Nawet papier toaletowy wie, że żeby żyć trzeba się rozwijać. Jednak w moim otoczeniu są ludzie, którzy pod względem intelektualnym nie dorastają mu do pięt. Pewnie w tej chwili Wasze myśli skierowały się w stronę Szefa i to strzał w dziesiątkę.
Jakiś czas mieliśmy n-tą kontrolę. Pomału przestają na mnie wywierać jakiekolwiek wrażenie. Ogółem mam do nich podejście “jak już stoicie przy szafie to wstawcie mi wodę”. Przychodzą, odchodzą, wniosków nie ma, nic się nie zmienia może poza chmurami za oknem. Kontrola wewnętrzna, audytor, NIK, ministerstwo- poziom wylania jaki sobą reprezentują przewyższa chyba nawet mój. Choć ostatnio strach, szok i niedowierzanie. Kontrola przyniosła jakieś zalecenia. Konkretnie jedno- pojechać na szkolenie.
Szef to poważnie myślałem, że tym razem umrze z zapowietrzenia. Od razu zaczął biegać po Urzędzie, dzwonić, przerzucać papiery… Gdyby taką energię wyzwalała w nim praca, to pewnie na żadne szkolenie jechać byśmy nie musieli. No właśnie, my. Bo papiery wyraźnie sugerują, że mamy udać się oboje i to Szefa zabolało najbardziej. Gdyby to dotyczyło tylko mnie, to miałby kompletnie wylane. Ale kontrolujący doskonale wiedzą, że problem jest z nim, nie ze mną. Jednak jeśli wyślą go samego, to jest bardziej niż pewne, że niewiele z niego wyniesie poza ciastkami.
Tutaj też warto wspomnieć, że jednak kontrola średnio się wykazała. Ale tak to jest jak się kontroluje rzeczy, o których nie ma się zielonego pojęcia i wymyślili mi temat szkolenia, którego nie prowadzi nikt w Polsce i jak mi się wydaje również na świecie. Tzn gdzieś na 17 stronie wyników Google znalazłem informację, że coś takiego odbyło się kilka lat temu w Bielsko-Białej, ale z mojego punktu widzenia równie dobrze mogłoby to być na Marsie- tyle samo z tego bym miał. Poszedłem więc z nimi pogadać, żeby następnym razem wpierw pogadali ze mną, to może przynajmniej w papierach będą rzeczy, które realnie można zrealizować.
Ale gadałem z nimi dopiero następnego dnia, bo tego samego, którego gruchnęła wieść o potrzebie szkolenia Szef zadzwonił do nich i pokłócili się po całości, że on nie ma zamiaru się szkolić na co usłyszał sugestię, że w takim razie może niech wypieprza z Urzędu i zabierze się za przerzucanie gnoju. Odgłosy jakie w tym momencie zaczęły dobiegać z jego biura przypominały miks kwiku świń, defekacji i charczenia. Skąd wiem, że taka sugestia się pojawiła? Sam mi o tym powiedział, tak jak połowie Urzędu. Jeśli zastanawiacie się, czy chodził po Urzędzie i żalił się ludziom, że każą mu się szkolić, a on nie chce to tak, dobrze myślicie.
W każdym bądź razie ja udałem się do nich dnia następnego i naświetliłem sytuację z mojego punktu widzenia, a ponieważ nie mieli już żadnych pomysłów to po prostu kazali mi trzymać rękę na pulsie. Więc trzymałem i ostatecznie trafiło się coś. Właściwie nie to samo, ale jak się przymknie oczy i obniży standardy to ujdzie. Problem jest taki, że na tym szkoleniu już byłem. Dokładnie na tym- ten sam temat, ten sam prowadzący, to samo miejsce, nawet cena ta sama. Wyraziłem więc swoje wątpliwości, czy w związku z tym mam jechać, ale po przeleceniu połowy Urzędu, w której nikt nie chciał podjąć decyzji wreszcie usłyszałem, że jak mogę to mam jechać.
Więc jadę. Dzięki za wycieczkę drogi podatniku i dzień wolny od roboty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz