"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 10 września 2015

Dzień sto osiemdziesiąty- sztandarowo.

Dziś będzie trochę o męskości, częściowo też mojej. Bo wiecie, moją męskość możecie poczuć wkładając mi rękę w kieszeń spodni… Nie, nie, nie. To nie to, o czym myślicie. To mój nóż. Praktycznie nie rozstaję się z ostrzem- tak jak zacząłem nosić je kilka lat temu, tak ciągle trzymam jedno w kieszeni spodni. Kiedyś noszenie noża było czymś zupełnie normalnym, gdyż nóż to narzędzie. Bo nigdy nie wiecie, kiedy będzie trzeba chrześniaczce otworzyć prezent, skroić babcię czy rozpocznie się apokalipsa zombie. Choć akurat zombie to nie jest coś, czego boję się najbardziej. Jeśli czytaliście Crossed to z pewnością mnie rozumiecie.
Kto kiedyś był symbolem męskości z ostrzem przy pasie? Było ich trochę, więc podpowiem- ułan. Niedawno obchodziliśmy rocznicę wybuchu II Wojny Światowej. A może raczej wojny Polsko-Niemieckiej, która później przerodziła się w światową. W związku z tym są oczywiście obchody, uroczystości, sztandary i takie tam. U mnie to zawsze jest na samym początku, bo mieszkam tuż przy granicy z 1939. Możliwe, że w mieście, w którym to wszystko się zaczęło, choć raczej takie dywagacje są dość ciężkie do jednolitego ustalenia- chętnych do tego miana jest kilku, a różnice dosłownie minutowe.
W związku z tym Urząd wystawia poczty do różnych wydarzeń. Na jedno z nich załapałem się z Szefem. Moja radość w tej chwili nie zna granic… Całość sprowadza się do tego, że jest to święto jednostki wojskowej, która w 1939 stacjonowała u mnie. Jednostka nie istnieje, koszary zmieniły się w szkołę. Ale uroczystość i pamięć pozostały, głównie w potomkach jednego z żołnierzy walczących tu we wrześniu ‘39, którzy założyli swoją organizację zajmującą się pielęgnacją tradycji.
Do tej pory wszystko spoko, nie? No tak. Bo dopiero teraz na scenę wchodzi Szef. Jak się okazało, jego dziadek też należał do tej jednostki. 3 dni mi o tym opowiadał. Głupoty totalne, nie jestem pewien czy zdawał sobie z nich sprawę. Wątpię. Wiedzieliście np., że pierwszego dnia na Westerplatte żołnierze zabili dowódcę, bo ten chciał się poddać? Nie? Ja też nie szczególnie, że major Sucharski zmarł w 1946, a komandor porucznik Dąbrowski w 1962. O swoim przodku też ciekawe rzeczy opowiadał. Otóż był częścią wspomnianej jednostki i brał udział w jednej z pobliskich potyczek z wojskami niemieckim i na samym jej początku wpadł z koniem w krzaki i tam przetrwał do jej końca, co mu odpowiadał, bo w ogóle nie chciał walczyć. “To był bardzo odważny żołnierz”.
Więc w czasie obchodów podszedł do organizatorów ze wspomnianej fundacji i zaczął im to wszystko opowiadać tak jak mi. Było to już po głównej części, w której vice Szef wszystkich Szefów stwierdził, że dokumenty jednostki nigdy nie trafiły w ręce wroga, a przewodniczący stowarzyszenia przypomniał, że znaleźli je w 1945 r. żołnierze amerykańscy w domu SS-mana. A także po hymnie Polski, a przynajmniej zgaduję, że hymnie Polski bo takiego fałszu dawno nie słyszałem. Ci nie wykazali się moją anielską cierpliwością i pogonili Szefa jak psa. Toteż po weekendzie głównym tematem było, jacy to źli ludzie i jaką prywatę organizują. Nie obchodzą ich losy nikogo, poza ich rodziną.

Jednostka, której poświęcone były obchody, była jednostką piechoty. Jego dziadek do walki jechał na koniu. Widzicie już? Szef nie ma pojęcia, w jakiej jednostce służył jego bohaterski przodek, więc wciska się ze swoimi historiami do ludzi, którzy nie mają z nimi jakiegokolwiek związku i potem strzela potężnego focha, że tamci nie chcą go dołączyć do imprezy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz