"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 1 stycznia 2015

Dzień sto czterdziesty dziewiąty- robię to, czym jestem.

Jak wszyscy wiecie, jestem w Urzędzie zatrudniony jako sekretarka. Średnio to brzmi i nie raz już ludzie dopytywali, czy jestem tego pewien, a szczególnie rodzaju. Niestety jestem, w urzędowych stanowiskach ciągle jest seksizm i “sekretarz” to stanowisko zdecydowane wyższe niż “sekretarka”. Wiecie już również, że zakres obowiązków mam zdecydowanie większy i tak po prawdzie to ciężko mi w ogóle zajmować się “sekretariowaniem”. To dość irytujące, ale jakoś tak przeciętnie mam inny wybór.
Tymczasem okazało się, że Szef wszystkich Szefów jest w potrzebie. W jego sekretarjacie nastąpił nagły brak sekretarek. Spowodowany typowo urzędowymi sprawami i jeśli Wasze myśli podążyły w kierunku kawy, to idziecie dobrym tokiem rozumowania. W każdym bądź razie, tymczasowo musiał je ktoś zastąpić. Osoba kompetentna, inteligentna i o nienagannej prezencji. Minutę później zadzwonił mój telefon.
Na miejscu szybko wprowadzono mnie w moje obowiązki sekretarki.
-Tu masz kawę, tu masz gazetę, tutaj kajet do zapisywania kto dzwonił, a tu leży telefon. Faks odbiera się automatycznie.
-I dalej co?
-Nic, to wszystko co masz robić.
Oh, jak ja chciałbym być sekretarką, mimo, że nią jestem…
No nic, usiadłem więc za wielkim biurkiem, 2x większym niż moje, na miękkim, skórzanym fotelu “prezesowskim”, w którym nawet nie musiałem poprawiać odpadającego, niedokręconego oparcia. Chwyciłem do ręki najnowszy numer regionalnej gazetki i popijając kawą pomachałem im na odchodne.
Po 10 minutach tak ciężkiej pracy otworzyły się drzwi. Odstawiając kawę rzuciłem wzrokiem w ich kierunku. Jakaś urzędniczka z papierami do podpisu.
-O, Ty tutaj?
-Tak. Zostaw papiery na tamtej kupce i nara.
-A Szef wszystkich Szefów jest?
-Nie ma, ale może będzie. Kiedyś później.
Poszła. Łyk kawy i dzwoni telefon.
-Sekretariat Szefa wszystkich Szefów, słucham.
-Aaaa… a to nie siedzą tam panie?
-No jak pan słyszy, w tej chwili nie.
-A chciałbym poprosić o połączenie z Szefem wszystkich Szefów.
-Nie ma go, proszę zadzwonić po południu.
-Bo mam taką sprawę.
-To fajnie, ale go nie ma. Proszę po południu.
Ohoho, ale się wczułem. To jest prawdziwa, urzędnicza praca, a nie to co ja muszę robić. Tak to ja mógłbym cały dzień, a jeszcze za to płacą. Moje rozmyślania przerwała głowa wsuwająca się do sekretariatu.
-Dzień dobry, nie spodziewałem się pana, są panie sekretarki?
-Ja jestem sekretarką i słucham pana.
-Bo ja byłem umówiony.
-Możliwe, ale Szef wszystkich Szefów jest zajęty.
-A gdzie jest?
-Na naradzie u zastępcy.
-A to może mógłbym wejść.
-Nie mógłby pan.
-Bo tam nasi siedzą sami?
-Nasi to na pewno, ale czy wasi to nie wiem.
-Bo ja się nie przedstawiłem, jestem X, dyrektor szkoły.
-Miło mi. Pan dyrektor poczeka więc na korytarzu.

Aż żałuję, że niedługo potem się skończyło, gdy wróciły etatowe sekretarki. Taka praca to prawie jak hobby. Czysta esencja urzędniczej pracy. Jeszcze jak wychodziłem dyrektor próbował swojego szczęścia po raz kolejny, zamykając za sobą drzwi usłyszałem “jest zajęty, poczeka pan na korytarzu” i wiedziałem, że godnie zastąpiłem je na tym stanowisku.

3 komentarze:

  1. Jak zwykle ambicje są perspektyw brak. Trzeba poczekać aż się wypalą wtedy będą wiedzieli do kogo uderzyć. XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam, to już któryś wpis i kolejny, który mnie rozbawił :) W urzędzie nigdy nie pracowałam, ale muszę przyznać, że korpo także dostarcza cudownych wrażeń. Nawet jeśli nie na stanowisku sekretarki, to i tak praca jest czystą radością :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!
      Ostatnie wakacje spędzałem z korpo-ludkami i muszę przyznać, że ich rzeczywistość była ostro poryta. Bez piwa nie dałbym rady słuchać o tym, jak przełożony musi robić prezentację w PP o podwładnym, żeby zarekomendować go do awansu etc ;)

      Usuń