"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 27 sierpnia 2015

Dzień sto siedemdziesiąty ósmy- I'll be back.

Dzisiaj na dzień dobry same złe wiadomości. Skończył mi się urlop, w Urzędzie nic się nie zmieniło i nie wygrałem 35 mln. No tak, nie wszyscy zorientowali się, że miałem urlop- jeśli długo nie wrzucam nowych notek, np. tak z 3 tygodnie, to na fejsie z pewnością jest tego wyjaśnienie (wiem, wiem, fejs jest do dupy). A jak nie ma, to zawiadomcie MSW. Wystarczy, że zadzwonicie na ich infolinię i przekażecie hasło “Kondor opuścił jajo”, po czym możecie się rozłączyć, będą wiedzieli co robić.
Powrót do pracy zawsze jest dla mnie traumatyczny. Wpierw muszę wstać na 7 podczas gdy ostatnie trzy tygodnie wstawałem po 10. Potem, już w robocie, zwalić stertę papierów gdzieś na bok, żeby mieć te 15cm2 kubek. O papiery się nie martwcie, sama prognoza pogody od IMGW z ostatnich 3 tygodni, ale moi współpracownicy są tak leniwi, że zamiast wpiąć je do segregatora, co jest jedyną czynnością jaką z nimi wykonujemy, odkładają je na moje biurko, żeby nie wiem co. Nie nudził się powrocie?
Nudzić nawet się nie zdążę, bo od samego rana jeszcze zanim zaparzy się pierwsza kawa już mam na głowie Szefa i milion problemów, z których rodzi się jeszcze więcej. W takich momentach przypominam sobie te dziesiątki artykułów z dobrymi radami na powrót z urlopu i nie załapanie depresji. “Po powrocie z dnia na dzień powoli zwiększaj tempo pracy”. Całe szczęście depresję już mam, więc zawalenie mnie robotą o 7 rano pierwszego dnia po 24 dniach wolnego i stracie 35 mln złotych nie jest w stanie wpłynąć na mnie negatywnie.
Pierwszego dnia rano dostałem do opracowania 400 stron “na już, na wczoraj”. W południe dowiedziałem się, że to na wczoraj to druga połowa września. A następnego dnia dowiedziałem się jeszcze gorszej rzeczy, ale o tym w następnej notce.
Dziad też pozostaje Dziadem. Okazało się, że ostatni tydzień miał wolne razem ze mną, tylko w przeciwieństwie do mnie powsadzał jakieś ważne dokumenty po różnych skrytkach- pod parapetem, za szafą i takie tam. Ważne dokumenty, uwaga niespodziewany zwrot akcji, okazały się ważne, więc Szef pilnie ich szukał. Próbował dzwonić, ale Dziad w tym czasie uprawiał swój eko-ogródek przy obwodnicy i nie uznał za zasadne odebranie telefonu, tak samo jak późniejsze oddzwonienie. Więc pierwszego dnia po powrocie z urlopu musiałem jeszcze przetrwać próbę rozdwojenia się Szefa, który nie wiedział czy wpierw zawalić mnie robotą czy drzeć mordę na Dziada, więc robił jedno i drugie na raz, czyli darł mordę zawalając mnie robotą.
Przy czym z Dziadem szybko się przeprosił, bo już dwa dni później nie za bardzo chciało mu się siedzieć w robocie, więc postanowił się urwać 2h wcześniej. Samemu jednak było mu głupio, a do tego bał się wpadki, więc postanowił umoczyć też Dziada i skrócić mu także dzień pracy o 2h. Wiadomo, jak sam siedzi w tym po uszy to pary z gęby nie puści. O mnie się nie martwi, bo wydaje mu się, że go nie sypnę. Wydaje mu się.
Z tym, że w Urzędzie nic się nie zmieniło to trochę skłamałem. Jak wędruję teraz po korytarzach w poszukiwaniu szczęścia to widzę parę nowych gęb. Jeden przypomina Wardęgę i zastanawiam się, czy te ostatnie 4 lata to nie jest jakiś mega rozwleczony w czasie "prank". Dlatego będę miał go na oku.
Z drugiej strony parę starych twarzy zniknęło. A właściwie starych-młodych, bo nawet młodszych ode mnie. Trend więc się rozpoczął i chyba też mój czas niedługo nadejdzie.

4 komentarze:

  1. No wreszcie nowa notka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też straciłam 35 mln ostatnio, co za zbieg okoliczności :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że tyle milionów, co Polacy stracili w ostatnią sobotę, to dawno już takich strat w gospodarce nie było ;)

      Usuń