"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 22 maja 2014

Dzień sto dziewętnasty- trzy stany skupienia.

Nie lubię wielu rzeczy, ale zazwyczaj sprowadza się to do ich zlewania. Bo po co się denerwować. Jednak podważanie moich kompetencji wyprowadza mnie z równowagi. W moim świecie istnieją 3 stany- tak, nie, nie wiem. Każdego z nich jestem pewien, szczególnie ostatniego. Jeśli mówię, że herbata jest ciepła to znaczy, że jest ciepła. Nie trzeba sprawdzać, “mówię jak jest”. Więc jeśli Szef mówi, żebym sprawdził czy artykuły z ustawy zgadzają się z tymi z decyzji, to odpowiadam tak/nie/nie wiem.
Tym razem źle zaczęło się od początku.
- Weź sprawdź te artykuły i ja też sprawdzę.
- To który z nas ma to sprawdzić?
- No oboje.
Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Już mnie zaczyna nerw brać, że trzeba taką głupotę sprawdzać we dwóch, żebym się przypadkiem nie pomylił. Powiedziałem więc, że albo ja, albo on. Oczywiście, skoro trzeba coś zrobić, to wypadło na mnie. Sprawdziłem, zgadza się. Informuję.
- Sprawdź jeszcze raz.
- Po co? Coś się zmieniło w ciągu 30 sekund? Zgadzało się wcześniej, będzie zgadzało się teraz.
- To sprawdź gdzie indziej.
- Sprawdziłem, zgadza się.
- To ściągnij mi i ja sprawdzę.
Trzymajcie mnie bo nie wytrzymam. W wersji dla ubogich (czyli nie mających wykupionych odpowiednich narzędzi) wygląda to tak: wklepujecie w Google nazwę ustawy, jednym z pierwszych wyników będzie ISAP, tam znajdzie się tekst ustawy w PDFie wraz z tekstem ujednoliconym i inymi informacjami. Otwieramy, znajdujemy odpowiedni paragraf, sprawdzamy. Koniec. Za to Szef robi z tego wielki problem przy okazji wykazując się do mnie zerowym zaufaniem.
I ja wiem, czemu on tak ma. Bo boi się własnego cienia. Boi się cokolwiek tu zrobić, boi się podjąć samodzielnie jakąkolwiek decyzję, a jak już musi to do najprostszej czynności potrzebuje miliona zapewnień od każdego, kogo tylko może zapytać. Dlaczego? Bo boi się utraty pracy. I tak uraczył naszego wczorajszego gościa swoimi wywodami:
- No tu jest tragedia. Nikt nic nie wie, nic nie wiadomo. Ci w ministerstwie wymyślają głupoty, dla nich to zabawa, a my tu coś źle zrobimy, to zaraz wylecimy. I gdzie ja znajdę pracę?
Szczerze? Nie wiem co trzeba byłoby zrobić w moim urzędzie, żeby stąd wylecieć. Strzelam, że jakieś ostre przewałki na kasę, łapówki, ewentualnie decyzja po której ktoś zszedłby z tego świata. Czyli niemożliwe w moim wydziale.
Ale ja nawet wiem, czemu on to mówi. To jego strategia na budowanie sztucznego zapotrzebowania na jego pracę. Łazi po Urzędzie i wszystkim narzeka ile to nie ma pracy. To nic, że w międzyczasie siedzi u kogoś przez godzinę na kawce. Wszyscy w całym Urzędzie się z tego śmieją. Ja się z nimi z tego śmieję. A Szef mi jeszcze mówi jak gdzieś idę “tylko pamiętaj, żeby marudzić, jak dużo pracy mamy”. Co poradzić, prosił to robię. Idę więc do mojego “starego biura” bo potrzebuję jednego pozwolenia.
- Cześć, wpadłem po waszą decyzję.
- No cześć, kawka?
- Nie mam nic przeciwko.
- Coś dziś zrobiliście?
- Oooo, tyle mam pracy, tyle roboty, na nic nie mam czasu. Cały jeden faks wysłałem.
- No, to dobrze, że ciężko pracujesz. Ja do teraz tylko usta pomalowałam.
Tak, trzeba odchudzić administrację. Pilnie. A tymczasem robię sobie drugą kawę. Łyżeczkę do wyboru mam albo upieprzoną zaschniętymi burakami, albo kawą. Moi współpracownicy. Nawet na zmywak się nie nadają…

2 komentarze:

  1. Kurtka w dętkę! To nudziłbyś się w tej pracy, gdyby nie ten Twój szef ze swoimi strachami i fobiami o stanowisko. Dobrze, że jeszcze to racjonalizujesz, by nie zwariować. Podejrzewam, że funkcjonowałbym podobnie:-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie, gdzie oni taką drugą pracę znajdą? Dobrze płatną i lżejszą od snu.

    OdpowiedzUsuń