"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 4 września 2014

Dzień sto trzydziesty czwarty- znów czas urlopowy.

Urlop, słodki urlop. Cudowny czas, kiedy przynajmniej mogę się wyspać. Nienawidzę wstawać w środku nocy. A będąc na urlopie mogę złapać trochę sensownego snu, po którym od razu mam więcej energii i chęci do życia, więc z samego ranka po obudzeniu idę z radością popływać na pustym basenie. Pani w kasie co prawda mówi, że zawsze o tej godzinie są pustki bo ludzie obiad jedzą, no ale ja zazwyczaj siedzę wtedy w robocie lub jej okolicach. Niestety po tym cudownym okresie przychodzi moment powrotu za urzędowe biurko.
Powrót do pracy z urlopu to trudny okres dla każdego pracownika. Zgadzają się z tym psychologowie, pracownicy, co bardziej inteligentni przełożeni. Ja też się z tym zgadzam. We wszystkich poradnikach zaleca się, żeby przez pierwsze kilka dni powoli wbijać się z powrotem w rytm pracy. Zacząć od trochę większej ilości obijania się niż pracowania i codziennie zwiększać tempo. Jak tak na to patrzę, to w urzędzie chyba każdego dnia jesteśmy dzień po urlopie. A dzisiaj z pewnością i to dosłownie jestem ja.
Niestety w stosunku do mnie wszystko zawsze jest na odwrót. Dlatego zamiast pracować jak zawsze poświęcając większość czasu na kawę i internet od samego ranka, punkt 7, przywalony jestem robotą. Na dzień dobry nikt nie pyta jak było na urlopie, ale informuje co muszę zrobić natychmiast, w tej chwili, zanim jeszcze zrobię pierwszą kawę, a co może poczekać aż tą kawę wreszcie zrobię.
Dzieje się tak z bardzo prostego powodu, którego może już się domyśliliście. Nie, tym razem nie chodzi o to, że Szef jest idiotą, który ma przebłyski, że trzeba pracować. Po prostu przez cały mój urlop nikt w moim wydziale nie zrobił ani jednej rzeczy, nie odpisał na ani jedno pismo, ba- nawet większości z nich nie zarejestrował czy choćby odłożył do segregatora te, które tylko takiej atencji wymagają. Nic. Ze wszystkim czekali na mój powrót i teraz trzeba szybko robić, bo terminy gonią. Gdzie gonią to delikatnie powiedziane, gdy np. jedno pismo opatrzone jako pilne prosi o informację, czy przyjedziemy na szkolenie, które odbyło się w zeszłym tygodniu.
W międzyczasie nie ma też żadnego briefu co się pod moją nieobecność wydarzyło. Sam nie mam też czasu wypytywać i wyciągać z ludzi takich informacji, bo śpieszę się z nadrabianiem zaległości, które od kilku dni powinny być zrobione. Jestem niewyspany, wściekły, że nie robią niczego i wpadam w pułapkę ich myślenia, czy raczej nie myślenia, co daje mi unikalną okazję pisania pism dwa razy. Mam napisać meldunek? Napisałem. Wtedy Szef ma pretensje, czemu nie zrobiłem tego według wzoru, który dostał gdy ja byłem na urlopie i trzyma go u siebie w gabinecie na biurku. Więc robię raz jeszcze, bo to dla Góry, więc musi być kropka w kropkę jak sobie zażyczyli, nawet jeśli nie ma to sensu lub jest pełne błędów. Tzn. nie wiem czy musi, ale mam zakaz od Szefa poprawiania błędów, w tym ortograficznych, w pismach wg wzoru, bo “wiesz jak jest”.
Dlatego urlop nie jest dla mnie odpoczynkiem psychicznym, bo zdaję sobie sprawę, że to tylko luka w czasoprzestrzeni. Wszystko to, co dzieje się w czasie mojego urlopu mnie nie omija, zostaje nie ruszone, czeka na mnie aż wrócę i jedyna różnica jest taka, że na uporanie się z tym mam o tyle czasu mniej, ile mnie nie było. A po zmiksowaniu tego z psychicznym Szefem, który nie rozumie, że odpowiedź czy weźmiemy udział w szkoleniu w zeszły czwartek nie jest już dzisiaj istotna, sytuacja zaczyna być problematyczna.

2 komentarze:

  1. Czasami czytając te notki mam wrażenie, ze zrobiłeś z siebie pracowego chłopca do bicia i wysługiwania się.
    Lubię tego bloga, i to bardzo - piszę to również jako urzędnik - ale chłopie, czasami to aż mi smutno przy czytaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety masz rację. Problem jest tego rodzaju, że gdy byłem świeżynką to sobie pozwoliłem, a teraz ciężko to odkręcić.
      Ale spoko, wszystko się da. Nie takie rzeczy ogarynałem.

      Usuń