"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 10 sierpnia 2017

Dzień dwieście pięćdziesiąty piąty- oh god don't forsake me.

Dziś będzie o wykluczeniu cyfrowym. Ważny problem w naszym świecie, będzie coraz ważniejszy. A w moim biurze to można by dosłownie urządzić skansen, którego ja mógłbym być kustoszem. Gdybym oczywiście miał czas, w tej chwili nie mam. Nie dlatego, że mam jakiś straszny zapierdol na fejsie, ale w czasie picia gorącej herbaty zabolał mnie ząbek, o którym moja stomatolog już trzy tygodnie temu ostrzegała mnie, żeby się nim zająć. Więc teraz na pilnie szukam dentysty, który przyjmie mnie wcześniej, niż w listopadzie (serio, to termin, który usłyszałem dziś). Przede mną otwarte wyniki wyszukiwania Google, telefon przy uchu i jeszcze nosem przewijam na zegarku złote rady rodzicielki, które mi podrzuca w międzyczasie na Messengerze. XXI wiek, kuźwa mać. Odłączam ładowanie książki, żeby naładować zegarek, a jeszcze nie mogę zmienić temperatury, bo termostat aktualizuje oprogramowanie.
Szczęśliwie jestem jedyną osobą w Wydziale, która ma takie problemy. Technologiczne oczywiście, bo ząb boli też Dziada, jednak w przeciwieństwie do mnie nie dzwoni po stomatologach, a czyta w Onecie, czy płukać mordę krowim moczem czy byczą spermą. Możecie wyrazić swój podziw, że robi to w Onecie, no ale gdzie indziej, skoro książek czytać nie lubi. Internet to niestety taki wynalazek, dany nam przez bardzo mądrych ludzi, a służy głównie bardzo głupim.
Ale jednak coś się zmienia. Dziad ewoluuje. Widzicie, gdy zaczynałem pracę w Urzędzie lata temu (co ja tu jeszcze robię?) stworzyłem niepozorny plik w Wordzie nazwany “Koperta mała”. Ten plik towarzyszy mi w pracy do dziś i jak się pewnie domyślacie gdy muszę coś wysłać to jest to miejsce z góry ustawione do drukowania na kopertach. Przez lata i Dziad i Szef pogardzali tą metodą, ale jednak widzę, że ten pierwszy chyba przymierza się do zmiany. Wpisuje adres w kompie, drukuje na kartce A4, wycina i na klej przymocowuje do koperty… No trudno, ale z ciekawości zapuszczam żurawia do kogo to tak ważne pismo, że wymusiło na nim takie kombinowanie. Kuźwa, oczywiście, że prywata…
Ta ewolucja Dziada nie ma końca, a wręcz przyspiesza im bliżej jest emerytury (a jest bardzo blisko). Niedawno wyrwał mnie znad papierów trudnym pytaniem:
-Proszę pana, czy ja mam w komputerze pingi?
-Co?
-Bo Szef powiedział, że jego syn ma pingi i się zastanawiam, czy też mam?
-Aaaaaaaaaa…Aaaa… Ping. Tak, ma pan.
Grunt mu się palić zaczyna pod nogami, bo w domu ani internetu, ani komputera w żadnej postaci. A skąd będzie ten krowi mocz zamawiał? No raczej nie będzie przychodził tutaj na emeryturze, tzn mam taką nadzieję… I mimo, że od 20 lat codziennie pracuje, ok “pracuje”, przy komputerze to w ogóle go nie ogarnia w nawet najbardziej podstawowych kwestiach, o czym już wiecie. I strasznie strzelił sobie w kolano, bo dopóki pracujemy razem to mógłbym mu po koleżeńsku coś podpowiedzieć.
By na tym dobrze wyszedł. Wszyscy dotychczas dobrze wyszli, wystarczy posłuchać. I nie upierać się przy swoim. A tych dwóch rzeczy Dziad nie potrafi.
-Panie Młody, tutaj jest taka promocja na internet, że 8 gigabajtów, to dużo?
-Zależy. Do przeglądania internetu i okazjonalnie filmu na jutubie wystarczy.
-A pan ile zużywa maksymalnie?
-Mój rekord? 50 giga. W ciągu doby.
-A mógłby pan tu podejść i zobaczyć?
Chciałbym powiedzieć nie, ale ciekawość zwycięża. Zwlekam więc dupsko z fotela, może trochę ruchu też się przyda.
-Ale… Panie Dziadzie, to przecież oferta do telefonu…
-A to nie mogę mieć w komputerze?
-Teoretycznie może, jakby do tego dokupić modem ze slotem sim i WiFi na USB (chce stacjonarny)... Ale po co, przecież wczoraj dałem panu ofertę, bez limitu, jak pan buk przykazał po kablu, co się tam panu nie podobało?
-Bo ta jest 8 zł miesięcznie tańsza.
A może to jednak dobrze, że wcześniej nie kupił i nie truł mi dupy o pomoc?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz