"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 21 listopada 2013

Dzień dziewięćdziesiąty czwarty- wot tiechnika.

Lubię technologię. Bardzo. Ciężko byłoby mi sobie wyobrazić życie bez wspaniałych możliwości, jakie oferuje. Choć dzięki pewnej wspaniałem, południowokoreańskiej firmie na S mogłem się na kilka tygodni przenieść w czasy, kiedy sprawdzenie maila przez telefon nie było możliwe.
Dlatego witam postęp technologiczny z nieukrywaną radością. Wszystko co może sprawić moją pracę przyjemniejszą jest miłe. A gdy dodatkowo robi się ona szybsza i dokładniejsze to już w ogóle bueno. Jedną z takich nowinek jest nowy “system informacji prawnej”, zbiór aktów prawnych, komentarzy do nich, opracowań. Rzecz stosunkowo niezbędna w pracy ludzi posługujących się prawem. Stary był na płytkach- znaczy to tyle, że wszystkie aktualizacje treści firma przysyłała do Urzędu pocztą, a następnie informatycy biegali i instalowali to we wszystkich biurach. Sprawność pracy informatyków i poczty, w porównaniu do tempa zmian aktów prawnych była jednak szokująco wolna.
Rozwiązaniem dla nas jest nowy. Wywalony w “chmurę”, ma multum przydatnych opcji- mogę sobie zapisywać w “ulubionych” moje ulubione akty prawne, które szczególnie mnie jarają i mieć na świeżo informacje o zmianach. Same nowości wprowadzane są zazwyczaj w 24h od wydania ich, więc nigdy nie mam nieaktualnych przepisów. Też nowy system wyszukiwania, dostęp z każdego miejsca na ziemi i inne takie. Chyba sami rozumiecie, jak bardzo pomaga to w pracy.
Ale nie technofobom z mojego biura. Tych straszy wszystko, co zostało wynalezione na przestrzeni ostatnich 200 lat. A nowy system informacji prawnej w szczególności. Bo stary był łatwiejszy, bo wystarczyło kliknąć w ikonkę, bo nie trzeba było się logować... To nic, że stare dane, to nic że problemy z aktualizowaniem, nadal wolą używać starego. Choć ostatecznie, przez brak aktualizacji od wielu miesięcy, muszą użyć nowego.
Specjalnie dla nich przygotowałem mini-poradnik. I to w formie obrazkowej! Wszystko pięknie pokazane, strzałkami wskazane gdzie co klikać po kolei i wpisywać w które rubryki. Nadal nie potrafią i wołają mnie za każdym razem.
Może w tej chwili zrodziło się w Was wrażenie, że to strasznie skomplikowane. Jeśli musi być poradnik ze strzałkami i obrazkami, to co tam właściwie jest?! Niewiele. Pasek adresu z adresem tego systemu, zdjęcie strony z zaznaczonym strzałką wielkim “przyciskiem” logowania, login i hasło... i właściwie to wszystko. Przypomina Wam to coś? Może logowanie do KAŻDEGO serwisu internetowego, fejsbuka, maila, portali, czegokolwiek? Dokładnie tak, to jest to samo.
Czemu więc ludzie ode mnie z biura nie radzą sobie akurat z tym? Prawda jest taka, że nie tylko z tym. Z logowaniem gdzie indziej też. Dlatego Szef woła mnie, gdy chce sprawdzić swojego maila. Oczywiście, że prywatnego. A potem muszę mu odpisać na jakiegoś maila, “bo szybciej”.
Myślicie, że to jest hardcore? To co powiecie na mnie, piszącego Szefowi smsy, bo sam nie potrafi? I będzie mi siedział nad głową i truł dupę tak długo, aż tego nie zrobię. Moje nie, rób sam, no bez przesady- nic nie dają. Bo on koniecznie musi wysłać, sam nie umie, ale nie wykazuje nawet najmniejszej chęci do nauki...
Właśnie to mnie w kontekście technologii najbardziej u nich denerwuje. Nie wiem czy pamiętacie jak zaczynałem pracę te 2 lata temu? Byłem z ludźmi, którzy też byli technologicznie ułomni, jak większość w Urzędzie. Nie wiedzący, że można, a nawet powinno usuwać się rzeczy z kosza, gdy już serio chce się je wywalić, toteż zalegało tam po kilka tysięcy plików. Ale oni mieli jedną pozytywną cechą- jeśli czegoś nie wiedzieli, woleli żebym ich tego nauczył. I ja też wolałem usiąść raz, nawet na godzinę z nimi i wszystko dobrze wytłumaczyć, pokazać, a potem mieć luz.
Tutaj za to gdy cokolwiek trzeba zrobić z komputerem, czy telefonem, to wzywany jestem na ratunek, a cała reszta ewakuuje się najdalej jak to się da, najlepiej poza biuro. Pod przykrywką “nie przeszkadzać mi” ukrywają “nie przyswajać wiedzy, cały czas polegać na mnie i do maksimum ograniczyć odpowiedzialność za pracę”. Tak więc nie mam co liczyć, że coś się zmieni.

3 komentarze:

  1. Młody urzędniku, tym razem naprawdę przegiąłeś z koloryzowaniem urzędniczej rzeczywistości.
    Oczekuję sprostowania i przeprosin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że w to ciężko uwierzyć, ale to prawda. Co pewien czas odchodzą u mnie takie akcje, że mogę je spokojnie opowiadać bez ściemy, a i tak nikt mi nie wierzy.

      Usuń
  2. Co jak co, ale ja Młodemu Urzędnikowi wierzę - patrząc po rodzinie i znajomych (tych bardziej posuniętych w wieku) widzę jak ludzie boją się komputerów, nie rozumieją tego, jak ciężko przychodzi im przyswoić jakąkolwiek nowinkę. A jak jest ktoś kto może to za nich zrobić, to chętnie korzystają.

    OdpowiedzUsuń