"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 24 marca 2016

Dzień dwieście drugi- kółko.

Jakiś czas temu mówiłem (pisałem), że warto byłoby poświęcić Kółku Różańcowemu trochę więcej miłości. Więc oto i jest.
Jak wiecie, chłopaki (i dziewczyny) zaczęli się prężnie rozwijać. Na tyle, że przez ułamek sekundy sam myślałem, czy by do nich nie wstąpić, ale wtedy przypomniałem sobie, że mam inne rzeczy do roboty. Jednak same ich działania są ok. Od kiedy wywalili swojego Dziada i jego funkcje przejął Pan Prężny. A właściwie dla mnie po prostu Prężny, bo przez ten czas zdążyliśmy się poznać i w jakimś sensie nawiązać normalną współpracę, którą z kolei notorycznie torpeduje Szef. Z niewiadomych mi powodów.
Prężny jest zawodowcem i pasjonatem działalności Kółka. Do pomocy dobrał podobnych sobie ludzi i wspólnie głęboko przemyśleli i redefiniowali działanie organizacji. Zaczęli od wywalenia wizji ichszego Dziada do kosza i napisania jej od nowa. Realistycznie i zgodnie z opracowaną koncepcją. To spodobało się wszystkim poza Dziadem z Kółka Różańcowego i Szefem. O ile ten pierwszy może co najwyżej strzelić focha (i strzelił), o tyle ten drugi może więcej krwi napsuć (i psuje).
Zaczęło się rok temu, kiedy Kółko Różańcowe zgłosiło się do Urzędu po dotację na działalność. Szef biegał wtedy po wszystkich osobach decyzyjnych i powtarzał jak to chcą wyrwać kasę i że Dziad przed nimi tak nie chciał. Wiem po co to robił, żeby się ich pozbyć i nie powiem nie przeszkadzało mi to. Fakty jednak były takie, że ich wniosek opiewał na 8x mniejszą kwotę niż Dziada Różańcowego, a do tego skupiał się na elementach potrzebnych, a nie imprezach członków…
Następnie przez cały rok kłócił się z nimi i ze mną o każdy wydatek, jaki dokonywali. Apogeum absurdu był dla mnie konkurs, który Kółko zorganizowała, a nagrody (symboliczne) ufundowało z dotacji, do czego oczywiście mieli prawo zgodnie z zapisami umowy. Szefa cholera strzeliła, gdy dowiedział się, że konkurs wygrali ludzie spoza Kółka Różańcowego. Od razu zadzwonił do Prężnego i zrobił mu potężną awanturę, że jak on śmie dawać nagrody jakimś obcym ludziom! Potem przyszedł do mnie i mi zaczął tłumaczyć swoje zbulwersowanie, co przerodziło się w awanturę po tym, gdy zapytałem “jak mają zorganizować konkurs ogólno-jakiś i dać nagrody tylko swoim? Oszukać, żeby niezależnie co oni wygrali, czy nie dać nagród wygrywającym tylko swoim?”
Kolejną burzę w szklance wody rozpętał na jakimś ogólnym forum, na którym spotkaliśmy się z różnymi ludźmi zupełnie bez związku z Kółkiem Różańcowym. Doszedł jednak do wniosku, że skoro trwa przerwa i luźne gadki między zgromadzonymi to będzie to dobry moment, żeby im dowalić na potrzeby szerszej publiczności udowadniając jednocześnie, jak bardzo są oni niekompetentni i ogółem źli. Tym razem przyczepił się… koloru pieczątek i jakości papieru, na jakim przysyłają do Urzędu pisma. Nie wiem, czy można się do czegoś głupszego przyczepić… Choć wiem i można- bo przyczepił się też do nagłówka, który sobie zaprojektowali i drukują wraz z dokumentem nie rozumiejąc, że oni go drukują, a nie jest to zamówiona papeteria.
Innego razu męczył Prężnego, że ten ma dostarczyć sprawozdanie za półrocze z działalności. Ten się trochę opierał, ale ostatecznie coś tam naskrobał, jednak to dalece nie odpowiadało Szefowi i zaczął go dalej męczyć o lepiej zrobione, ale to już wykraczało poza cierpliwość Prężnego i spytał, po co właściwie ma to sprawozdanie robić?
-Kurwa, no jak to po co? My w Urzędzie to robimy, pokaż Młody!
Oczywiście musiałem wygrzebać z papierów nasze sprawozdanie za półrocze. Czy muszę dodawać, że Kółko Różańcowe nie ma takiego obowiązku, a jedynym argumentem Szefa było “bo my robimy”? Przy już obowiązkowym sprawozdaniu na koniec roku też wymusił na nim ileś dodatkowych dokumentów, które były zbędne i nie wymagane przez umowę, którą podpisaliśmy. Wytknęła nam to kontrola, którą Szef skwitował “człowiek prosi o kontrole i go kontrolują zamiast ich”. Tak, zgłosił to do kontroli licząc, że jedynie sprawdzą i docisną Kółko Różańcowe.
Najlepsze jednak jest podwójne podejście Szefa, czego Kółko Różańcowe i Prężny nie widzą, bo nie są obecni przy wszystkich rozmowach. Kwestia siedziby. Prężny mówi, że szukają czegoś swojego, skąd nikt nie mógłby ich już wywalić. Szef- super, ekstra, zajebiście, tu masz jeden budynek, tam drugi, a w ogóle to najlepiej weź tutaj, super sprawa, tylko jak skorzystasz z oferty masz nadać jej mój patronat.
Prężny wychodzi, przyłażą jacyś inni ludzie. Szef- kurwa, no ja nie wierzę, oni chcą swoją siedzibę! Ich chyba już kompletnie porąbało…
Przychodzi Prężny, musimy dograć jakieś kwestie finansowe, bo zgodnie z umową chcą przenieść środki z jednego zadania na drugie. Szef- spoko, zrobimy aneks tak jak w umowie i wszystko się da.
Prężny wychodzi, Szef biegnie do skarbnika- mówiłem, że tak będzie! Już chcą przenosić jakieś środki, co to w ogóle ma być, musimy im tego zakazać!
Ze wszystkim tak jest. Kolesiowi mówi jedno i tak raczej pozytywnie, no w najgorszym razie neutralnie. Prężny wychodzi, to od razu wszystkim innym ciśnie po nim, po pomyśle i po wszystkim co się da. Faktem jest, że koleś raczej zdaje sobie sprawę, że mój przełożony jest idiotą. O czym nie raz mnie zapewnił na osobności. Zastanawia mnie tylko, czy zdaje sobie sprawę jak bardzo robi im koło dupy i że człowiek, który ma się nimi najbardziej zajmować jest im najbardziej przeciwny?
A wiecie co jest najlepsze? Szef jest członkiem Kółka Różańcowego…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz