"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 6 października 2016

Dzień dwieście dwudziesty piąty- i znów po łatwości.

Coś ostatnio coraz częściej pojawiają się cytaty moich współpracowników, a coraz mniej opisy wydarzeń. Problem jest tej natury, że mam wrażenie, że te ostatnie się powtarzają w kółko o tym samym. A co do mądrości wypowiadanych przez moich złotoustnych kolegów to ciężko, aby ten festiwal się wyczerpał. Ponieważ jestem na głodzie, to będzie dziś odcinek specjalny poświęcony jedzeniu.
Zaczniemy od alkoholu. Ja ogółem jestem dość dziwny- nie lubię wódy i tanich, koncernowych piw. Może nie do tego poziomu nie lubię, co jeden mój kolega, który potrafił narzekać na brak piw kraftowych w ogródku piwnym… No ale gdy mogę, to staram się wybrać albo dobre, czy ciekawe piwo- np. Triple Blond (polecam, jeszcze nikt mi za to nie zapłacił), a gdy potrzebuję czegoś mocniejszego to whiskey- Jack Daniel’s (też jeszcze mi nie płacą, ale jestem otwarty na propozycje). Gdy rozmawialiśmy o tym kiedyś w biurze Szef stwierdził

Nie lubię tanich piw jak Żubr. Wolę Specjala.

No spoko, nie oceniam. Choć stawianie Specjala nad Żubrem, czy w ogóle przywoływanie tych dwóch marek w kontekście piw bardziej ambitnych, a mniej koncernowych to trochę jak pierdnięcie na salonie. No ale jak jest już piwko, to przydałoby się wrzucić coś na ząb. Zaczął Dziad.

Ciecierzyca. Przecież to groch. Ja nie rozumiem, jak można tak oszukiwać klientów, zmienia się nazwę, żeby wcisnąć coś klientom, że niby inne.

Aż sam zwątpiłem, ale szybko zacząłem szukać, no i to nie jest groch. Moja inteligencja jeszcze mnie nie zawiodła i w sumie już chciałem się wciąć i zwrócić uwagę, ale ubiegł mnie Szef.

Tak jest zawsze. Idziesz do restauracji, to oferują ci jakieś risotto. Risotto. Jakby nie mogli po prostu powiedzieć, że ryż, czy potrawka.

W tym momencie zostałem już z otwartymi ustami nie dlatego, że nie zdążyłem nic powiedzieć, ale dlatego, że nie za bardzo wiedziałem co powiedzieć. Już nawet pomijając, że potrawka chyba w ogóle nie musi być z ryżem, bo jeśli pamięć mnie nie myli (a Wiki mówi, że nie) to jest to sam sos. Tym razem zdążyłem powiedzieć parę słów protestu, że to jednak nie jest to samo i nawet stażysta mnie poparł, ale zanim zdążyliśmy się rozmówić, to jeszcze Dziad się zdążył wciąć z powrotem, bo ciągle szukał w necie o tej ciecierzycy.

Potrawy z wysokim indeksem glikemicznym są szkodliwe dla zdrowia. No mówiłem, że duża ilość GMO jest niezdrowa.

BUM. Headshot. W tym momencie postanowiłem, że właściwie nie ma sensu tłumaczyć. Kijem Wisły nie zawrócę, a biorąc pod uwagę, że u nich to już Amazonka niewiedzy, to tym bardziej. Pomyślałem, że po prostu posiedzę sobie i posłucham jakichś mądrości, ale to co usłyszałem po chwili z ust Szefa sprawiło, że musiałem pilnie wyjść do toalety, żeby mu nie strzelić z plaskacza.

Pizza to tylko dodatki, ciasto może być byle jakie.

O nie, o nie...

1 komentarz: