"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 1 czerwca 2017

Dzień dwieście czterdziesty ósmy- w którym przestałem być sekretarką.

Nie, nie wyrwałem się z mojego piekiełka i nie, nie musicie składać gratulacji. O tym wszystkim i o tym, komu gratulować możecie będzie za chwilę, ale wpierw parę słów wstępu.
Dlaczego w ogóle awansowałem, a jak wiecie (a jak nie to się właśnie dowiadujecie) w urzędzie wiąże się to z całą procedurą konkursową i wszelkimi upierdliwościami, których musiałem dodatkowo dopełnić wliczając w to napisanie listu motywacyjnego do pracy, której nie lubię (nie wyobrażacie sobie, jakie to ciężkie). Otóż lubię pieniążki, jak każdy. Może poza brzydkimi komunistami, ale jestem pro kapitalistyczny (w ludzkim, a nie tym zwierzęcym, polskim wydaniu, gdzie szef stara się wychujać pracownika, pracownik szefa, ich obu stara się klient, a ich wszystkich państwo i oni wszyscy państwo z wzajemnością). Więc lubię napływ gotóweczki, im większy tym lepszy, a lepszy kit w garści, niż słowik na dachu. Tak się złożyło, że mój Urząd ostatnimi laty prowadził nadprodukcję sekretarek, każda z zakresem obowiązków czasem inspektorów, czasem specjalistów… Ta patola wreszcie się kończy i w związku z tym albo konkurs albo impreza pożegnalna.
Niestety w przeciwieństwie do tego co śpiewa Dire Straits nie mam money for nothin’ and chicks for free… Ok, z tym pierwszym możemy polemizować biorąc pod uwagę, że siedzę w urzędzie, ale siedzieć muszę więc wybrałem konkurs. Oczywiście nie muszę dodawać, że wygrałem. I to całkiem legalnie, kandydatur było więcej ale nikt nie dopełnił wymogów formalnych. Byli tacy, którzy nie dołączyli np. wspominanego wcześniej listu motywacyjnego. Serio? Mając wyszczególnione w ogłoszeniu? Nawet rozmowę kwalifikacyjną przeszedłem całkiem legalnie. Ale to akurat niechcący, bo ze wszystkich pytań, które mi zadano zakres jednego poznałem wcześniej. Właściwie poznałbym, bo osoba je zadająca “w tajemnicy” przekazała Szefowi, a ten debil pomylił pojęcia przekazując mi, więc nie odpowiedziałem na to pytanie. Teraz jest mi głupio jak cholera bo wyszło jakbym miał tak wywalone na to i był tak pewny siebie, że nawet do pytań, które znałem nie chciało mi się przygotować…
Nie znałem też pytania Dziada, bo go olśniło na miejscu, gdy poprosił go o to przewodniczący komisji, że będzie musiał zadać mi pytanie. I wybrał pierwsze lepsze, ze swojego zakresu pracy, którego nigdy nie robię, nie miałem w obowiązkach i miał nie będę. Szczęśliwie akurat to trochę wiedziałem, trochę trafiłem. Jak więc widzicie procedura mojego konkursu przebiegła całkiem uczciwie nawet pomimo starań, żeby mi w niej dopomóc. Nie narzekam, ale szkoda mi zmarnowanego czasu na naukę tego, co mi potrzebne nie było. Przede mną jeszcze służba przygotowawcza i egzamin, ale tu jestem umiarkowanym optymistą głównie dlatego, że Szef nie będzie mi podrzucał złych tematów.

A co do gratulacji, to możecie je składać koleżance z piętra nade mną, która właśnie teraz ma konkurs na stanowisko. Po piętnastu latach pracy na stanowisku sekretarki ze zdecydowanie większym zakresem obowiązków...

4 komentarze:

  1. Od paru lat towarzyszę Ci, w tych urzędowych zmaganiach i bardzo się cieszę z tego zawodowego sukcesu.
    I dlatego:
    Życzę Ci dobrych dni,
    dni bez gonitwy i stresów,
    dni, w którym słońce czas odlicza
    i nikt nie wylicza sukcesów.
    jazzb

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja Ci życzę wszystkiego najlepszego. Mam nadzieje ze stanowisko warte tego zachodu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;) Niewarte, ale przynajmniej lepiej wynagradzane.

      Usuń