Moi współpracownicy powinni się
modlić, żebym nigdy nie został Szefem wszystkich Szefów.
Dzisiaj Dziad po Prawej przeszedł
samego siebie. Patrzyłem na to ze zgrozą i paląc się ze wstydu za niego.
Wczesny ranek, nie dopiłem jeszcze pierwszej kawy, gdy rozlega się pukanie do
drzwi naszego biura po czym wchodzą do środka dwie osoby. Starsza kobieta i
młodsza dziewczyna. Wyjątkowo nawet dość ładna, a takie zazwyczaj do nas nie
przychodzą, a ponieważ Dziad akurat prowadził rozmowę telefoniczną, a reszta
ludzi poszła do kibla/ploty/zakupy to wyjątkowo bez zbędnej zwłoki spytałem,
czego dusze pragną. „Nie, nie, my do Dziada”. No ok. Po tym oświadczeniu
oczekiwałem, że dziad po prostu zakończy swoją prywatną rozmowę „przepraszam,
muszę kończyć” i zajmie się odwiedzającymi nas obywatelami. Nic bardziej
mylnego!
- Tak, tak… A powiedz mi wujku,
kiedy Ci te drzwi montowali? O, tak dawno? A to nie było jakoś wcześniej? Bo
widzisz, chcę swoje wymienić i właśnie sobie szukam w Internecie jakichś firm,
ale to nie wiadomo czy sprawdzone, myślałem że Ty mi podpowiesz…
Rozmowa trwa w najlepsze, kobiety
sobie stoją przy drzwiach i czekają, a ja patrzę na to i nie wiem jak
zareagować. Nie mogę go opierdolić, nie mogę załatwić sprawy- jednym słowem co
mnie to powinno interesować, ale czuję jakiś wewnętrzny niepokój, narastające
zdenerwowanie, poczucie że po raz kolejny ktoś coś tu spierdala wystawiając
piękną laurkę nie tylko sobie ale też mi. I już widzę, że zaraz zacznę być postrzegany
tak jak on jest. Nie wiem co zrobili mu ludzie, że tak stara się im utrudniać
życie, ale gdy wreszcie odestały swoje i raczył zakończyć rozmowę z wujkiem
załatwił ich sprawę ekspresowo. Na długie pytanie natury administracyjnej
odpowiedział „nie”. Nic więcej, bez tłumaczenia, bez argumentowania, po prostu
nie i aż dziwię się, że nie dodał „spierdalajcie”.
Mi z kolei wiem czemu chce
utrudniać życie, w końcu 2 zł… Dziś sprawa rozbiła się o zapotrzebowanie.
Pisałem Wam już co to jest, więc nie będę się powtarzał, bo to dokładnie to
samo, oprócz tego że teraz dysponujemy specjalnymi koszykami, które trzeba
dołączyć, aby organizacyjny mógł weń napchać prezentów. A tych gdy już coś
zamawiamy jest sporo, kilka pozycji po kilkadziesiąt-kilkaset sztuk to takie
niezbędne minimum do utrzymania sprawności naszej maszyny administracyjnej na
kolejny miesiąc. Osobiście uważam, że przydałoby się jeszcze jej dobre
smarowanie w postaci browarów, ale organizacyjny jakoś nie podłapał żartu. No
nic…
Napisałem więc listę życzeń,
ładnie ją wydrukowałem i uderzam w kierunku szafy, w której trzymamy nasz
koszyczek. A go nie ma. Rozglądam się po biurze, kto i w jakim celu go
podiwanił i niestety jest to Dziad. Pytam go więc, przepraszam czy niezbędnie
potrzebuje pan trzymać te koperty w koszyku albowiem jest on natychmiast
potrzebny do przyniesienia materiałów biurowych na następny miesiąc?
-Oh, nie. Już tak ładnie sobie te
koperty ułożyłem, nie można go wziąć.
Dziwię się, że jeszcze mam zęby,
po tym jak mocno zacisnąłem szczęki żeby nie powiedzieć mu, żeby przełożył sobie
te pieprzone 20 (słownie DWADZIEŚCIA) kopert na biurko na godzinkę dopóki nie
dostaniemy go z powrotem. Ale nie, bo on sobie je „ładnie” ułożył. I tylko
dlatego, że przełożenie ich na biurko wymagałoby od niego wysiłku i burzyło
wewnętrzne Feng Shui musieliśmy dzwonić po innych biurach, żeby pożyczyć ich
koszyczek. Tak, nie ustąpił bo już sobie ułożył. I serio musiałem iść do
drugiego skrzydła urzędu, żeby od kręcących z politowaniem głową urzędasów
pożyczyć debilny koszyczek.
Ogłoszenie drobne:
Wraz z kolegami z biura
wynajmiemy płatnego mordercę do wyeliminowania jednego starszego mężczyzny. Nie
musi to wyglądać na wypadek, byle było bolesne i nagrane w 1080p. Kontakt pod
numerem telefonu 0-700…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz