Ostatnią notkę dodałem prawie dokładnie 3 lata temu, 28 marca 2019 r. Chyba wszystkim tym, którzy jeszcze pamiętają ten blog należy się trochę wyjaśnień co się działo, dzieje i dziać będzie. I pewnie w tej kolejności pojedziemy.
Co się działo.
Działo się źle. Bloga zacząłem pisać jako swoisty detoks od Urzędu, ale z czasem stał się kolejną porcją trucizny. Dla Was może dającą jakąś rozrywkę, ale dla mnie będącą kolejnym kamieniem u szyi. Absolutnie nie byłem w stanie tego kontynuować, szczególnie wiedząc, że ciągle zapadam się głębiej i głębiej w ten syf.
Rady żebym to rzucił były spoko, ale to nie znaczy, że były łatwe w realizacji. To co Wy widzicie, to tylko wycinek wycinku mojego życia. Wiele rzeczy musiałem zrobić, żeby w ogóle móc zacząć coś robić w kierunku zmiany pracy. I to właśnie robiłem przez ostatnie ponad 2 lata przetykane COVID i "przyjaznym" sąsiedztwem Rosji.
Co się dzieje.
Dzieje się tyle, że rzuciłem papierami Szefowi wszystkich Szefów i za porozumieniem stron, gdy czytacie te słowa od paru dni, nie jestem już urzędnikiem. Dwa lata, o których pisałem wyżej zaprocentowały i właściwie od razu przechodzę do innej pracy, w zupełnie innym sektorze gospodarki, z zupełnie innymi warunkami pracy i otaczającymi mnie ludźmi. Raczej nie będę o tym pisał zbyt wiele, a właściwie nic.
Co dziać się będzie.
W sposób oczywisty ilość nowinek z Urzędu od teraz jest ograniczona. Ale z drugiej strony, minęły trzy lata od kiedy po raz ostatni dla Was pisałem. Historii trochę się zebrało, szczególnie ostatnie miesiące w nie obfitowały. Chciałbym je dla Was opisać. Z paru powodów. Przede wszystkim będzie to dla mnie detoks. Teraz już mogę swobodnie się z tego śmiać, ta część mojego życia jest szczęśliwie za mną. Następnie uważam, że ten blog jednak zasługuje na jakieś normalne zakończenie. Nie miejcie wątpliwości- ten koniec definitywnie nastąpi, bo faktycznie nie ściemniałem Wam za dużo w notkach i tak jak nie pracuję już w Urzędzie, tak ilość urzędowych odlotów jest liczbą skończoną. A ostatecznie noszę się z luźnym pomysłem, żeby zrobić z tego bloga książkę. Już w czasie blogowania moi znajomi kręcący się wokół rynku wydawniczego sugerowali ten krok, może warto byłoby postawić kropkę w ten sposób? Na pewno nie usłyszycie o niej ponownie dopóki nie będzie gotowa, lub prawie gotowa.
Nie będę też obiecywał gruszek na wierzbie, z systematycznością notek zawsze był u mnie problem, ale na pewno się pojawią. Muszę tylko odświeżyć sobie na czym skończyłem i od którego miejsca zacząć pisać dalej. Właśnie nad tym siedzę, więc nowej notki, takiej już konkretnie urzędowej, możecie się spodziewać niedługo.
Allejua! W końcu!
OdpowiedzUsuńDobrze Cię znowu widzieć!. Czekałem i wierzyłem, wierzyłem i czekałem.
Pomysł z książką to zajefajna sprawa. Lata temu pracowałem na nocki w pewnym hotelu. Cuda się tam działy. Czasami, rano po pracy, pisałem o tym krótkie notki na fb. Znajomi mieli ubaw i sugerowali książkę. Niestety, sporo przepadło w odmentach fb, sporo wyparłem z pamięci i teraz żałuję. Kuj zatem żelazo póki gorące!
Booszzz, chciałabym odejść z mojego urzędu. Gratuluję i zazdraszczam.
OdpowiedzUsuńHe! Intuicja odwiodła mnie od wywalenia Cię z RSS. Dziękuję Ci, intuicjo. Dziękuję Ci, Ex Urzędniku.
OdpowiedzUsuń