"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

piątek, 3 czerwca 2011

Dzień dwudziesty czwarty- X-ero.

Co najciężej pracuje w urzędzie?

a)Klimatyzator

b)Wentylator

c)Ksero

Jak zauważyliście, urzędników w ogóle nie ująłem w tym zestawieniu, a prawidłowa odpowiedź to a- Klimatyzator. No, chyba że ja biorę się do pracy, wtedy ksero. Ostatnio sporo w sumie się u nas kseruje i skanuje, jakąś kontrolę mamy i kontrolerzy sobie zażyczyli. Nasz przełożony, nasz pannnn, więc uniżenie z wydajnością chińskich dzieci przyczyniamy się do wyrębu lasów. Oczywiście żartuję, do ich wydajności urzędnikom dużo brakuje. Bardzo dużo. Lepiej byłoby wiec stwierdzić, że robimy to z prędkością z jaką działa ewolucja. No chyba, że ja się za to biorę. Wchodzi to w skład moich obowiązków o czym niedawno ludzie sobie przypomnieli i postanowili mnie wykorzystać. Proszę bardzo. 200 stron do skserowania? Nie ma sprawy.

Okazało się jednak, że materiałów jest znacznie więcej i zostały one podzielone na kilku ludzi, aby symultanicznie nad tym pracowali. I jak łatwo się dowiedzieć, zabrakło dla mnie ksera. Kilka telefonów i już mogę biec kilka pięter w górę i tam odrobić pańszczyznę. Ile człowiekowi może zająć skserowanie 200 luźnych kartek? Biorąc pod uwagę, że wystarczy wrzucić je w podajnik i kliknąć start to niewiele, dokładniej około 15 minut. Niestety, trzeba pilnować żeby to dzieło szatana firmy Xerox nie wciągnęło więcej niż jednej kartki na raz, a niestety ma do tego tendencję. De facto trzeba wszystkie trzymać i zwalniać uścisk tylko dla pierwszej z góry. Mimo tego jednak praca idzie szybko i zupełnie przyjemnie.

Tak więc w ciągu pół godziny skserowałem 200 kartek, ułożyłem je i sprawdziłem czy niczego nie pominąłem, a następnie zaniosłem do odpowiedniego biura w którym stało ksero, którego użyć nie mogłem, gdyż inni tak jak ja mieli go ostro używać ku uciesze kontrolerów. A tam szok, konsternacja i zdziwienie. Okazało się, że tam jeszcze nawet nie zdążyli się za kserowanie zabrać...

Na koniec historyjka z przyjazdu mister prezidenta do Polski. Kojarzycie może taki obrazek (był na JM, Kwejku i innych więc na pewno widzieliście) gdzie w oknie budynku stylizowanego na nasz polski pałac prezydencki jedna postać mówi do drugiej, że niezbyt mądrym żartem na rozluźnienie atmosfery będzie nazwanie samochodu Obamy Barakowozem, a Air Force One- Bambo Jetem, na co drugi kontur postaci pyta, czy może choć nazwać “Bestię” Limurzyną. Najwyraźniej jedna z urzędniczek widziała ten obrazek i czym prędzej przybiegła do nas, aby zmienić całkiem zabawny obrazek na kawał mówiony. Wpada więc do biura i mówi:

-Wiecie jak się nazywa limuzyna Obamy? Limurzyna, haha. A samolot? Jumbo Jet, haha!

W kwestii wyjaśnienia dla tych co nie zrozumieli, Air Force One to zmodyfikowany Boeing 747 potocznie zwany Jumbo Jet. Kocham jak w robocie opowiadają kawały. Każdy spalą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz