"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 22 października 2015

Dzień sto osiemdziesiąty piąty- kim jesteśmy.

Zadajecie sobie czasem pytania takie jak kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy? Gdzie jest Słonko, kiedy śpi? Czy wilk zawsze bywa zły? Dokąd tupta nocą jeż? Szef nie musi, bo już wie. “Jesteśmy homo sapnes” stwierdził niedawno autorytatywnie, i choć było to tylko preludium do jego wypowiedzi, to już żałowałem, że nie noszę ze sobą książek do pracy. W takim momencie mógłbym otworzyć np. Granice Wszechświata i zatopić się we wzorach i wykresach mając nadzieję, że dostarczane na raz bodźce głupoty i inteligencji jakoś nawzajem zniosą swoje efekty i w spokoju przetrwam do fajrantu.
Wróćmy więc do tego, co nasz homo sapnes (bo, że nie jest sapiens to zostało potwierdzone już dawno temu) miał do przekazania. Temat z pogranicza medycyny, ustawodawstwa i prawa, a dotyczący przymusowego kastrowania. Otóż pewne grupy budzą obawy Szefa o jakość puli genetycznej ludzkości, a ich rozmnażanie się prowadzi tylko do utrwalania się negatywnych zjawisk. I tak zacząć powinniśmy od ludzi ubogich, bo zarażają ludzkość ubóstwem i lepiej by było, żeby się nie rozmnażali. Następnie rodziny wielodzietne, bo wielodzietne to biedne i głupie, bo ich bieda wynika z ilości dzieci, więc skoro je robią to są głupi, nie można im pozwalać się dalej rozmnażać. Chorych psychicznie, z oczywistych powodów przekazywania chorób psychicznych, w tym niepełnosprawnych umysłowo jak bratanek Szefa (jedyny z jego rodziny z potwierdzoną niepełnosprawnością umysłową, reszta chyba po prostu nie była badana…). Więźniów i skazanych, bo każdy wie, że ich potomstwo będzie po prostu kolejną generacją bandytów i przestępców.
Trochę tego się uzbierało i nie jestem pewien, czy jest to już cały zbiór. Nie wiem i jakoś nie mam ochoty pytać, czy pedałów (oficjalna nomenklatura Szefa, ciągle marzę, żeby musiał kiedyś współpracować z Robertem Biedroniem, bo na bank w pewnym momencie by to wypłynęło, a wtedy wziąłbym popcorn i wygodnie usiadł), niemiaszków, żydków (wszystkie określenia to wprost cytaty z Szefa) też należałoby.
Może trzeba by, bo gdy tak się nad tym zastanawiałem, to Szef wymieniał po prostu wszystkie grupy, do których sam siebie nie zalicza i którymi w taki czy inny sposób gardzi w sposób biblijny do kilku pokoleń wprzód. A właściwie wszystkich pokoleń, bo najlepiej byłoby ich potraktować jak Kartaginę.
Problem w tym, że to on się do nich nie zalicza, a ze wszystkich, które wymienił (biedni, wielodzietni, psychiczni, przestępcy) to tak na bank nie zaliczyłbym go tylko do jednej. Musimy kastrować biednych, bo są niezaradni życiowo nie mogąc się ustawić. Tak mówi Szef zarabiający spokojnie średnią krajową + dodatki, a który mimo to i braku kredytów ma problem rozłożyć wypłatę do pierwszego. Już któryś razy przed świętem Matki Boskiej Pieniężnej pożycza kasę od Dziada. Nie wspominając już o tym, że wczesnym rankiem zdarza mu się zwiedzić osiedle celem wygrzebania ze śmietników żarcia dla swojej fermy.
Pozbawić możliwości przekazania swoich genów trzeba też psychicznych. Według Szefa wliczając w to jego bratanka. Brzmi to dość buńczucznie w ustach kogoś, kogo pierwszego wskazałbym jako niepełnosprawnego umysłowo. Szczerze- to chyba wszyscy w Urzędzie by go wskazali. Prawie nigdy nie rozumie najprostszych sformułowań, zawsze trzeba do niego mówić “wielkimi literami”, nie kojarzy faktów, niezbyt ogarnia przyczyny i skutki, nie potrafi formułować myśli. Nie mam dowodu, ale to trochę jak z kosmitami. Wszyscy wiedza, że gdzieś tam są, ale nie ma dowodu.
No i ostatecznie przestępców, skazańców i innych. Ja wiem, “dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”. Problem tego typu, że na Szefa niespecjalnie trzeba szukać. Tylko przez czas, który tutaj pracuję, pamiętam przynajmniej 3 sytuacje, w których udało mi się go odwieść od pomysłu łamania prawa, także w jego życiu prywatnym. Wszystkie wynikały z poprzedniego akapitu, a co on robi jak mnie nie ma w pobliżu? No i jak byście podsumowali dziesiątki (tygodniowo) prywatnych rozmów ze służbowego telefonu, podbieranie materiałów biurowych, worków na śmieci i takich tam? W sensie jak inaczej niż okradanie pracodawcy.

Wynika z tego, że jednym z pierwszych w kolejce do kastracji powinien być Szef. Zła wiadomość, o której już wiecie- zdążył się rozmnożyć. A jego opowieści przepełnione ojcowską dumą o tym jak zabawnie junior się krzywi gdy z ojcem pije piwko czy pali fajeczkę to sobie dopasujcie to którejś z powyższych.

2 komentarze:

  1. Szef w ogólnym postrzeganiu zapewne uchodzi za osobę zaradną. W środowisku sobie podobnych, gdyby nie korzystał z darmowego wsparcia Urzędu w postaci wspomnianych materiałów biurowych, worków na śmieci, itp. uchodziłby najzwyczajniej za tzw. frajera. O takiej postawie pisałem na swoim blogu, w krótkim poście "jak załatwić sobie socjal w niemczech". Natomiast inną kwestią jest radykalizowanie się poglądów osób, które boją się inności. W przypadku takich osób wspomniana jakość puli genetycznej powinna wzbudzać obawy..

    OdpowiedzUsuń