"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

piątek, 19 kwietnia 2013

Dzień siedemdziesiąty trzeci- trochę o mejlach.


Ile maili wysyłacie dziennie? No pewnie średnia wychodzi około jednego. Bylibyście nieocenioną pomocą dla Dziada, który ostatnim czasem, się nieszczęśliwie złożyło, został sam w biurze bo wszyscy wzięli sobie urlopy. Nie wiem co nas do tego podkusiło i aż dziwię się, że po powrocie biuro było całe. Szczęśliwie nie wyniknął żaden większy problem. Całość jego zadań na ten dzień zamykało się w wysłaniu jednego faksu i sprawdzeniu, bardziej pro forma bo zazwyczaj nic nie ma, maila.
Maila oczywiście nie sprawdził. Rano odpaliłem i widzę datę wczorajszą, a wiadomość nie otwarta. No nic, to nie problem. Problem był z faksem.
Kierując się zasadą ograniczonego zaufania do Dziada sprawdziliśmy w naszej teczce czy po wysłaniu został dołączony. Nie ma. Pytamy go o co chodzi, czy wysłał? Nie wysłał, bo u tych, do których miało pójść faks niby nie działa i trzeba mailem wysłać. No to co za problem, się pytamy. Albo samemu zeskanować (skserować w/g Szefa) albo iść do działu “IT” i poprosić, żeby oni to zrobili. Na co dziad:
-No ale nie mogłem bo nie mam hasła do Twojego (mojego) komputera, a tam to jest.
Tłumaczymy mu więc, jak idiocie, że nie musi mieć dostępu do tego pliku, w którym jest pierwotna wersja papierka bez podpisów i pieczątek, a tym bardziej wysyłać go pod postacią .doc, a wystarczy zeskanować do PDFa. No ale nic. Stało się, to stało, najwyżej się przeszedł. To niech da nam to co zaniósł z potwierdzeniem odbioru. Nie ma. Poszedł i zostawił oryginał pisma nie biorąc żadnego potwierdzenia. Po 40 latach pracy w urzędzie nadal nie potrafi wziąć głupiego potwierdzenia, że dany człowiek czy instytucja odebrała jakieś pismo, przez co w każdej chwili mogą powiedzieć “hola, ale przecież go nie dostaliśmy, uważacie inaczej to pokażcie nam potwierdzenie”...
To wszystko nie byłoby tak tragikomiczne, gdyby nie to, że faks cały czas działał, a powód osobistego zaniesienia go przez Dziada był zgoła inny. W jednym mięsnym była promocja na kurze szyjki i akurat tak się złożyło, że jest po drodze do zaniesienia faksu. A skoro można sobie zrobić taką świetną wymówkę do wyjścia...

2 komentarze:

  1. Mimo, że znam conajmniej kilku "dziadów" to wiem że w "moim" urzędzie nie pracujesz... nikt nie wpadłby na tak szalony pomysł jak przyjście do nas (IT) z prośbą o zeskanowanie dokumentu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. bo zarabia za mało i potrzebuje promocji ;>

    OdpowiedzUsuń