"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 8 stycznia 2015

Dzień sto pięćdziesiąty- święta, święta i po świętach.

Przyszedł czas powrotu do biura i obowiązków. Fajnie było móc się wysypiać, no ale służba nie drużba. Mimo dłuższego wolnego nie zaskoczyłem się wracając do pracy. Całe biurko w papierach, a Szef wita mnie słowami “wiesz, ile było pracy?”
Wiem. Cała ta praca leży na moim biurku i czeka, aż się nią zajmę. O, pardon, jedną rzecz zrobili, bo musieli. Sam przed świętami odbierałem to pismo i wiedziałem, że muszą na nie odpisać do 31 grudnia. I żeby było śmieszniej- mailem. Szkoda, że nie widziałem przerażenia w ich oczach, gdy to przeczytali, a ja już byłem na urlopie i pewnie dobrze się domyślali, że nie zmierzałem odbierać telefonu, a co dopiero przychodzić i im pomóc. Musieli to ogarnąć sami.
Musicie przy tym wiedzieć, że prowadząc korespondencję mailową, a tak czasem robimy, w końcu mamy XXI wiek, to wszystkie wiadomości drukujemy i dołączamy do akt. Mail, mailem, ale kartka musi być. Może nawet to już pisałem, a po prostu nie pamiętam. Oni tej kartki nie wydrukowali, więc pierwsze moje zadanie to skompletować dokumenty i zarejestrować pismo, jeśli się nie uda skompletować to nie rejestrować.
-A czemu nie wydrukowaliście od razu?
-Bo musieliśmy to wysłać, a popsuły się nam oba komputery i nie ukazywało nam się.
Aha. Popsuły się i po 2 dniach się magicznie naprawiły. Nie wiem, czy mu się wydaje, że ja nabrałem się na to kłamstwo. A maila znalazłem, nawet dwa, bo raz wysłali pusty.

Kolejnym zadaniem było ukończenie noworocznych porządków, które zaczął Szef. Udało mu się zgarnąć niepotrzebne papiery do worka na śmieci, ileś dni temu, i dziś mówi do mnie “kurwa, weź wynieś go, bo już od jakiegoś czasu mnie wkurwiają te śmieci”. Mógł sam ruszyć dupę, jak mu przeszkadzają, a nie czekać aż wrócą. Poszedłem spytać pana woźnego, gdzie je wywalić, gdzie ma ten śmietnik i czy jeszcze zbiera makulaturę.
-Weź w ten na podwórzu, ale tam nie ma jakichś dokumentów?
-A nie wiem, Szefa śmieci, Szefa problem.
Nie wiem czy zauważyliście? To moje nowe podejście. Od nowego roku mam zamiar mieć wyjebane nie tylko wewnętrznie, ale też zewnętrznie. Nie moja robota, niech inni się martwią. I tym kierowałem się przy następnym zadaniu jakie miałem.

W magazynie musieli wymienić zamek w drzwiach, w sensie firma, która remontowała magazyn. Oczywiście, tylko my mamy klucze, więc musiałem się przejść i nadzorować prace. Przysłali dwóch majstrów. Najtypowszych z typowych majstrów. Przynieśli sobie narzędzia i zaczęli się bawić. To, że przynieśli zły zamek w ogóle mnie nie zdziwiło. To, że zamiast wymienić postanowili go upchnąć olałem. Mają zmienić zamek i ma to działać, nie mam zamiaru robić im dobrych rad, spieprzą to firma wymieni drzwi i ościeżnicę. Męczyli się 40 minut, a ja sobie tylko chodziłem po magazynie bawiąc sprzętem (interpretujcie jak chcecie). Wreszcie koniec. Podchodzę do nich, majster z wyższym levelem pokazuje że się kręci.
-Super panie, teraz ja spróbuję.
Szczególnie, że już podchodząc do drzwi widziałem to, czego majstry najwyraźniej nie. Zakluczyłem, chwyciłem za klamkę i pociągnąłem. Drzwi się otworzyły.
-O kurwa co to?
Spytał przytomnie młodszy. Ponieważ trochę zaczynały mnie boleć nogi, postanowiłem im podpowiedzieć.
-Ja tam specjalistą nie jestem, ale wydaje mi się, że jeśli wycięliście cały metal z ościeżnicy w okolicy zamka, to sama gumowa uszczelka nie będzie go trzymała.
-O kurwa, rzeczywiście…
Po kolejnych 20 minutach spawania i szlifowania drzwi wreszcie trzymają. Cieszę się, że nie tylko w Urzędzie jakość pracy na najwyższym poziomie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz