"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 20 października 2016

Dzień dwieście dwudziesty siódmy- ojprdl.

Brałem dziś udział w zbiorowym gwałcie na inteligencji. Niezbyt fajna sprawa. Ogółem ciągle dziwię się, czemu po prostu nie wstałem zza biurka i nie wyszedłem. Dawno temu, gdy jeszcze jeździłem zatłoczoną komunikacją miejską doprawioną odorem ludzi zrozumiałem skąd biorą się zamachowcy-samobójcy. Gdy kolejne spocone cielsko deptało mi po stopie i uderzało siatą po piszczelach byłem w stanie psychicznym, w którym gdyby tylko ktoś zaproponował mi założenie kamizelki wypchanej ładunkami wybuchowymi i zardzewiałymi gwoździami obiecując w zamian przerobienie wszystkich wkoło na mielone i 72 dziewice to nie zastanawiałbym się zbyt długo.
Teraz zrozumiałem co innego. Gdy wokół Ciebie odpierdziela się taka ilość chorych akcji, to po czasie przestajesz reagować, nie ma sensu, jutro będzie się w końcu działo to samo. Dlatego też moja czujność pozostała uśpiona i dopiero post factum połączyłem wątki.
Nie wiem jakie wydarzenie zainicjowało to wszystko. Ot po prostu Szefa gdzieś zawołali, coś się stało i okazało się, że musi napisać zarządzenie dotyczące stricte jego działki. Jego, bo u nas w Urzędzie multum ludzi ma jakieś dodatkowe obowiązki dorzucone w ramach oszczędności. A nie jesteśmy malutkim urzędem, mamy trzycyfrową liczbę pracowników. Nie wyobrażam sobie więc, jak to musi wyglądać w tych, które mają dwucyfrową, a takie są…
Wszyscy czytając tego bloga od wielu miesięcy wiecie, że Szef sam z siebie na dwie lewe ręce do roboty i sam tego nie napisze. Wziął więc stażystę, żeby usiadł do jego komputera i to napisał Właściwie przepisał, bo wcześniej znalazłem mu przykłady z innych miejsc. Piszą więc to we dwójkę, ale nagle słyszę, że mnie woła. Nie wiedzą jak wstawić §. Bo Szef ma high-tech w swoim kompie i jako jeden z nielicznych w Urzędzie siedzi na Wordzie 2007. Wow. I problem, bo nie wiedzą gdzie na wstążce wstawia się symbole… Nie to, że mogliby alt21 walnąć, no ale to moja wiedza tajemna, postanowiłem się nią nie dzielić i powiedzieć, gdzie jest zakładka symboli.
Ok, kontynuują pracę. Gdy wreszcie skończyli, Szef wydrukował to dzieło i dał Dziadowi, żeby sprawdził pod względem gramatyczno-ortograficznym. Zaraz też wydrukował drugi raz, żebym ja sprawdził podstawy prawne, bo oczywiście nikt oprócz mnie nie potrafi obsłużyć Lexa mimo, że dałem im ilustrowaną instrukcję logowania. Okazuje się, że zalogować się potrafią, ale dalej użyć wyszukiwarki już nie. Po chwili dowiedziałem się, że w sumie ja też mam jeszcze po wszystkich sprawdzić ortografię.
I wtedy do mnie dotarło. Nad tym zarządzeniem przez ostatnie dwie godziny musiały pracować cztery osoby, z których tylko jedna byłaby w stanie wykonać to zadanie samodzielnie (nie chwaląc się- ja). A całość liczyła 1 stronę A4. Czy ja pracuję w zakładzie pracy chronionej? Pewnie tak biorąc pod uwagę, że Szef miał iść po podpisy Szefa wszystkich Szefów w 2 wykonaniach, ale się zagapił (bo raczej nie zamyślił) i nie zauważył, że ten podpisał tylko jeden egzemplarz. Ponieważ boi się iść poprosić o jeszcze jeden podpis, to robi kopię kolorowym kserem.

A ja tak sobie siedzę i zaczyna mnie głowa boleć. Chyba na deszcz. Nawałnicę głupoty.

1 komentarz: