"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

wtorek, 7 lutego 2012

Dzień czterdziesty pierwszy- Spartans! Tonight, we dine in hell!


Pracuję sobie powolutku i spokojnie, co będę się przemęczał? W tydzień przejrzałem wszystkie ustawy i mniej potrzebne książki na temat i już wiem mniej więcej czym nowy wydział się zajmuje. Nie wiem jeszcze, czym będę zajmował się ja, ale spokojnie na wszystko przyjdzie czas. A zanim on nie nastąpi dziurkuję, zszywam, epsonuję i układam dokumenty. Odbieram też telefony, których na szczęście jest bardzo mało. Właściwie dwa, oba krótkie.
Pierwszy, to ktoś z urzędu naszego do nas dzwonił, kulturalnie odebrałem, przedstawiłem siebie i wydział, a w słuchawce usłyszałem tylko „Ja pierdolę, gdzie ja dzwonię? Trzask. Bip-bip-bip.” Drugi dzwonił do mojego szefa, z pewnością zrobiłem dzwoniącemu niespodziankę, gdy upuściłem słuchawkę, która wpierw pieprzła w blat, a potem przeszorowała po nim ciągnięta kablem.
No cóż, wypadki chodzą po ludziach. Jednym z takich wypadków, jak mi się wydaje, są harpie z organizacyjnego. Tam coś załatwić to cud i to chyba niezależnie od urzędu. W moim trzeba być maksymalnym cudotwórca o czym może już wiecie z wcześniejszych notek. Dziś przed końcem roboty też zadzwonił telefon, który odebrałem a jedyne co usłyszałem to „do mnie”. Nawet się przedstawiać nie musiała, tylko jeden wydział tak formułuje swoje myśli, jakby przerzucenie się na chwilę z Czarnej Mowy na ludzką było dla nich zbyt wielkim wyzwaniem. Ruszyłem więc czym prędzej, żeby nie drażnić smoka i mieć to jak najszybciej za sobą. Swoją drogą, ciekawe czego mogłyby ode mnie chcieć? Może powinienem zabrać ze sobą choć nóż do kopert? Jeśli mam zginąć, to przynajmniej z imieniem Odyna na ustach jedną pociągnę ze sobą wbijając ostrze między łuski, a gdy szpony reszty mnie rozszarpią obudzę się przed drzwiami Walhalli, gdzie do Ragnaroku będę ostro imprezował.
Tym razem szczęśliwie obeszło się bez ofiar. Miałem jedynie złożyć swój autograf na 3 kartkach, każda z nich zawierała dwie pieczątki, datę i jedno zdanie. Nie marnowałem czasu na czytanie, lepiej się stąd jak najszybciej zwiać i już po chwili zamykałem drzwi z moim egzemplarzem w dłoni. Ok., czas na zapoznanie się, wcześniej nie miało to sensu. I tak mój wybór ograniczał się do „podpisz” lub „dostań opierdol i podpisz”. Szybko przejrzałem więc świstek i oczom swym przepięknym nie wierzę! Hosanna na wysokości! Dostałem nagrodę pieniężną! Jakąś 1/3 mojej skromnej bieda-pensji. Czy wygrałem loterię urzędową? Nie, to z okazji Mikołajek. Ciekawe czy trzynastkę dostanę…
To jest właśnie plus pracowania w urzędzie- stałe i pewne wynagrodzenie. Nie ważne co robisz, nie ważne jak to robisz, co miesiąc na koncie czeka wypłata a od święta też nagroda. Pewnie już o tym pisałem ale warto przypomnieć- o pomoc socjalną piszą nawet szefowie mojego urzędu, mimo że zarabiają jakieś 6-8x więcej ode mnie. Teraz nagrodę na Mikołajki oczywiście również dostali, oczywiście również jako pewien procent swoich pensji, oczywiście również z naszych podatków. Sporo urzędników dla takiego spokoju jest w stanie rzucić inną, nawet lepiej płatną pracę, co mnie osobiście trochę dziwi.
Jednak z drugiej strony, wielu z nich robi też coś „na boku”. Chyba 1/3 urzędu oprócz zarobków tutaj ma jeszcze jakąś prywatną działalność. Niechby to było sprzedawanie wyrobów Avon, jak niedawno pisałem, ale jest. Inni lepiej się ułożą i zarobki w urzędzie to 1/3 czy ¼ ich ogólnych zarobków. Ale to część pewna, comiesięczna z opłaconym ZUSem i resztą świadczeń. Czyli jak sami już pewnie zauważyliście- opłacalna.
Nie każdy tak robi, niektórzy tutaj uważają, że Ci co mają inne zarobki jeszcze na boku nie powinni w urzędzie pracować. Coś w tym jest, ale jak porównam sobie wszystko na spokojnie, to już zaczynam myśleć za co jeszcze się zabrać lub gdzie bogatą żonę znaleźć…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz