"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

piątek, 20 marca 2015

Dzień sto sześćdziesiąty- powrót do zamku Wolfenstein.

Pamiętacie Kółko Różańcowe? I Nowego Dziada, który stał na jego czele? Taka sytuacja bardzo nam odpowiadała. Nowy Dziad był, jaki był, ale kompletnie brakowało mu inicjatywy i poza paroma irytującymi zrywami nic nie robił. Kółko trwało sobie w marazmie i nie trzeba było się nim zajmować i taki stan rzeczy był przez nas porządany. Jednak nie wszystkim to się podobało i młodsi członkowie wykolegowali Nowego Dziada z funkcji prezesa. Ten oczywiście teraz wydeptuje ścieżki do nas ze swoim bólem dupy, że tak dużo dla Kółka zrobił, a Ci go wydymali. No faktycznie dużo zrobił, bo po tym jak przejęli organizację liczba członków spadła o połowę. Po prostu wykreślili nieżyjących już. Składek oczywiście nikt się nie jest w stanie już doliczyć. A skąd to wiem? Bo niestety po jego odejściu wzięli się do roboty, zaczęli porządkować papiery i przystąpili do działania. A to znaczy, że i po stronie Urzędu musi coś zacząć się dziać.
Musi, bo tak nakazuje nam ustawodawca. No i teraz trzeba znaleźć jakiegoś leszcza, który by się tym zajął. A domyślacie się już, kto nim zostanie. Tzn, w sumie jeszcze nic oficjalnie i nie muszę się zgodzić, ale takie przymiarki zaczęły być robione. Szef wszystkich Szefów wymyślił sobie, że nie będzie się tym zajmował wydział współpracy z organizacjami pozarządowymi, bo mimo tego, że to organizacja pozarządowa to jej profil lepiej pasuje do mojego wydziału. I ma ktoś z niego się nimi zająć. Więc gdy tylko to usłyszał mój Szef to przyleciał do mnie i zaczął mi kreślić mroczne wizje tego, co będę musiał robić. Jaka to nie odpowiedzialność i ile zadań. Będę musiał pracować po godzinach i weekendami, chodzić na ich zbiórki i w ogóle.
Nie powiem, nie spodobało mi się to za bardzo. Choć w mglistych obietnicach było coś o bonusach finansowych, choć w nieokreślonym wymiarze. Dlatego też chciałem się spotkać z Szefem wszystkich Szefów i porozmawiać w cztery oczy o tym wszystkim. Dreptać do niego musiałem długo, jakieś 4 dni po kilka razy dziennie zanim wreszcie znalazł łaskawie czas dla mnie. A i tak przed gabinetem musiałem przesiedzieć pół godziny, bo zanim zdążyłem dobiec do jego gabinetu z mojego biura, to już ktoś się wepchnął w kolejkę. Udało się jednak porozmawiać kilka sekund, między innymi o jeszcze jednej rzeczy, o której w którejś z kolejnych notek.
I okazało się, że sprawa wygląda inaczej, niż Szef to przedstawia. Nic o pracy po godzinach, jakiejś wielkiej odpowiedzialności i udziale w zbiórkach. Minus jest taki, że zamiast wyrównać mi pensję do poziomiu odpowiedniego dla moich obowiązków, to dołoży mi obowiązków i za nie trochę grosiwem sypnie. Może. W każdym bądź razie przekazałem mu, że tak to nie będzie wyglądało i o dodatkowych obowiązkach pogadamy jak przestanie mnie dymać na kasę.
Po tym spotkaniu zostałem w pewnym rozkroku. Z jednej strony Szef, z drugiej strony Szef wszystkich Szefów. Oboje mówią coś innego i sobie przeczą. Miałem pewne podejrzenia co do tego, jak to wytłumaczyć, ale pewności nabrałem po spotkaniu z nowym szefem Kółka Różańcowego. Przyszedł do nas pewnego dnia i chwilę porozmawialiśmy. Z tego co mówił okazuje się, że to faktycznie może nie być tak tragiczne, jak nakreślił to mój przełożony. Czyli po prostu znowu kłamał, ściemniał i starał się skłócić wszystkich (w tym momencie mnie przeciwko Kółku Różańcowemu), żeby tylko przypadkiem do wydziału nie doszły jakiekolwiek nowe zadania. Nawet najprostsze.
To było parę tygodni temu. Od tego czasu musiałem już załatwiać X rzeczy z kółkiem różańcowym związane, a decyzji (i kasy) jak nie było, tak nie ma. Daję im jeszcze czas do najbliższego spotkania Kółka Różańcowego. Jeśli po nim nadal nie będzie oficjalnych decyzji to zrobię im niespodziankę. Koniec zajmowania się przeze mnie tym tematem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz