"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 7 grudnia 2017

Dzień dwieście sześćdziesiąty siódmy- parufa.

Dryń, dryń, dryń.
-Wydział, słucham? -spytałem grzecznie.
-Dzień dobry panie Młody, pamięta mnie pan?
Niestety, pamiętałem. Szczerze liczyłem, że facet nie zadzwoni. Sprawa ciągnie się od lutego i wstrzymaliśmy ją na prośbę samego dzwoniącego, od którego chcieliśmy kupić parę rzeczy. W trakcie ustalania szczegółów stwierdził, że chce trochę lepiej wszystko przygotować bo to też będzie świadczyło o jego firmie, więc odezwie się później. Odezwał się, w grudniu. Gdzie cały budżet już właściwie trzeba domykać, a babki z finansów zmieniają się w pieprzone behemoty pragnące Cię zmiażdżyć, gdy usłyszą “o takiej tam fakturce”.
-Panie złoty, przerzućmy to już na nowy rok, hm? Nowy rok, nowy ja, nowy budżet.
-Ok, ok, zadzwonię do księgowych i się odezwę.
No, sprawa załatwiona. Szczególnie, że mam akurat pierdyliard innych spraw. A no właśnie, czas chwycić za telefon.
-Dzień dobry, Młody z tej strony, dobrzy słyszeć panią, pani Krysiu z Wysokiego Urzędu, jak zdrowie?
-A dziękuję, dobrze, dobrze. Co się stało?
No wyczuła. Nie dziwne, dzwonię do niej rzadziej niż raz w roku, tylko z problemami.
-Ta umowa na wsparcie materiałowe, które nam przysłaliście…
-Tak, tak…
-Te, które chcieliśmy przekazać potrzebującym…
-Tak, tak, pamiętam.
-No, to widzi pani, mam takie pytanie. Czemu zapisaliście w niej, że nie możemy przekazywać ich osobom trzecim? Przecież to kompletnie przeczy całemu celowi tej akcji…
-Hm… No tak, poszło gotowcem z automatu. Sorry.
-To co z tym robimy?
-Niech pan spyta swojego radcę prawnego. Aha i osoba, która ją podpisuje z naszej strony jest na urlopie, ciao.
No trudno, sprawę się załatwi. Już chcę się za nią brać, gdy Szef wyległ ze swojej pieczary.
-Zajęty jesteś?
-Tak.
-To zostaw to, są ważniejsze rzeczy. Jutro jest kontrola, nie?
-No tak mówiłeś, 3 tygodnie temu. I dzwonili od kontrolującego tydzień temu.
-No, właśnie. To ten plan tutaj jest nie aktualizowany od 2 lat i tak jakby się nie zgadza, mógłbyś go przerobić? Możesz sobie ode mnie skopiować pliki z rysunkami pięter, mam otwarte na pulpicie.
Kuźwa… No nic, biorę je i bawię się w GIMPie w dorabianie jakichś brakujących oznaczeń i innych wg jego rysunków. Dobra godzinka, dwie i mam gotowe. Wreszcie poszedłem do radcy, pogadaliśmy, pomyśleliśmy, stwierdziliśmy naukowo, że trzeba by zmienić jeden zapis na pierwszej stronie, ta z podpisami mogłaby zostać, podesłali by mailem, druk, autograf. Wracam.
-Słuchaj Młody, sorry…
-Za co Szefie?
-Te plany, które ci dałem, to była jakaś stara wersja i tam więcej braków niż kazałem ci dorobić, ale już znalazłem nowe, weź zrób od nowa…
Usiadłem, myślę, wpierw zadzwonię do Krysi…
-Pani Krysiu…
-No witam Młody, masz na mailu poprawioną pierwszą stronę umowy, sobie wydrukuj.
-Ale… Tzn. to ok, miałem właśnie pani o tym mówić, bo specjalnie poszedłem do radcy i stałem w kolejce do niego, żeby… Eh, nie ważne.
Ja pieprzę, no nic, biorę się za nowe plany, w trakcie których znów odbieram telefon.
-Witam, witam panie Młody, poznaje pan?
-Tak, poznaję, już pan rozmawiał z księgowymi?
-Tak. Musimy się rozliczyć do końca grudnia, więc fakturka niedługo pójdzie. Do usłyszenia!
No tak, to jest ten dzień. Nic w nim nie może pójść dobrze. Choć te plany przerobię na tip-top.
-Młody, młody!
-Co jest Szefie?
-Zrobiłeś już te plany?
-Kończę.
-To nie kończ, bo zapomniałem poprawić na nich drugiego skrzydła!
OK. Już mi dziś wszystko jedno.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz