-I za każdym razem je wpisywać?</div>
<div style="text-align: justify;">
-Tak.</div>
<div style="text-align: justify;">
-Przecież to jest bezsensu! Ile roboty z tym…</div>
<div style="text-align: justify;">
-I najlepiej nie podłączać nic do portów USB, nawet telefonów do ładowania.</div>
<div style="text-align: justify;">
-To już jest przesada! Jak ja mam coś przenosić jak nie pendrive?!</div>
<div style="text-align: justify;">
-Sieć?</div>
<div style="text-align: justify;">
Teraz to już harmider podniósł się taki, że ledwo było słychać prowadzącego mówiącego “Ok, przerwa 15 minut…”</div>
</span>Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-79567690767774093442018-03-01T08:48:00.002-08:002018-03-01T08:48:33.808-08:00Dzień dwieście siedemdziesiąty piąty- to normalne miejsce pracy.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Pora zakończyć moje starcie epickich proporcji z Sauronem. Wyszedłem z niego… nie wiem jak? W sumie nawet do końca nie wiem, czy to koniec. Mam taką nadzieję, ale nadzieja matką głupich jak mówią.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Po ostatniej notce tego dotyczącej wiedziałem, że to nie Sauron, a Morgoth będzie moim głównym przeciwnikiem więc postanowiłem, że nie ma co marnować czasu i sił i od razu spotkać się z przeznaczeniem. Tzn, prawie od razu- odczekałem parę dni, czy by sami nie chcieli zacząć rozmawiać. Nie chcieli.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Mając więc dodatkową kwestię do załatwienia ruszyłem wraz z Szefem do jego gabinetu i gdy ta została obgadana zacząłem swoje.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Panie Melkorze, musimy o jeszcze jednej kwestii pogadać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Jakiej?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Moich dodatkowych zadań.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-A tak, tak. Wasz Wydział zaczyna się rozrastać, pora więc odjąć wam trochę obowiązków.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Zaczyna być interesująco. Tyle samo zadań, więcej kasy? Jestem za.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Dlatego odejmiemy ci Szefie kilka zadań z zakresu obowiązków.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Że co? Przecież to ja dostaję nowe obowiązki, a nie Szef…</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Tak, ale panie Melkorze, ja chciałem rozmawiać o moich obowiązkach i wynagrodzeniu za nie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Tu się nic nie martw, Szef wszystkich Szefów sprawi, że będziesz zadowolony.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Aha. Typowa gadka, zrzucić to wyżej- znaczy nie chce o nie zamierza o tym gadać. Za długo tu pracuję, żeby tego od razu nie zrozumieć. No trudno. Sauron słuchać nie chce, Morgoth słuchać nie chce. Co teraz? Jest wyjście z tej sytuacji, o ile zna się realia Urzędu. Ruszyłem więc zaraz do przeciwległego skrzydła mocno ściskając kciuki za to, żeby załoga była na miejscu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Był komplet.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-No ja tego nie rozumiem! -zacząłem od drzwi, teatralnie rozkładając ręce. Całe biuro kontroli i audytu spojrzało na mnie z zainteresowaniem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Ale o co chodzi?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-O te moje dodatkowe obowiązki.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Wszystkie papiery odłożone zostały na biurko, a wszyscy z zaciekawieniem wbijali we mnie wzrok.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-No mów, mów, o co chodzi? Rozmawiałeś z Sauronem?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">A żebyście wiedzieli, że powiem. Bo wiem, że wszystko co tu powiem najpóźniej za 30 minut wypaplacie Morgothowi.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Nie! I z Melkorem też nie. Oboje nie chcą gadać ze mną. To trochę smutne, bo czuję się, jakby tylko mi zależało na tym, żeby było wszystko bezproblemowo! A nawet nie wiem, czy się dogadamy w kwestii finansów…</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-A ile chcesz krzyknąć? -spytał jeden grubasek siedzący pod oknem.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Myślałem o TAKIEJ kwocie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Uuuuu… -powiedzieli wszyscy. -TAKIEJ kasy za dodatkowe zadania nikt nie dostaje. Maksymalnie dostają taką.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-No cóż, mogę trochę negocjować, ale TROCHĘ. Bo ja mam roboty w cholerę, a za to dostanę jeszcze więcej roboty. A do tego zamiast ze mnie zdjąć obowiązki, to zdejmują z Szefa!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-No coś ty! Oburzające. Skoro z niego zdejmują i ci dają, to powinni teraz coś zabrać tobie i dać mu!</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-O, dobry pomysł, muszę to obadać.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">I wyszedłem. Sprawa załatwiona, i Sauron i Melkor dowiedzą się o moich roszczeniach. Teraz tylko czekać. Dzień jeden, drugi, piąty… nic. Rozpoczęła się gra nerwów, wyraźnie idą na postawienie sprawy na ostrzu noża. Jeśli do tego dojdzie, jeśli nic wcześniej się nie zadzieje, to awantura będzie grubsza. Zaczynałem się już do niej przygotowywać, gdy przypadkiem zagościłem w gabinecie z Sauronem, w zupełnie innym celu.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-A to już jak tu jesteś, to masz to do wypisania.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Dostałem 30 stron ankiety i 20 instrukcji do jej wypełnienia.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Wiesz, nie wiem czy ja to jeszcze....</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Ja też nie wiem, ale wypełnij i wyślemy.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Wróciłem do biura i zacząłem sobie spokojnie czytać. O matko z dzieckiem, czego oni nie chcą wiedzieć?! Chyba długości penisa. A nie, na kolejnej stronie było i o tym. Chcą wiedzieć WSZYSTKO- o rodzinie, partnerkach, kolegach, finansach, chorobach, nałogach… Nie, nie, nie. Nie wypełniam nic, dopóki nie ustalimy ważniejszych dla mnie kwestii, głównie $$$. I z takim planem rozmowy postanowiłem do Saurona udać się z rana dnia następnego.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Następnego dnia z rana:</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Słuchaj Sauron, nie za bardzo podoba mi się to wszystko. Musimy poważnie o tym porozmawiać wreszcie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">I tu niespodziewany dla mnie zwrot akcji.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">-Ok, to daj to, zapominamy o sprawie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Co? No ale ok, planowałem albo dostać grubą kasę, albo tego nie brać. Więc, hm… Udało się?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/JovA1T98IdU/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/JovA1T98IdU?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-583566875535175284.post-1211796038419927832018-02-22T08:46:00.000-08:002018-02-22T08:46:10.073-08:00Dzień dwieście siedemdziesiąty czwarty- 100 lat za murzynami.<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Nie, nie oglądałem Czarnej Pantery. I raczej nie obejrzę. Po prostu nie lubię superbohaterów w amerykańskim “blockbusterowym” stylu. I pomimo, że widziałem ileś artykułów, które w kontekście tego filmu używały tytułów w stylu “dlaczego afrofuturyzm ma znaczenie” (Engadget) i uparcie twierdzą, że to nie jest zwykły film o superbohaterze, nie mam zamiaru się złamać. Wiecie czemu? Bo wydaje mi się, że oni wszyscy kłamią i to będzie zwykły film o superbohaterze. Tyle, że czarnym. A ja nie jestem rasistą- kolor skóry głównego bohatera nie zmieni mojej oceny filmu. Ani na lepszą, ani na gorszą.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Szef jest chory. Właściwie jest od dobrych 3 tygodni, zdążył w tym czasie zarazić mnie, przez co byłem tydzień na L4, następnie Nowego Dziada, która chora była przez weekend, aż wreszcie stwierdził, że może pójdzie do lekarza. Ten z kolei stwierdził, że przechodził i ma coś na płucach, więc zwolnienie.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">A jak go nie ma, to praca idzie szybciej. Zdecydowanie. Właściwie wszystko idzie na bieżąco i tak siedząc i się trochę nudząc w robocie wróciłem myślami do miasta partnerskiego mojego miasta. To dość wyjątkowy związek, trwający już dobre 20 lat. Mimo, że to Niemcy, a każdy prawdziwy Polak powinien ich nienawidzić, to nasza współpraca kwitnie. Myślę, że nawet w skali UE byłaby całkiem niezłym przykładem. Wiele razy w ciągu roku odwiedzamy się przy różnych okazjach, nasze służby współpracują ze sobą, organizujemy nawet festiwal rock/metal/punk dla zespołów z naszych miast. Nie ma może on rozmiarów Wacken czy Woodstocka, no ale…</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Co więcej, nasze miasta są niemal bliźniacze. Wielkościowo różnimy się w granicach błędu statystycznego, mamy podobne uwarunkowania geograficzne, turystyczne, przemysłowe… I kiedyś zastanawiałem się, jak wyglądają nasze budżety w porównaniu. Jak już mówiłem akurat się nudziłem, a to lepiej żebym przeanalizował budżet miasta partnerskiego niż Pudelka, no nie?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Wykorzystałem więc swoją znajomość niemieckiego mocno wspartą translatorem Google (serio nie wchodził mi w szkole ten język) i bez problemów odszukałem interesujący mnie dokument. Oczywiście PDF z ładną stroną tytułową, interaktywnym spisem treści przenoszącym do interesujących nas działów, z których kilka pobieżnie przejrzałem. Zgrabne tabelki, wykresy, mapki. Następnie użyłem Ctrl+F żeby wyszukać kilka interesujących mnie punktów w celach porównawczych. Zapisałem wszystko co potrzebowałem na kartce i szybko przeliczyłem z euro na nowe polskie złote.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ok, czas znaleźć nasz budżet. Też obyło się bez problemów, wszystko jest w BIPie. Tak jak u kolegów Niemców też jest w PDFie. I na tym podobieństwa się kończą. Pierwsze co rzuca się w oczy, to nasz jest zwykłym, chamskim, czarno-białym skanem. I to jeszcze krzywo zeskanowanym. Ponieważ to nie jest tekst tylko obraz, to zapomnijcie o jakiejkolwiek możliwości wyszukiwania czegokolwiek. “Klikalny” spis treści? Nawet nie żartujcie. Jak coś Was interesuje to ręcznie sobie przewińcie i czytajcie aż znajdziecie. Żadnego wykresu, ale tabele jak najbardziej. W sensie- dwie. Jedna zbierająca wszystkie przychody, druga wydatki. Może dlatego nasz budżet jako dokument jest krótszy niemal dokładnie… 7 razy. Tak, 7 razy krótszy, a nie o 7 stron.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">Ja wiem, ich budżet jest po przeliczeniu na złotówki 2 razy większy, ale mam mocne wrażenie, że przygotowanie dokumentu, który nie wygląda jak dwukrotnie użyty papier toaletowy nie jest kwestią finansów, a umiejętności i chciejstwa. Najzwyczajniej w świecie wszyscy zainteresowani mają wyjebane na, w sumie, najważniejszy dokument który decyduje o wszystkim co będzie robił Urząd przez cały przyszły rok.</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;">A jeśli myślicie, że taką ujmą na honorze się skończy, to na zakończenie jeszcze trochę soli na ranę. Zliczyłem budżet niemieckich kolegów z ostatnich 10 lat (podają w aktualnym na wykresie ostatnie 10 lat…) i wiecie co? Są 5 mln euro na plusie. Nie regulujcie monitorów- wychodzą na plusie. Czasem mieli deficyt, czasem nadwyżkę, ale ogółem są do przodu. Ja nie pamiętam kiedy ostatnio nie mieliśmy deficytu. Nie wiem, czy kiedykolwiek?</span></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/qMqkcvidX1s/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/qMqkcvidX1s?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<div style="text-align: justify;">
<span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif;"><br /></span></div>
Młody Urzędnikhttp://www.blogger.com/profile/11178210116986733408noreply@blogger.com2