"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 20 marca 2014

Dzień sto dziesiąty- kółko.

Ciągle tylko Dziad i Szef, Szef i Dziad. Zaczyna to być nudne, więc dziś zajmiemy się inną osobą, która jak dotychczas prawie nie występowała. Nowym Dziadem z jego Kółkiem Różańcowym. Pamiętacie go jeszcze? Mam nadzieję, że tak. O sprawie przez dłuższy czas było cicho i szczerze miałem nadzieję, że umarła śmiercią naturalną, niekoniecznie podstarzałego (ponad 70 lat) Nowego Dziada. Niestety, jego Kółko Różańcowe się rozwija. Poszedł z tą ideą do Szefa wszystkich Szefów i ten niestety zlecił mojemu wydziałowi zajęcie się sprawą. Nowy Dziad się ucieszył, my nie za bardzo. Głównie ja, jako że i tak cierpię na bardzo zły stosunek wykonywanych obowiązków do otrzymywanej wypłaty, a kolejne zadania dla wydziału, nie ważne jak je podzielimy, to i tak przypadną ostatecznie mi.
Sam Nowy Dziad poczuł się namaszczony i zaczął działać w naszym imieniu. I za naszymi plecami. Tak załatwił np. Urzędowi samochód. Tak, nie przesłyszeliście się. Wyżebrał od Policji, żeby przekazali nam w formie darowizny jakiś stary rupieć, rocznik ‘97. Oczywiście zamiast pójść z tym do nas, idzie do Szefa wszystkich Szefów, a ten myśląc, że wszystko jest z nami ustalone podpisuje wszystkie dokumenty. Tzn. podpisywał, bo już uczuliliśmy go, że tylko jak my jesteśmy z Nowym Dziadem to znaczy, że jest ustalone.
Ale jest już po fakcie. Mamy prawie 20 letni samochód, przeżerany przez rdzę i niezarejestrowany. To nie przeszkodziło Nowemu Dziadowi przejechać przez całe miasto do punktu kontroli pojazdów i zlecić w naszym imieniu przegląd, remont oraz rejestrację, a także przystosowanie pojazdu do bycia pojazdem specjalnym. Szczęście, że facet z tego punktu dość intensywnie z nami współpracuje i zanim zaczął coś robić, zadzwonił do nas, podejrzewając, że coś jest nie halo. Oczywiście zabroniliśmy mu robić cokolwiek bez naszej wiedzy i zgody, poza przeglądem, który chciał zrobić za darmo i wyceną pozostałych rzeczy, jakie będzie trzeba przy wozie zrobić. Wyszło, że wszystkie prace przy nim przekroczą wartość samego samochodu. Przy okazji zabroniliśmy wydawać Nowem Dziadowi kluczyki do samochodu. Tak pro forma, jak się okazało całkiem sensownie.
Ten z kolei zaczął mnożyć swoje żądania co do Urzędu. Wynajdował kolejne rzeczy, które mieliśmy mu kupować, aż wreszcie doszedł do wniosku, że potrzebuje siedziby. Wymagania ma dość określone- garaż na min. 1 samochód, dwa pomieszczenia, szatnia, toalety i prysznice. Może frytki do tego? Akurat mamy takie pomieszczenie, które wymaga remontu za pi razy oko 75k. Miał być tam mój nowy, czysty i pozbawiony morderczych pająków magazyn.
W tym momencie wszyscy mieliśmy już go dość. Żądania mnożył, wszystko za niego musieliśmy robić, ciągle go pilnować, a nawet jeszcze Kółko Różańcowe nie powstało! Kilku wirtualnych członków, żadnego statutu, nic. Postanowiliśmy więc to uciąć, ale właściwie tak, żeby sam sobie dołek wykopał. Wiedzieliśmy kiedy będzie moment przełomowy- gdy dojdzie do rozmów o finansowaniu.
To wyobrażał sobie, że pójdzie z kasy mojego Wydziału. Naiwniak. Ja nie dysponuję pieniędzmi na zapewnienie ciągłości funkcjonowania na tym samym poziomie, notorycznie tnąc koszty i zwijając bajzel (fakt, w spadku po komunie trochę zbyt rozbudowany, ale mimo wszystko- powinna nastąpić modernizacja i racjonalizacja, a nie rozwleczone w czasie zamykanie). No ale stwierdziliśmy, że niech zrobi wpierw jakiś kosztorys na przyszły rok, ile to by miało kosztować wszystko.
Oczywiście wpierw chciał to na nas zrzucić, ale ostatecznie udało się tak to zakręcić, że my “tylko” sprawdzaliśmy mu wszystkie ceny wszystkiego. Potem sobie wszystko przemnożył i podsumował i wyszła mu kwota zakończona 5 zerami, nie licząc tych po przecinku. Tak, nie pomyliłem się- na pierwszy rok funkcjonowania praktycznie bez członków i nie wliczając remontu pomieszczeń wyszło powyżej 100.000 zł. Bardzo się z tego powodu ucieszyłem, bo już w tym momencie wiedziałem, że wszystkie osoby decyzyjne od razu uwalą to, szczególnie biorąc pod uwagę kłopoty z budżetem, tak tradycyjne dla polskich samorządów.
Dodatkowo pomógł nam sam Nowy Dziad. Pamiętacie, jak zabroniliśmy wydawać mu kluczyki do samochodu należącego teraz oficjalnie do Urzędu? Baliśmy się, że może nim coś odwalić, a lokalne wspaniałe media tylko czekają na coś takiego. I okazało się, że słusznie, a złapała go Straż Miejska, czy Policja Municypalna, czy jak to się zwie w Waszym zakątku. Przyjechał raz do Urzędu załatwiać sprawy Kółka Różańcowego. Zatrzymał się tak jak mu było wygodnie na parkingu, pod samymi drzwiami, na kopercie i bez wykupienia biletu parkingowego. I zaraz do nas, że mamy to odkręcać, bo jak to tak Straż śmie wstawiać mu mandat, wspaniałemu społecznikowi, dobroczyńcy działającymi pro publico bono, za publico pecunia.
Z wielką przykrością poinformowaliśmy go, że nie udało nam się dogadać z komendantem. Tylko, że gadaliśmy z Szefem wszystkich Szefów, a nie komendantem i było nam bardzo wesoło, a nie przykro.

2 komentarze:

  1. Witam,

    Trafilem tu od majora Ski. Przeczytalem wszystko od poczatku do konca i powiem tak, bardzo to wszystko smieszne, ale i starszne i niestety prawdziwe.

    Swietny blog z niecierpliwoscia czekam na nastepne wpisy.
    Pozdrawiam Lukasz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi. Piszę zdecydowanie bardziej regularnie niż major Ski, więc zapraszam w każdy czwartek, chyba, że zapomnę, to w piątek ;)

      Usuń