"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 5 grudnia 2013

Dzień dziewięćdziesiąty szósty- empatyczni.

Miesięcy temu kilka mieliśmy zmienioną sprzątaczkę. Stara poszła na emeryturę. Niestety jesteśmy jednym ze specyficznych miejsc w naszym Urzędzie, gdzie nie można sprzątać po godzinach pracy, jako że biura są zamykane i pieczętowane. Rodzi to multum problemów- łącznie z remontami i właśnie sprzątaniem. Ciągle ktoś z nas musi być obecny, nie można zostawić “obcych” samych, a po godzinach to już w ogóle.
Dlatego sprzątaczka sprząta w godzinach naszej pracy. Bywa to uciążliwe- gdy staram się coś szybko zrobić, a ona jeździ mi mopem między nogami. W sensie po podłodze między nogami. Nic na to nie poradzę, taka jej praca, za to jej płacą, musi się z tego wywiązać. Szczególnie, że kontrolują je prawdziwe panie domu z testem białej rękawiczki, a właściwie białej chusteczki higienicznej.
Szef za to nie może ździerżyć jej obecności. Bardziej na żarty, ale jakie żarty może robić mój Szef? No np. zamiast odpowiadać “dzień dobry” to mówi “spierdalaj pani”. No i ona musi z tym ciągłym jej przeganianiem jakoś sobie radzić. Stawić czoła też musi innym rzeczom. Przez to, że sprząta w czasie naszej pracy, siada i z nami gada. Stąd też wiem co i jak u niej i że ma problemy wychowawcze z 18 letnim synem. Ciągłe nieobecności w szkole, słabe oceny i inne takie. A wśród innych teraz dowiedzieliśmy się, że także problemy alkoholowe.
Myśli więc, co z tym fantem zrobić, gdzie zapisać go na terapie i inne takie, czym oczywiście dzieli się z nami, głównie z Dziadem. A Dziad delektuje się w ludzkim nieszczęściu, na co niezbicie wskazują te wszystkie fora ze wszelkimi możliwymi chorobami, jakie przegląda w czasie pracy. Stara się też rzucać dobre rady, które zapewne w tych samych miejscach pozyskał. Po sprzątaczce już widać napływające łzy, sytuacja, której serio nienawidzę.
A z biura Szefa słychać na to tylko jeden, doskonały na taką sytuację komentarz. “To wszystko pani wina!”. Oczywiście w żartach…
I jeszcze raz takim żarcikiem wyjechał. Sprzątaczka znów przyszła w nienajlepszym humorze. Szef oczywiście pyta, o co chodzi? Okazało się, że psa jej dziś przejechali, na amen. Zdecydowanie słaba sytuacja, sam dość ciężko przeżywałem śmierć swojego czworonoga, więc tym bardziej rozumiem. Szef za to podsumował:
-To czemu nie zaprosiła pani na stypę, hehehe.
Cóż, z tak empatycznymi osobami muszę pracować. Dziad gdzieś na swoich śmiesznych forach, w których wiadomości wierzy bezgranicznie i bezapelacyjnie, znalazł przewidywania jakiegoś rosyjskiego niby naukowca. Twierdzi on, i tylko on, że Polskę czekają w zimie mrozy poniżej -40. Jak on tyle miesięcy wcześniej to przewidział? I dlaczego nikt inny? Pewnie dlatego, że to głupie fora Dziada. Najważniejszy jest jednak jego komentarz po tym, jak mi to przeczytał wraz z informacją, że “zamarzną miliony osób”. Stwierdził bowiem “to przy takich mrozach to mi już kompletnie na działce wszystko wymarznie”...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz