"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

środa, 6 lipca 2011

Dzień dwudziesty dziewiąty- ajkju.

Dziś, jak temat wskazuje, o urzędniczej inteligencji. Ta w ogóle przypomina ogół ludzkości i działa w myśl zasady- suma się nie zmienia, liczba osobników się zwiększa. Wiele, wiele lat temu, jeszcze za niemca, w urzędzie pracowało około 20 osób i jestem pewien, że mieli moc przerobową równą dzisiejszemu urzędowi w którym pracuje ponad 100 osób. Pisałem już wcześniej o tym, że nie wiedzą jak podpiąć telefon (kabel od zasilania do kontaktu, kabel telefoniczny do gniazdka tel. i wsio), że można koperty wrzucić w drukarkę, że nie potrafią zgrać zdjęć z aparatu, po podłączeniu którego do kompa automatycznie uruchamia się kreator zgrywania zdjęć. Ale to jeszcze mały pikuś.

Jakiś czas temu pisałem o klimatyzacji, której dobrodziejstw mogę zażywać w czasie pracy. O tym jak cudownie jest zamontowana nie będę się rozwodził, to nie wina urzedu (choć w sumie powinni kontrolować). Obsługiwana jest z pilota i już wiedziałem, że jak coś ma więcej niż jeden guzik to będzie problem. W tym wypadku mamy kilka guziczków i wyświetlacz, więc bardziej niż oczywiste było, że coś, ktoś spierdoli. Siedziałem więc sobie spokojnie, gdy poczułem, że temperatura zaczyna robić się nieznośnie wysoka, a jako że klimatyzator mam dokładnie nad głową szybko go obczaiłem i zauważyłem, że jest wyłączony. Poprosiłem o jego ponowne włączenie i wróciłem do pracy. Jednak godzinę później sytuacja się powtórzyła. WTF? Dlaczego się wyłącza? Szybkie dochodzenie pokazało, że urzędnik zamiast wcisnąć wielki na ¼ pilota, pomarańczowy guzik ON, wciska mały, upchnięty gdzieś z boku timer ustawiony na 20 minut...

To i tak jeszcze nic. Inna urzędniczka dosłownie mnie zabiła. Potrzebowałem coś na szybko zanotować, więc sięgam po pliczek żółtych, samoprzylepnych karteczek, zrywam pierwszą od góry zapisaną (nie przeze mnie) stronę i odkładam ją na bok, po czym notuję. A właściwie próbuję, bo coś opornie idzie. Było przed 8 więc jeszcze nie do końca kumałem, ale to, że urzędniczka zapisała ponad połowę tych karteczek od ZŁEJ STRONY zauważyłem od razu. Bo pisanie utrudniał mi klej który się znajdował na górze... A obok leżało mnóstwo karteczek tak zapisanych...

Inteligencją urzędniczą mógł się też ździwić (choć nie sądzę) jeden z mieszkańców polskiej wsi spokojnej, który to zabłądził w urzędzie (cały 10 metrowy korytarz, metalowe drzwi do windy i przeszklone na klatkę schodową przerosły jego zdolności) i postanowił w jednym z biur spytać o drogę wyjścia:

-Pani, pani, a ja kąd mam wyjść?

Na co przytomna urzędniczka:

-Chyba kędy?

Inny dobry przykład był związany ze zgrywaniem zdjęć z aparatu. Potwornie nie chciało mi się tego robić (jadłem śniadanie), więc powiedziałem pół-żartem, pół-serio że nie mogę ich przerzucić siecią, bo nie mam tego ustawione. To połowiczna prawda- komputer na którym aktualnie pracuję nie ma udostępnionych żadnych folderów dla innych, ale z drugiej strony dało by się ode mnie wysłać te pliki gdzieś. Urzędniczka na to “no niemożliwe, pokaż”. O. Ja. Pierdolę. Tego się nie spodziewałem, ona wie jak to zrobić. Teraz umrze mit mnie, człowieka wszechwiedzącego w urzędzie. No ale co mam zrobić? Minimalizuję Chrome i odsuwam się z fotelem. Kobieta chwyta myszkę, przesuwa kursor po wszystkich plikach, folderach i skrótach pulpitu, po czym stwierdza “no faktycznie”. Hm, co? Aha, nie znalazła skrótu do “Moje miejsca sieciowe”, więc stwierdziła że tego w ogóle nie ma...

To, że dzięki mnie od kilku miesięcy mamy rozszywacz niewiele daje. Nadal używam go tylko ja, a cała reszta jedzie paznokciami i nożyczkami. Może to w pewien sposób tłumaczy, dlaczego gdy o 9 dostałem zadanie do przygotowania na “za tydzień” to o 13 oddałem je gotowe...

1 komentarz:

  1. "Tylko dwie rzeczy są nieskończone: Wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej" Albert Einstein

    OdpowiedzUsuń