"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 18 stycznia 2018

Dzień dwieście siedemdziesiąty- szczyt szczytów.

Niedawno mój Urząd postanowił zmienić sobie dane do płatności. Zmienił się NIP, odbiorca i takie tam. Jest to o tyle głupie, że wszyscy nasi kontrahenci mają stare dane i każda faktura jaka przychodzi jest do poprawki. Nie wiem jak to działa gdzie indziej, ale wyobrażam sobie, że w normalnym miejscu faktury płaci wyznaczona do tego komórka. U nas teoretycznie też jest taka. Teoretycznie, bo praktycznie to robią to 4. Wydział finansowy, który dokonuje płatności, księgowość, która księguje te wszystkie płatności, wydział organizacyjny, który teoretycznie powinien rejestrować i opisywać faktury, a w rzeczywistości tylko rejestruje i wydział, który jakoś można powiązać z wydatkiem, który de facto opisuje faktury, przygotowuje zapotrzebowania, etc.
Ja mam fakturkę do rozliczenia. Oczywiście błędne dane i krótki termin płatności, a od firmy, która bardzo szybko lubi naliczać odsetki i najwyżej potem zwracać. I co teraz? Zapłacić tą i podmienić potem na poprawioną? Nie płacić i napisać o poprawki i przedłużenie terminu?
Idę do organizacyjnego: Załatw to z finansowym.
Idę do finansowego: Nie wiem, załatw to z organizacyjnym.
Co więc mam zrobić? Poszedłem do BOK firmy z papierami i pogadałem na miejscu. Wszystko ok, tylko musiałbym napisać im oficjalne pismo z pieczątkami i w ogóle, oni to prześlą do centrali… No ok, ale to zajmuje czas, muszę więc dowiedzieć się czy płacimy tak jak jest czy czekamy? Idę do finansowego, pomijam drobnicę wbijam do dyrektora.
-Jest taka sprawa.
-Nie mam teraz czasu, proszę jutro.
-Ale to dość ważne, mam fakturę z krótkim terminem i jest z nią problem.
-Powiedziałem już, że nie mam dziś czasu, proszę jutro.
Do jutra to ja przygotowałem pismo z nowymi danymi i prośbą o wyznaczenie nowego terminu, które zaniosłem do BOK żeby w miarę możliwości jak najszybciej przesłali. Następnego dnia idę do dyrektora.
-No jest ta sprawa.
-No, o co chodzi?
-Że jest ta faktura taka na złe dane i płacimy ją jak jest i podmieniamy, czy czekamy?
-Nie wiem, załatw to z organizacyjnym…
Nie wiem, czy tam wszyscy odpowiadają to samo na każde pytanie? Idę do organizacyjnego, ale po drodze łapię kogoś z księgowości i wyciągam niemal torturami, że w sumie to powinniśmy zapłacić, bo oni wolą zapłacić ze złymi danymi niż potem się pieprzyć z odsetkami.
Dobra. Jakiś konkret, ale na zapotrzebowaniu nie mam wszystkich podpisów. Stary zwyczaj jest taki, że je się po prostu zostawia w organizacyjnym. Wszyscy podpisujący o tym wiedzą, więc co przechodzą to zaglądają i przynajmniej nie trzeba za nimi ganiać. O ja naiwny postanowiłem tak to załatwić i ruszyłem dalej do organizacyjnego.
-I co z tą fakturą.
-Chyba ogarnięte, ale brakuje mi podpisów na zapotrzebowaniu, to ja je tu zostawię.
-Nie, nie, chodź tutaj.
Cóż, podszedłem. Kobieta wzięła ode mnie kartki, przewertowała do zapotrzebowania i pokazuje tłustym palcem na ich numer sprawy.
-Widzisz? Ja to zarejestrowałam i od tego czasu nie obchodzi mnie, co się z tym dzieje.
-Ale ja tylko chcę zostawić do podpisów…
-Nie. Weź to sobie i sobie załatw podpisy.
Żeby własnoręcznie zdobyć podpisy to zamiast położyć papiery na biurku trzeba iść na piętro -1 jednego skrzydła, 1 budynku głównego i 5 drugiego skrzydła. Oczywiście je załatwiłem, bo ktoś to zrobić musiał. Naszło mnie jednak pytanie. Co jakbym tego nie zrobił. W sensie kto dostałby za to zjeby? Organizacyjny, który ma to sprawę zarejestrowaną pod siebie? Finansowy, który odpowiada za puszczenie płatności? Księgowość, która zbiera i rozlicza papierki? Czy ja, który ma tyle z fakturą wspólnego, że ogólnie można powiązać przedmiot zakupu z moim wydziałem (ale nie ja kupuję)? Kusi mnie, żeby przeprowadzić drobny eksperyment...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz