"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 15 stycznia 2015

Dzień sto pięćdziesiąty pierwszy- Nowa Nadzieja.

Często używacie pieczątki? Jeśli nie pracujecie w urzędzie lub na poczcie to pewnie nie. Dlatego taki mały pro-tip. Pieczątki robione są w ten sposób, że nie potrzebujecie sprawdzać na niej orientacji tekstu. Jeśli to tradycyjna, to ma na szczycie rączki kropkę, która wskazuje gdzie jest góra. Jeśli mechaniczna, to wzór pieczątki na grzbiecie pokazuje jak się ona odbije. Tyle. Proste i intuicyjne. Średnio ogarnięty orangutan byłby w stanie się tego nauczyć w ciągu jednego dnia. Dlatego mi zajęło to tylko tydzień. Nie wiem, ile Dziadowi to zajęło, bo prawdopodobnie w momencie, w którym to opanował, nie było mnie jeszcze na świecie. Nie wiem też ile Szefowi, bo po 15 latach pracy w Urzędzie ciągle tego nie wie, pomimo każdorazowo udzielanej mu instrukcji.
“Aribit mach fri”, jak sam mówi, ale z pewnością nie wpływa pozytywnie na intelekt. Wiele razy to sugerowałem mniej lub bardziej dosłownie, a Wy jako ludzie inteligentni też już się domyśliliście, ale teraz powtórzę to wprost. Szef jest głupi. Jest idiotą u którego nie zachodzi niewiele więcej poza podstawowymi procesami myślowymi. “Jeść, spać, srać, jeść, spać, srać, nie jeść tego, co między spaniem, a jedzeniem”. Tyle. No może jeszcze oddychanie. I dziś zaczynam trzyczęściową opowieść o magazynie, która jego głupotę uświadomić powinna nawet najbardziej wątpiącym.
Część pierwsza, czyli to co działo się przed przenosinami. Wiecie już, że spory czas temu dowiedzieliśmy się, że magazyn dobrze byłoby przenieść. Opowiadałem też o tym, że pokazał właścicielowi budynku, w którym mieścił się magazyn, kalendarium wszystkich wydarzeń z nim związanych łącznie z decyzją o remoncie innych pomieszczeń, a następnie się dziwił, że wie o tym. Więc mniejsza z tym. Przeprowadzka pewna, pomieszczenia wybrane. Został remont i przeniesienie.

Poszliśmy więc z szefem firmy, która miała to robić, obejrzeć całość i pogadać co i jak. Oglądania za dużo nie było, ot puste, stare, poniszczone pomieszczenia. Koleś sobie wstępnie to wszystko pomierzył, pooglądał ściany, rury, kable i całą resztę. Ogółem chciałem mu podać rękę i życzyć miłego dnia, ale Szef postanowił się wciąć.
-No i tu z tego byśmy zrobili jedno pomieszczenie, nie?
-Nie wiem.
-No to zróbmy.
-Nie wiem. Zobaczę, jak jest w projekcie budowlanym i tak zrobię.
-Nie wiem jak jest w projekcie, ale zróbmy tu jedno pomieszczenie z dwóch.
-Panie, mówię panu, że zrobię dokładnie tak jak jest w projekcie i nie inaczej.
-No ale jakby nie było w projekcie, to tu wtedy tak po prostu zróbmy.
-Czy pan ma mnie za idiotę? Przecież to może być ściana nośna. A poza tym odbiór mam na podstawie projektu i nie pan będzie mi odbiór podpisywał, więc proszę sobie odpuścić.
No wyjątkowo sobie odpuścił, choć nie na długo.
-Ale to tutaj taniutko wyjdzie wszystko, nie?
-Nie wiem. Usiądę z projektem i policzę.
-No ale pan zobaczy, tu farby dużo nie trzeba, a farba to kosztuje XX zł.
-Farba kosztuje XX+10 zł.
-Co ty mi tu teraz gadasz! Ja pracowałem przy budowach, sam mam teraz budowę, jeżdżę i kupuję materiały i dobrze wiem ile kosztuje farba!
-Chyba niezbyt. Farba kosztuje XX+10. Jeśli kupił pan taniej, pewnie gorszą bez powłok ochronnych itp. Ta sama nazwa, ta sama firma, to samo pudełko, ale gorszy skład i cena mniejsza o 10 zł.
-E…
Czemu on zawsze musi się wymądrzać przy ludziach, którzy na temacie znają się lepiej niż on? Nie wiem. Nie mam pojęcia. Chyba takie hobby, że lubi być mieszany z błotem.

Wracając jednak do tematu. Remont ustalony to trzeba ustalać kogoś, kto by nam to przewiózł. Założenie jest takie- ma mieć samochód i ludzi do roboty, mają w starym magazynie wszystko spakować, posprzątać, zawieźć do nowego i poukładać. Prosta sprawa, choć dość ciężka robota. Najgorzej znaleźć kogoś, kto ma i odpowiednio duży samochód i ludzi do pracy. Nie jest to niemożliwe. A Szef już miał gotowe rozwiązanie- swojego znajomego. Pokazałem mu wszystko, wycenił swoją robotę na kilka tysięcy.
No i wtedy Szef zaczął swoje debilne zachowanie. Zamiast iść do odpowiednich ludzi i załatwić kasę, to postanowił wpierw pochodzić po Urzędzie i ponarzekać, że mamy mnóstwo roboty, a przeprowadzka droga. I pech, czy raczej jego głupota chciała, że trafił do wydziału odpowiedzialnego za utrzymanie dróg, którego dyrektor bez chwili zastanowienia mu odpowiedział:
-Spoko, nie masz co się martwić. Ja mam ludzi fizycznych zatrudnionych do sprzątania i bieżących napraw, samochody mamy, to Ci to za darmo przewieziemy.
Jestem pewien, że w tym momencie popuścił. No ale sam chciał robić swoje głupoty. No i teraz zaczął myśleć. Tam miał już ugadane, naobiecywane, a teraz niespodzianka. Ogółem też nie do końca byłem zadowolony z tej zmiany. W utrzymaniu dróg bierze się ludzi do roboty, którzy średnio wytrzymują w robocie 5 dni, po czym wylatują za bójki, chlanie lub kradzieże. Więc miałbym więcej roboty z pilnowaniem, czy nic złego nie będzie, no ale trudno, najwyżej będę miał więcej roboty.
Biegał, latał, marudził jeszcze więcej, robił jakieś podchody, nie wiadomo co. Koniec końców miał szczęście, bo w ostatniej niemal chwili posypało się im coś i nie mieli ludzi, więc trzeba było wrócić do znajomego Szefa. A ten znajomy po czasie aż sam zaczął żałować, ale to za tydzień w kolejnej części.

1 komentarz:

  1. Miałem podobnego geniusza ale w sektorze prywatnym :).

    OdpowiedzUsuń