"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

wtorek, 14 lutego 2012

Dzień czterdziesty trzeci- top secret.


Urzędy i administracja to chcąc nie chcąc kręgosłup państwa. Wśród uzasadnionych przekleństw kierowanego przezeń narodu kreują świetlistą drogę ku lepszej przyszłości. Codziennie w pocie i znoju ponad 500.000 urzędników pracuje dla dobra narodu wyrabiając 300, 400 czy nawet 500% normy. W spożyciu kawy. Do tego są wielkim zbiorem milionów ton wszelkich papierów i dokumentów. Wśród wniosków Kowalskiego, aby skontrolować jego sąsiada, który nielegalnie podłączył się do jego kanalizy znajdują się też papierki całkiem istotne. Plany obrony wsi, miast, powiatów, województw, kraju, szczegóły najróżniejszych, wielomilionowych przedsięwzięć, potrzeby i braki i wiele innych informacji za które ewentualny wróg mógłby oddać może nawet palec.
Ale urzędnicy stoją na straży i pilnują, aby nikt się nie dowiedział rzeczy niepotrzebnych! Właśnie poprawiam bardzo długi dokument dotyczący różnych tam pierdów, m.in. środowiska. Długi jest, bo urząd mój za wiele dusz odpowiada i tak się nieszczęśliwie składa, że każdej z nich on dotyczy. I jeśli mam być szczery, nie mogę wyjść z podziwu ile trudu urzędnicy wkładają w szyfrowanie dokumentów.
Nieuważny czytelnik mógłby pomyśleć, że tworzą je idioci nie potrafiący używać poprawnej polszczyzny. Bo w końcu jak można przed kropką , przecinkiem i innymi znakami interpunkcyjnymi wstawiać spację ? Nie wiem . Ale tak właśnie robią . Nie wiem też , jak jeden dokument można formatować na każdej stronie , czy wręcz każdym akapicie inaczej .
            Co więcej , niektóre akapity zaczynają się od apostrofu , a inne nie . Nawet marginesy mogą być ustawione w sposób dowolny . Nie ma jednej numeracji punktów . Przy jednej wyliczance jest to 1 , 2, 3, 4 … przy kolejnej to już a , b, c , a jeszcze przy innej owca , baran , krowa .
To wszystko i tak nic przy tym jak konstruuje się zdania wstawiając niezrozumiałe konstrukcje gramatyczne . Bardzo chciałbym to Wam zacytować , jednak obawiam się , że nie jestem w stanie oddać tego wszystkiego . Weźcie po prostu jakiś swój brudnopis z klas 1-3 podstawówki i poszukacie jakiegoś wypracowania . Daje Wam słowo harcerza , że jest znacznie poprawniej napisany niż dokumenty podpisywane prawie przez ministra .
Odejdźmy jednak od tego, bo pisania tym szyfrem jeszcze nie opanowałem i obawiam się, że jakiś obcy szpieg może zrozumieć pismo, które wystawiłem człowiekowi mającemu problem z wywozem śmieci i służbami tym zarządzającymi. Przejdźmy do rzeczy ciekawszej, do Rambo w spódnicy. Oczywiście ciągle ją widuję, ciągle nie zmieniła swoich przyzwyczajeń i ciągle gada o sportach walki. Ale to jeszcze nic.
Urzędy, w sporej większości, a także niektóre firmy i inne placówki mają coś, co się nazywa kancelarią tajną. To ogółem takie pomieszczenie do którego wejść mogą tylko upoważnieni ludzie z „pionu ochrony”, którzy zajmują się odbieraniem, przechowywaniem i wydawaniem innym upoważnionym osobom dokumentów niejawnych. Zaczynając od poufnych aż po ściśle tajne. To tam składuje się najważniejsze dokumenty dla każdej firmy (w tym także firmy nazywanej Polska) i w związku z tym musi spełniać szereg ściśle określonych wymogów także budowlanych.
Oczywiście mój urząd również taką posiada, jak już wspomniałem mamy na barkach odpowiedzialność za, także, zdrowie i życie wielu osób i część informacji przechowywanych tam zapewne treścią nawiązują do bezpieczeństwa obywateli. Czasem koło niej przechodzę, zawsze szczelnie zamknięte metalowe drzwi z zalakowaną pieczęcią tym razem były jakieś inne. Były uchylone, a pieczęć złamana. Już byłem tuż koło nich myśląc jak bohatersko łapię obcego szpiega, zostaję bohaterem narodowym, pan prezydent Komorowski osobiście odznacza mnie orderem, a laski pchają się do łóżka, gdy nagle drzwi się otworzyły i ze środka wyszła… tak, dobrze myślicie, Rambo w spódnicy.
-No, to zrobiłam porządek.
Powiedziała zamykając za sobą drzwi, a urzędnik odpowiedzialny za obsługę kancelarii tajnej najzwyczajniej w świecie na to hasło wyszedł ze swojego biura i zakluczył za nią drzwi. Tak, kompletnie nikt nie pilnował sprzątaczki sprzątającej kurze ze ściśle tajnych dokumentów państwowych do których kompletnie nikt nieupoważniony nie powinien mieć dostępu. I nikt nie widzi w tym nic złego. W końcu każdy szpieg ma złote zęby i szramę na ryju, a do tego obwód jego bicepsa można pomylić z obwodem talii miss uniwersum.
Mam tylko dziwne wrażenie, że odchodząc sprzątaczka patrząc na mnie spode łba szeptała do trzonka od miotły „Tawarisz kamandir, mamy kolejnego do usunięcia, przyślijcie ludzi z GRU”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz