"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 15 maja 2014

Dzień sto osiemnasty- fejm.

Mam swój mały rytuał przyjścia do pracy. Wpierw włączam radio, potem herbatę wrzucam do kubka, włączam komputer, słyszę, że znów rzęzi, wyłączam go, włączam ponownie, tym razem jest ok i akurat żeby zalać herbatę. A potem wiadomo, urzędnicze sprawy. Śniadanko i internet. Internety bardzo konkretnie też przeglądam- fejsik, stronki z humorem, dziennik urzędowy, poczta służbowa, wiadomości ze świata, wiadomości ze świata techniki i znów fejsik. Potem ewentualnie jakieś lokalne syfo-wiadomości (tak jakby najważniejsze wiadomości czołowych dzienników były mniej syfiaste- eurowizja, gender i Trynkiewicz, litości…).
Szef za to pierwsze co robi, to przejrzenie lokalnych portali i przeczytanie wszystkich nowych komentarzy. Czy przypadkiem o nim/wydziale ktoś nie pisze. Co zawsze kończy się konstatacją “uf, dobrze, że nie piszą, może jeszcze trochę się tu utrzymamy”, nie wiem co to ma znaczyć. Mnie to zupełnie nie rusza, moja morda wystająca zza dupy kumpla była w telewizji regionalnej, moja morda tym razem z fonią była w TVP regionalnej, trochę lepiej bo sama fonia bez mordy była w Esce, a moich zdjęć i wypowiedzi w lokalnych gazetach czy portalach liczyć mi się nie chce. Takie hobby, a media interesują się ludźmi biegającymi nago po parku z gumowym kurczakiem w… dłoni. Przez to też wiem, że te “regionałki” to o kant dupy potłuc, ludzie i tak w sporej części nie czytają skupiając się na hejcie w komentarzach, a zarówno z treści jak i opinii nigdy nic nie wynika. Ot, co najwyżej, pani w sklepie spyta, czy do kabanosa gazetkę dołożyć, bo poznała mnie po kurczaku.
Szef za to ciągle i dzielnie monitoruje, każdy artykuł, film, zdjęcie, komentarz. Czyta i stara się sprawdzić, czy zna komentującego o nicku “twoja_stara_gra_na_flecie_96”. Podobno ma znajomego grającego na flecie. Robi też inne rzeczy, np. ostatnio cały dzień jarał się tym, że ktoś napisał “doopa” zamiast “dupa” i uniknął cenzury. “Taki sprytny, hehe, doopa, musimy wykorzystać jak napiszemy do innego urzędu”.
I taka “sielanka” by zapewne trwała, gdyby nie to, że pewnego dnia ukazał się artykuł o… Kółku Różańcowym, którego Nowy Dziad skarży się, że Urząd go nie chce. Nie ma ani słowa o Szefie, kimkolwiek z wydziału, czy samym wydziale. Urząd i Szef wszystkich Szefów. Mimo to mojemu przełożonemu już zaczynają zwieracze puszczać ze strachu. “Co to, co to, co my zrobimy, jakby mnie zwolnili to chyba bym chodził żebrać pod Urząd”.
Sam artykuł krótki, 3 akapity i zdjęcie Nowego Dziada na tle samochodu, który średnio zgodnie z przepisami pozyskał. W treści narzeka, że nikt mu nie chce dać pieniędzy mimo, że on je chce, a Szef wszystkich Szefów odpowiada, że takiej kasy nie ma i nie będzie, szczególnie dla pazernych Nowych Dziadów i on woli wesprzeć już istniejące Kółka Różańcowe mniejszą kwotą.
Za to Szef już rozpoczął monitoring. Każdy nick, każde słowo komentarzy analizowane z dokładnością agenta CIA. Codziennie sprawdza, a zanim sprawdzi pyta mnie, czy widziałem coś nowego. Ja będąc na etapie powstrzymywania się od śmiechu na widok zabawnego obrazka, oczywiście mam na to kompletnie wywalone, na co z kolei Szef się irytuje. Tymczasem dyskusja od samego początku w komentarzach zeszła na przepychanki między Kółkami Różańcowymi, kto powinien dostać, a kto nie i ile. Nikt słowem się nie zająknął o Nowym Dziadzie, Szefie wszystkich Szefów, Urzędzie, wydziale. Jednak paranoja i monitoring myślę, że potrwa jeszcze z dobry tydzień.

1 komentarz: