"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 13 listopada 2014

Dzień sto czterdziesty trzeci- występy gościnne.

Dziś wyjątkowo nie o moim Urzędzie. Dziś o miejscu jeszcze mroczniejszym i bardziej pozbawionym kompetencji niż miejsce, w którym pracuje. O synonimie miernych usług, kolejek, problemów i wiecznego braku reform. Dziś proszę państwa będzie o Poczcie Polskiej.
Gdy tylko dowiaduję się, że będę zmuszony skorzystać z usług tej “firmy”, to od razu kupuję pół litra, żeby móc ukoić nerwy. Paczki notorycznie nie docierają do adresata (i nie wracają do mnie- giną w akcji), są niszczone lub otwierane. To jest standard poczty. Jeśli jakimś cudem uda im się wywiązać z transakcji za którą zapłaciłem PLNy i to jeszcze w czasie poniżej kilku tygodni, a do tego niczego nie uszkodzą ani nie zajrzą do środka, to zazwyczaj w ciszy wychodzę na spacer za miasto, staję na pomoście i patrzę w swoje odbici na wodzie kontemplując jak niezbadane są tajemnice wszechświata.
Przykłady? Proszę bardzo, mogę sypać nimi na prawo i lewo. Prezent urodzinowy jaki wysłałem do koleżanki zaginął w akcji, płyta zamówiona z neta przyszła w kawałkach (to było niezłe- ktoś na poczcie tak pieprznął pieczątki, że połamał pudełko i CD w kopercie bąbelkowej…), a wszystkie listy, które sugerują, że może być w nich coś cennego (np. od związku numizmatyków) są choć częściowo otwierane. Raz dostałem wpierw awizo, a potem, tego samego dnia, paczkę. Ponieważ zamawiałem tylko jedno, to oczywiste było, że awizo jest od tego. Więc choć raz się na nich odegrałem i poszedłem ze świstkiem odebrać paczkę, którą już miałem w domu. A niech się złamasy trochę po denerwują, tak jak i ja muszę przez nich.
Dziś miałem po raz kolejny wątpliwą przyjemność iść na pocztę wysłać list. Zajęło mi to jedyne 20 minut nie licząc stania w kolejce.
-Dzień dobry pani z okienka, chciałbym list nadać.
-Jaki?
-Taki - kładę jej na biurku kopertę.
-No przecież nie o to pytam. Jaki list? Polecony, priorytetowy, ekspresowy, gwarantowany, kurierem,...
-Taki, żeby dotarł do odbiorcy. Ile za taki?
-42 zł.
-Słucham?
-No, jeśli chce pan mieć pewność, że dotrze, to wyślemy go za 42 zł.
-Za 42 zł, to ja mogę sobie wziąć pół dnia urlopu, zatankować i samemu to zawieźć. Macie jakąś normalniejszą usługę w miarę gwarantującą, że dotrze do odbiorcy?
-Tak, za jedyne 18 zł, proszę to wypisać.
Zaczynam wypisywać. W tym momencie obok mnie podchodzi kobieta w pocztowym mundurku i mówi do obsługującej mnie:
-Masz, przyprowadziłam ci klientów.
I ta olewa mnie i zaczyna tym ludziom robić jakieś przelewy. Stoję jak osrane dziecko i staram się wbić w jej słowotok, że chciałbym dokończyć wysyłkę, ale nie da się. Równie dobrze mógłbym nie istnieć. Dopiero gdy ich załatwiła, wróciła myślami do mnie.
-Proszę jeszcze wpisać numery telefonów.
-Nie dziękuję.
-Ale to musi być do powiadomienia sms.
-Ale ja nie chcę powiadomienia sms i nie chcę podać wam żadnych numerów telefonów.
-No niech panu będzie, to proszę wpisać co pan wysyła.
-Chyba widać, że paczkę.
-Ale co jest w środku.
-A co to właściwie ma panią obchodzić?
-Bo musi pan wpisać.
-Ale to prywatna korespondencja.
-Ale musi pan wpisać.
-Dobra, proszę bardzo. “Materiały szkoleniowe zakonu Jedi”, zadowolona?
-Dziękuję. Czy mogę w czymś jeszcze pomóc?
-Nie, dziękuję.
-Może gazetkę?
-Nie, dziękuję.
-Może doładowanie telefonu?
-Nie.
-To może ubezpieczenie?
-Nie! Chcę zapłacić i wreszcie iść.
-Pożyczka?
-NIE! Chcę tylko, żebyście dostarczyli tą głupią paczkę z punktu A do B. Tylko tyle, nic więcej.
-Nawet gry planszowej pan nie chce?
-Nie, nie chce.
-Dobrze, to 18 zł poproszę.
Całe szczęście, że ja jeszcze nie muszę wciskać ludziom pożyczek. Jeszcze.

1 komentarz: