Urzędy i administracja to chcąc nie
chcąc kręgosłup państwa. Wśród uzasadnionych przekleństw kierowanego przezeń
narodu kreują świetlistą drogę ku lepszej przyszłości. Codziennie w pocie i
znoju ponad 500.000 urzędników pracuje dla dobra narodu wyrabiając 300, 400 czy
nawet 500% normy. W spożyciu kawy. Do tego są wielkim zbiorem milionów ton
wszelkich papierów i dokumentów. Wśród wniosków Kowalskiego, aby skontrolować jego
sąsiada, który nielegalnie podłączył się do jego kanalizy znajdują się też
papierki całkiem istotne. Plany obrony wsi, miast, powiatów, województw, kraju,
szczegóły najróżniejszych, wielomilionowych przedsięwzięć, potrzeby i braki i
wiele innych informacji za które ewentualny wróg mógłby oddać może nawet palec.
Ale urzędnicy stoją na straży i
pilnują, aby nikt się nie dowiedział rzeczy niepotrzebnych! Właśnie poprawiam
bardzo długi dokument dotyczący różnych tam pierdów, m.in. środowiska. Długi
jest, bo urząd mój za wiele dusz odpowiada i tak się nieszczęśliwie składa, że
każdej z nich on dotyczy. I jeśli mam być szczery, nie mogę wyjść z podziwu ile
trudu urzędnicy wkładają w szyfrowanie dokumentów.
Nieuważny czytelnik mógłby
pomyśleć, że tworzą je idioci nie potrafiący używać poprawnej polszczyzny. Bo w
końcu jak można przed kropką , przecinkiem i innymi znakami interpunkcyjnymi
wstawiać spację ? Nie wiem . Ale tak właśnie robią . Nie wiem też , jak jeden
dokument można formatować na każdej stronie , czy wręcz każdym akapicie inaczej
.
Co więcej , niektóre
akapity zaczynają się od apostrofu , a inne nie . Nawet marginesy mogą być
ustawione w sposób dowolny . Nie ma jednej numeracji punktów . Przy jednej
wyliczance jest to 1 , 2, 3, 4 … przy kolejnej to już a , b, c , a jeszcze przy
innej owca , baran , krowa .
To wszystko i tak nic przy tym jak
konstruuje się zdania wstawiając niezrozumiałe konstrukcje gramatyczne . Bardzo
chciałbym to Wam zacytować , jednak obawiam się , że nie jestem w stanie oddać
tego wszystkiego . Weźcie po prostu jakiś swój brudnopis z klas 1-3 podstawówki
i poszukacie jakiegoś wypracowania . Daje Wam słowo harcerza , że jest znacznie
poprawniej napisany niż dokumenty podpisywane prawie przez ministra .
Odejdźmy jednak od tego, bo pisania
tym szyfrem jeszcze nie opanowałem i obawiam się, że jakiś obcy szpieg może
zrozumieć pismo, które wystawiłem człowiekowi mającemu problem z wywozem śmieci
i służbami tym zarządzającymi. Przejdźmy do rzeczy ciekawszej, do Rambo w
spódnicy. Oczywiście ciągle ją widuję, ciągle nie zmieniła swoich przyzwyczajeń
i ciągle gada o sportach walki. Ale to jeszcze nic.
Urzędy, w sporej większości, a
także niektóre firmy i inne placówki mają coś, co się nazywa kancelarią tajną.
To ogółem takie pomieszczenie do którego wejść mogą tylko upoważnieni ludzie z
„pionu ochrony”, którzy zajmują się odbieraniem, przechowywaniem i wydawaniem
innym upoważnionym osobom dokumentów niejawnych. Zaczynając od poufnych aż po
ściśle tajne. To tam składuje się najważniejsze dokumenty dla każdej firmy (w
tym także firmy nazywanej Polska) i w związku z tym musi spełniać szereg ściśle
określonych wymogów także budowlanych.
Oczywiście mój urząd również taką
posiada, jak już wspomniałem mamy na barkach odpowiedzialność za, także,
zdrowie i życie wielu osób i część informacji przechowywanych tam zapewne
treścią nawiązują do bezpieczeństwa obywateli. Czasem koło niej przechodzę,
zawsze szczelnie zamknięte metalowe drzwi z zalakowaną pieczęcią tym razem były
jakieś inne. Były uchylone, a pieczęć złamana. Już byłem tuż koło nich myśląc
jak bohatersko łapię obcego szpiega, zostaję bohaterem narodowym, pan prezydent
Komorowski osobiście odznacza mnie orderem, a laski pchają się do łóżka, gdy
nagle drzwi się otworzyły i ze środka wyszła… tak, dobrze myślicie, Rambo w
spódnicy.
-No, to zrobiłam porządek.
Powiedziała zamykając za sobą
drzwi, a urzędnik odpowiedzialny za obsługę kancelarii tajnej najzwyczajniej w
świecie na to hasło wyszedł ze swojego biura i zakluczył za nią drzwi. Tak,
kompletnie nikt nie pilnował sprzątaczki sprzątającej kurze ze ściśle tajnych
dokumentów państwowych do których kompletnie nikt nieupoważniony nie powinien
mieć dostępu. I nikt nie widzi w tym nic złego. W końcu każdy szpieg ma złote
zęby i szramę na ryju, a do tego obwód jego bicepsa można pomylić z obwodem
talii miss uniwersum.
Mam tylko dziwne wrażenie, że
odchodząc sprzątaczka patrząc na mnie spode łba szeptała do trzonka od miotły „Tawarisz
kamandir, mamy kolejnego do usunięcia, przyślijcie ludzi z GRU”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz