"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 22 stycznia 2015

Dzień sto pięćdziesiąty drugi- Imperium Kontratakuje.

Udało się więc porobić wszystkie głupoty, co byłoby do zrobienia głupio to właśnie tak zostało wykonane. Przyszedł czas odbioru i przenosin. Problem był tego rodzaju, że nowy magazyn jest w nieruchomości, której właścicielem jest Urząd i tak się złożyło, że przy szkole, więc trzeba dojeżdżać tam przez podwórko. Szef uparł się, że trzeba to robić wtedy, kiedy dzieciaków nie będzie. Więc w grę wchodzą weekendy. Trudno, mówię, to niech będzie. Poświęcę z 3 weekendy, koleś co miał to przewozić też się zgodził.
Ale czas się trochę przesunął i zbliżyły się święta i koniec roku. No to teraz nie ma się co stresować szczególnie, że mamy czas do 1 kwietnia. Opóźnimy sobie to trochę i zrobimy w ferie zimowe, 2 tygodnie bez dzieciaków, bez problemu się da. Szczególnie, że koniec roku chciałem cały spędzić na urlopie.
Ale nie. Szefowi odbiło. Magazyn ma być przeniesiony jeszcze w starym roku. I nic do niego nie dociera. Kompletnie żaden argument. A w ogóle włączył się w planowanie i zaplanował działania w sposób następujący- cały magazyn przeniesiony ma być w jeden weekend.
Nie jesteście sobie w stanie wyobrazić jakie to tytaniczne wyzwanie. Szczególnie, że nowy magazyn jest mniejszy niż stary i jeśli na bieżąco się w nim nie będzie układać, to szybko zrobi się bajzel. I zrobił, bardzo szybko. Początkowo sam starałem się układać sprzęt na regałach w nowym magazynie, ale raz, że łatwiej jest pakować niż układać, a dwa, że pakowało to sporo osób. Starałem się więc robić to, co zawsze- zarządzać chaosem. Rzeczy, które nie miały być układane na półkach od razu kierowałem w miejsca docelowe, które potem obrastały stertami tych, które nie nadążałem wrzucać na regały.
Tak wyglądała cała sobota. Zapierdalałem 12h z 1 przerwą na jedzenie i bez dostępu do kibla (nowy magazyn nie miał go jeszcze wykończone, a szkoła zamknięta). Gdy dowlekłem się do domu, to po prostu padłem na ryj i zastanawiałem się, czy dam radę doczołgać się do łóżka. I zanim skończyłem to rozkminiać nadeszła niedziela i znów do roboty.
Tym razem z pierwszym transportem ze starego magazynu przyjechał Szef. I już zaczął mi się wtrącać w koncepcję ustawienia wszystkiego. Np. wymyślił sobie, że w miejscu gdzie mam złożone 70 sprzętów po 10kg każdy ma stać regał. One otoczone worami drobnicy, którą staram się wyrzucać na półki w tempie 1 na półce/20 przywiezionych. Wszyscy mamy teraz wstrzymać wnoszenie sprzętu i przedygać 700 kilo 5 metrów dalej, bo jaśnie pan chce tam regał. Dla kolesia wożącego to wszystko było już za dużo i powiedział, że idzie wozić, a Szef nie ma mu przeszkadzać w robocie. W związku z tym ja mam przerzucać sprzęt w bok, mimo, że w magazynie zaczyna brakować przestrzeni, a jeszcze ⅓ do przewiezienia została. Próbuję dotrzeć do jego świadomości, ale się nie da. Kurwuję więc już na głos, przerzucając ten syf, a od niego słyszę:
-Wiem, że cię to wkurza, mnie też wkurza, no ale czasem trzeba popracować.
-Gówno mnie wkurwia praca, mogę zapierdalać jak mały robocik, ale do chuja nie jak skończony debil przekładać z miejsca na miejsce bo jak kretyni zapierdalamy w 2 dni zamiast 2 tygodnie.
Zdążyłem przerzucić 200 kilo, wysłuchując jego dobrych rad, jak mam układać. Po czym doszedł do wniosku, że to bez sensu i nie mam jednak układać.

Dochodziła 10h roboty drugiego dnia. Wszyscy, oprócz niego, byli wypruci, o pracowali. Kolesiom noszącym nie zazdroszczę w najmniejszym stopniu, przenieśli już na plecach kilkanaście ton. Sobie nie zazdroszczę. Mimo, że nie musiałem tego tak dźwigać, to jednak ciągłe schylanie się i podnoszenie wszystkiego na regały sprawiło, że mój krągosłup wołał o litość. Myślimy sobie, dobra, walić to. Jutro też jest dzień i także dzieci nie będzie. Ale nie, Szef znów się uparł, jeden transport i wszystko będzie zamknięte. Nikt nie ma sił z debilem się kłócić. Pojechali pakować, a ja sobie usiadłem na sprzęcie i nawet już nie próbowałem niczego wrzucać na półki.
Gdy minęła 12 godzina roboty skończyliśmy wyładowywać. Miejsca zostało tyle, że mogę wejść i się położyć na podłodze, reszta zawalona sprzętem, miejscami po sam sufit. Udałem, że idę w inną stronę i nadłożyłem trochę drogi, żeby tylko nawet 5 metrów z kretynem nie iść.

Następnego dnia oczywiście do roboty do biura. Ubrany już w mój normalny strój roboczy i już na dzień dobry czeka na mnie miła niespodzianka. Muszę iść do starego magazynu bo jeszcze sprzęt czeka na przewiezienie… Na miejscu okazało się, że z ekipy przewozowej przyjechał tylko jeden koleś bo reszta sie wypięła. Stwierdzili, że z debilami więcej pracować nie będą. Na szczęście poza jednym biurkiem, reszta to tylko śmieci do wywalenia. Biurko stare, pamięta bez problemu Gierka. Zniszczone, usyfione, śmieć. No ale trzeba przewieźć. Wpierw wpakować na wóz, potem na miejscu wypakować i wnieść. W tym momencie trafił na nas woźny ze szkoły.
-A po co wy to gówno wozicie? W szkole mam 10 nowych niepotrzebnych.
Gówno zajęło resztę miejsca w magazynie. Teraz mogę do niego wejść i stanąć. Ale nie jest to koniec historii magazynu.

2 komentarze:

  1. Tyle już pracujesz w urzędzie a niczego się nie nauczyłeś. A wystarczyło powiedzieć: szefie, chyba mi coś chrupnęło w kręgosłupie, zgłaszam wypadek przy pracy i idę do lekarza. Aha, i behapowcowi zgłoszę, bo trzeba będzie wypełnić dokumenty. I gość jest zagotowany bo na bank nie zna przepisów. I jeszcze wspomnij, że nie wiesz, ile pracownik zgodnie z prawem może podnieść. Pewnie nic to nie zmieni, ale przez dłuższą chwilę będzie przerażony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje myślenie jest słuszne i pewnie pozwoliłoby mi trochę odsapnąć. Nie wziąłeś jednak pod uwagę jednej rzeczy, bo i nie mogłeś tego wiedzieć.
      Fuchy na boku, które klepie Szef to... BHP. ;)

      Usuń