"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 30 października 2014

Dzień sto cztedziesty pierwszy- symulator kozy 2014.

Dobra gra na pierwsze 30 minut. Jeśli nie jesteście zorientowani w temacie, to serio istnieje i poważnie wcielacie się w kozę, robiąc różne rzeczy, które kozy zazwyczaj robią, np. składanie ofiar z ludzi szatanowi. Pewnie domyśliliście się już, że ta gra to parodia całego nurtu “dziwnych” symulatorów. Obok tych normalnych jak DCS (samoloty), Dangerous Waters (okręty), czy IL-2 (znów samoloty) jest pełno symulatorów farmy, karetki, dźwigu, śmierciarki, wózka widłowego, etc., etc. I wbrew pozorom te gry się sprzedają, szczególnie symulator farmy, który już prawie jak FIFA czy inne NHL ma corocznie nową część, przy czym jej cena na Steam kształtuje się w okolicach 20-25 ojro…
Ale dobra, to nie blog o grach, tylko o moich perypetiach w urzędzie. Co prawda jedną z nich jest ułomny komputer na którym nie mogę sobie pograć w godzinach pracy ani nawet przełączać się między dwoma otwartymi dokumentami w Wordzie. Jednak myśląc tak o symulacjach zastanawiałem się, skoro jest tyle bezsensownych, to dlaczego nie ma symulacji Szefa. Postanowiłem Wam taką przygotować, jak każda dobra symulacja będzie opierała się na prawdziwych wydarzeniach, ale ponieważ administracja jest biedna, to cała Wasza interakcja sprowadzi się do biernego czytania.
Wprowadzenie:
Macie do załatwienia w Urzędzie sprawę. Niestety, wydarzenia nie potoczyły się zgodnie z Waszymi oczekiwaniami, postanawiacie więc walczyć o swoje. W Urzędzie dowiadujecie się od pewnego niezwykle miłego, młodego, kompetentnego i nad wyraz przystojnego urzędnika, że niestety Urząd zrobił dla Was wszystko, co przewiduje prawo. Jednak od tej decyzji przysługuje Wam odwołanie do wyższej instancji. Całkowicie zadowoleni po otrzymaniu dalszych instrukcji, takich jak gdzie wysłać odwołanie, jak je napisać, komu dalej truć dup… tzn. u kogo domagać się swoich praw zostawiacie numer telefonu i udajecie się do domu.
Wyskakuje ekran tytułowy, Symulator Szefa 2014, gra się zaczyna. Dzwoni telefon, na wyświetlaczu widzicie, że dzwoni Urząd. Odbieracie.
-Słuchaj pan/pani! Ale to pisz, że nie od naszej decyzji się odwołujesz!
-Eee… ale z kim właściwie rozmawiam?- myślę, że każdy by o to zapytał.
-Czy ja rozmawiam z panem/panią X?
-Tak. - potwierdzacie słysząc Wasze nazwisko.
-No, to z tym odwołaniem, to napisz, że nie od naszej decyzji się odwołujesz, tylko prawa głupiego, rozumiesz?
-Ale dlaczego, o co chodzi?- sam bym tego nie wiedział.
-Bo nam dupę rozwalą, jak będzie coś na nas. No kurwa. Mówmy se jak jest.
-Co proszę?- nie wiem jak Wy, ja bym chyba nie wiedział co odpowiedzieć.
-Słuchaj kolego/koleżanko, pisz tam to odwołanie, ale że nie my. Bo wiadomo jak jest, nie można się narażać, bo tam same zjeby są. No, to cześć.
-Eeee…
-<beep> <beep> <beep>

Nie wiem czy tak wyglądały odpowiedzi po drugiej stronie słuchawki, ale od naszej było dokładnie tak. Dyrektor wydziału z dużego urzędu. Dzwoni do Was, nie przedstawia się, drze się do słuchawki, rzuca kurwami, od razu przechodzi na Ty i mówi Wam jak macie pisać odwołanie, żeby przypadkiem nic nie było na niego. Jak Wy byście zareagowali w tej sytuacji? Bo ja nie mam zielonego pojęcia, ale by mnie zatkało.
Nie wiem. Może powinienem odbyć rozmowę z Szefem odnoście zachowania względem ludzi? A z drugiej strony, co mnie to powinno obchodzić. Co prawda mój cyrk, ale nie moja małpa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz