"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

poniedziałek, 4 kwietnia 2022

Dzień dwieście dziewięćdziesiąty piąty - usprawiedliwienie.

Ostatnią notkę dodałem prawie dokładnie 3 lata temu, 28 marca 2019 r. Chyba wszystkim tym, którzy jeszcze pamiętają ten blog należy się trochę wyjaśnień co się działo, dzieje i dziać będzie. I pewnie w tej kolejności pojedziemy.


Co się działo.

Działo się źle. Bloga zacząłem pisać jako swoisty detoks od Urzędu, ale z czasem stał się kolejną porcją trucizny. Dla Was może dającą jakąś rozrywkę, ale dla mnie będącą kolejnym kamieniem u szyi. Absolutnie nie byłem w stanie tego kontynuować, szczególnie wiedząc, że ciągle zapadam się głębiej i głębiej w ten syf.

Rady żebym to rzucił były spoko, ale to nie znaczy, że były łatwe w realizacji. To co Wy widzicie, to tylko wycinek wycinku mojego życia. Wiele rzeczy musiałem zrobić, żeby w ogóle móc zacząć coś robić w kierunku zmiany pracy. I to właśnie robiłem przez ostatnie ponad 2 lata przetykane COVID i "przyjaznym" sąsiedztwem Rosji.


Co się dzieje.

Dzieje się tyle, że rzuciłem papierami Szefowi wszystkich Szefów i za porozumieniem stron, gdy czytacie te słowa od paru dni, nie jestem już urzędnikiem. Dwa lata, o których pisałem wyżej zaprocentowały i właściwie od razu przechodzę do innej pracy, w zupełnie innym sektorze gospodarki, z zupełnie innymi warunkami pracy i otaczającymi mnie ludźmi. Raczej nie będę o tym pisał zbyt wiele, a właściwie nic.


Co dziać się będzie.

W sposób oczywisty ilość nowinek z Urzędu od teraz jest ograniczona. Ale z drugiej strony, minęły trzy lata od kiedy po raz ostatni dla Was pisałem. Historii trochę się zebrało, szczególnie ostatnie miesiące w nie obfitowały. Chciałbym je dla Was opisać. Z paru powodów. Przede wszystkim będzie to dla mnie detoks. Teraz już mogę swobodnie się z tego śmiać, ta część mojego życia jest szczęśliwie za mną. Następnie uważam, że ten blog jednak zasługuje na jakieś normalne zakończenie. Nie miejcie wątpliwości- ten koniec definitywnie nastąpi, bo faktycznie nie ściemniałem Wam za dużo w notkach i tak jak nie pracuję już w Urzędzie, tak ilość urzędowych odlotów jest liczbą skończoną. A ostatecznie noszę się z luźnym pomysłem, żeby zrobić z tego bloga książkę. Już w czasie blogowania moi znajomi kręcący się wokół rynku wydawniczego sugerowali ten krok, może warto byłoby postawić kropkę w ten sposób? Na pewno nie usłyszycie o niej ponownie dopóki nie będzie gotowa, lub prawie gotowa.

Nie będę też obiecywał gruszek na wierzbie, z systematycznością notek zawsze był u mnie problem, ale na pewno się pojawią. Muszę tylko odświeżyć sobie na czym skończyłem i od którego miejsca zacząć pisać dalej. Właśnie nad tym siedzę, więc nowej notki, takiej już konkretnie urzędowej, możecie się spodziewać niedługo.

3 komentarze:

  1. Allejua! W końcu!
    Dobrze Cię znowu widzieć!. Czekałem i wierzyłem, wierzyłem i czekałem.
    Pomysł z książką to zajefajna sprawa. Lata temu pracowałem na nocki w pewnym hotelu. Cuda się tam działy. Czasami, rano po pracy, pisałem o tym krótkie notki na fb. Znajomi mieli ubaw i sugerowali książkę. Niestety, sporo przepadło w odmentach fb, sporo wyparłem z pamięci i teraz żałuję. Kuj zatem żelazo póki gorące!

    OdpowiedzUsuń
  2. Booszzz, chciałabym odejść z mojego urzędu. Gratuluję i zazdraszczam.

    OdpowiedzUsuń
  3. He! Intuicja odwiodła mnie od wywalenia Cię z RSS. Dziękuję Ci, intuicjo. Dziękuję Ci, Ex Urzędniku.

    OdpowiedzUsuń