"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 8 maja 2014

Dzień sto siedemnasty- ssanie.

Ostatnio przez moje biuro przewala się masa sprzątaczek. Żadna nie wytrzymuje dłużej niż miesiąc, ciekawe czemu?
W związku z tym, co chwilę mamy zastępstwo w postaci starych (stażem) sprzątaczek na co dzień zajmujących się innymi częściami Urzędu. A pech chciał, że dzień wcześniej wybuchła nam żarówka na korytarzu i mimo moich usilnych starań, nie udało mi się wyzbierać każdej drobinki z wykładziny (którą już dawno proponowałem, żeby wywalić, “ale po niej chodzi się tak fajnie miękko, nie jak po kafelkach”). Na moją prośbę przyniosły więc odkurzacz i korzystając z okazji postanowiły przejechać cały korytarz.
A Szef postanowił sobie zażartować.
Wybiegł więc na korytarz drąc się co sił w płucach:
-Czemu nie przestrzegacie BPH?! Czemu nie przestrzegacie BHP?! Chcecie nas wszystkich otruć?!
Sprzątaczki nie wiedzą o co chodzi, ja nie wiem o co chodzi, piętro nad i pod nami też nie wiedzą o co chodzi w tych nagłych krzykach. Szef wyjaśnia:
-No czemu okno nie jest otwarte! Co to ma znaczyć?!
Jedna ze sprzątaczek wyraziła myśl, która w tym momencie przeszła przez umysł wszystkim:
-Bo na dworze jest -17, wieje wiatr i pada śnieg?
-No i co z tego?! Trujecie nas!
Sprawa zakończyła się kłótnią w biurze między Dziadem, a Szefem o potrzebę otwierania okna w czasie odkurzania. Koronnym argumentem Szefa było to, że w młynie czy stolarni jak się odkurza przy zamkniętym oknie może nastąpić wybuch. Nie pytajcie mnie, co ma piernik do wiatraka. Mój mały research wskazuje, że nikt nie otwiera okna w czasie odkurzania, poza Szefem. I za cholerę mu się tego nie wytłumaczy.
Ale sprawa na tym się nie zakończyła. Następnego dnia z samego rana dzwoni do niego telefon z Organizacyjnego. Słyszę tylko strzępki rozmowy:
-Ale te dziwki, tzn dziewczyny - zaczyna Szef.
-...
-No ale to były tylko żarty, a poza tym trzeba otwierać okno jak się odkurza.
-Przecież nikt nie otwiera okna jak odkurza!- trzask słuchawki z drugiej strony.
Kolejny dowód na potwierdzenie mojej teorii. Tymczasem Szef chodzi wkurzony, że dlaczego i w ogóle za co, się nikt nie zna ani na żartach, ani na zdrowiu. Cóż, jakby ktoś się na mnie darł z agresją w głosie (Szef nie potrafi inaczej mówić), a potem zaczynał swoje tłumaczenia od określenia mnie jako dziwki, to chyba też nie byłbym zadowolony. A sprawa ciągnęła się dalej. Szef się śmiertelnie obraził i do sprzątaczek przestał się odzywać.
Sprzątaczki są tym faktem pozytywnie zaskoczone.
Myślę, jak osiągnąć to samo.

5 komentarzy:

  1. To gdzie Wy mieszkacie, że macie w maju minus siedemnaście? :]

    OdpowiedzUsuń
  2. pamiętam jak mi to opowiadałeś XD

    OdpowiedzUsuń
  3. To nie widzisz, ze pisze z półrocznym opóźnieniem, by nikt go nie skojarzył z "tym" urzędem?

    OdpowiedzUsuń
  4. Aktualnie to opóźnienie wynika bardziej z tego, że mam tyle notek do przodu, że wrzucając raz w tygodniu nie jestem w stanie być na bieżąco ;)
    Z drugiej strony nie chcę zacząć wrzucać częściej, bo wtedy może się okazać, że np. przez miesiąc nie będzie żadnej notki, a potem przez tydzień 5 pod rząd.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiatrak -> Mąka -> Ciasto -> Piernik

    OdpowiedzUsuń