"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 10 maja 2018

Dzień dwieście osiemdziesiąty pierwszy- I bless the rains down in Africa.

Jeden telefon. Ok. Dwa telefony. Ok. Trzy telefony. Jakoś daję radę. Czwarty. Bierze mnie kurwica.
Nie wiem, z pewną regularnością rozmyślam, kto i kiedy wymyślił adres naszego Urzędowego, czy raczej wydziałowego, maila. Musiał to być jakiś kompletny idiota, co akurat mnie nie dziwi. Bardziej dziwi mnie, czemu jeszcze się tym nie zająłem, żeby go zmienić. Pewnie dlatego, że jesteśmy tak zacofani, że maila prawie się u nas nie używa. Ale gdy już trzeba i za każdym razem powtarzać go ponownie zaczyna być to niesamowicie wkurzające.
Brzmi on mniej więcej tak wsdfkrrd-małpa-dalejwszystkonormalnie.pl Co sprytniejsi pewnie już się domyślili, że skoro zaczyna się od W to jest to po prostu skrót od przydługawej nazwy mojego wydziału. Może teoretycznie ma to jakiś sens, ale w codziennej praktyce każda rozmowa wygląda tak:
-Może poda mi pan maila?
-Może nie?
-No niech pan poda.
-wsdfkrrd.
-Słucham?
-wsdfkrrd.
-E…
-W-S-D-F-K-R-R-D
-Co?
-Wojtek-Sylwia-Dorota-Franek-Kasia-Roman-Roman-Dorota.
-...
Więc po piątym telefonie po prostu wstałem i poszedłem do informatyków.
-Musimy mieć nowego maila, z tym nie da się pracować.
-Czemu?
-wsdfkrrd.
-No, i?
-WSDFKRRD kurwa mać, sam sobie to dyktuj każdemu dzwoniącemu parówo!
-Nie widzę problemu, ale ok. Tylko nie ja się tym zajmuję.
No tak, ale pokłapać gębą to zawsze jest komu. Kolejne pół dnia chodziłem za kolesiem, który się tym zajmuje. A gdy go wreszcie dorwałem dowiedziałem się, że już odchodzimy od polityki, w której są maile wydziałowe. Teraz każdy ma własny. O jak dobrze, o jak miło. Od razu poproszę dla wszystkich. No to lecimy z koksem.
-Jaki chcesz mieć adres?
-No nie wiem, a jaka jest polityka ich nadawania?
-Nie ma żadnej.
Faktycznie. Patrzę na listę maili ludzi z mojego Urzędu i widzę adresy we wszelkich możliwych konfiguracjach. ImięN, INazwisko, ImięNaziwsko, ImięNazwiskoWydział. Burdel totalny.
-Wiesz co? Po prostu INazwisko. A stary zostaw i zrób przekierowanie na mój.
Stary niestety musi zostać, jest w zbyt dużej ilości planów, żeby chciało mi się każdy teraz aktualizować. Grunt, że mam już cywilizowany adres i to swój, więc wszystko jest tip-top.
No prawie wszystko, został w końcu jeszcze Szef.
-Ale stary zostaje?
-Tak Szefie, zostaje. Ale mamy teraz każdy swój.
-No to dobrze, że pomyśleli żeby przesyłać sobie wewnątrz Urzędu.
-...co? Do wewnątrz mamy NAS (którego nota bene od roku nie nauczył się używać), to jest do kontaktu głównie na zewnątrz.
-Nie, nie. To nie jest wystarczająco poważne. Musi wychodzić z wsdfkrrd, żeby się nie śmiali.
-Co do… Albo nie ważne. Ja od dziś używam mojego…
-Ale…
-Nie obchodzi mnie to. Używam swojego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz