"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 3 sierpnia 2017

Dzień dwieście pięćdziesiąty czwarty- esteta.

Trochę zmian personalnych ostatnio zaszło w Urzędzie. Największą z nich jest zmiana na stanowisku skarbnika, który przeszedł na zasłużoną emeryturę. Mógł już dawno, ale wiadomo- pecunia non olet. Szczególnie takie pecunia, tak między nami- choć to tajemnica żadna, bo składa oświadczenie dostępne publicznie, to rocznie wypłata + emerytura inkasował równowartość nowego BMW 525D. Trzymał więc się jak najdłużej stołka, choć nie martwcie się o nowego emeryta, został z miesięcznym wpływem na konto zdecydowanie ponad średnią krajową. I moja uwaga co do zasłużonego przejścia nie jest złośliwa- na pewno nie tak, jak złośliwym był on, ale budżet trzymał w ryzach.
Nowa skarbniczka ma wszelkie zadatki na to, żeby niczym nie ustępować swojemu poprzednikowi. Wiem co mówię, współpracowałem z nią na długo zanim została oficjalnie ogłoszona do odziedziczenia berła. I wtedy też ugruntowałem swoją pozycję- zdecydowanie pozytywną. A jeśli miałbym podać jeden fakt o nowej skarbniczce, który byłby istotny z Waszego punktu widzenia jako czytelników bloga, to nie będąc już nastolatką (+/- 50) ma figurę, której większość z nich może jej pozazdrościć. Sam gustuję w zdecydowanie młodszych (choć do Trynkiewicza mi jeszcze daleko), ale chcąc być obiektywnym i szczerym, nie mogę temu faktowi zaprzeczyć.
Czemu to jest ważne? Bo w tym momencie na scenę wkracza Szef- świniopas z zamiłowania, debil z konieczności. I ciśnie po niej, że chodzi w szpilkach, że w obcisłych spódniczkach, że jest już na to za stara. Oczywiście nie jej bezpośrednio, bo na to to on nie ma i miał nigdy nie będzie jaj, ale co poobgaduje to poobgaduje. Choć to prędzej czy później do niej trafi. To ma dwa główne powody. Pierwszy, którym się dziś nie zajmiemy, to Szef nie potrafi inwestować w znajomości. Drugi jest taki, że to prosty chłop ze wsi, który ma bardzo prosto poukładaną estetykę. Przekroczyłaś 30 lat? Nie dla Ciebie szpilki, mini, etc. To nic, że wyglądasz jak Jung Da Yeon*. Jak mieszkanie, to oczywiście z boazerią WSZĘDZIE. Podłoga bez dywanu? Nieakceptowalne. Jesteśmy ostatnim miejscem w Urzędzie, gdzie na korytarzu (KORYTARZU) zachował się długi dywan. Sprzątaczki klną na czym świat stoi musząc go utrzymać w jako-takiej czystości, ja klnę na czym świat stoi bo nie ma tygodnia żebym się nie potknął o jego wyginające się rogi. Szefowi to oczywiście nie przeszkadza, bo przynajmniej “tak miękko się chodzi”.
Ale nie przeszkadza też z innego powodu. Mu po prostu syf nie wadzi, tego chyba nauczył się od swoich świnek, choć podobno świnie wcale w syfie żyć nie lubią. Szefowi on nie przeszkadza. Pod żadną postacią. Uwalony dywan? Spoko, ważne że jest dywan. Nigdy za sobą nie wsuwa krzeseł, zostawia je po prostu na środku przejścia. I w jego główce nic nie jest w stanie połączyć tego z ciągłym jego przeciskaniem się po biurze, bo krzesło stoi na środku. I właśnie przeciskaniem się, bo mimo, że to krzesło, które zostawił przeszkadza mu w dojściu do szafy, to i tak go nie wsunie. O żarciu puszek rybnych wspominam tylko kurtuazyjnie. Marynarka tak samo- być musi, bo przecież dyrektor musi być w marynarce, ale że wygląda… Hm, kojarzycie takiego turbo stereotypowego rolnika z ogorzałą, niedogoloną facjatą, co przyjeżdża do miasta do urzędu? No to taką samą marynarkę nosi Szef.
Dlatego też niespecjalnie zdziwiło mnie, gdy przybiegł do mnie zaraz po wyjściu przewodniczącego Kółka Różańcowego. Widzę na jego kaprawej mordzie wyraz triumfu jakby dopiero co pokonał Wercyngetoryksa i macha kartką.
-Patrz na to.
Patrzę. No nie wiem, nic tutaj nie widzę dziwnego, pismo jakich miliony.
-No co?
-No widzisz?
-Ale co mam widzieć?
-No to pismo.
-Ale co z nim nie tak?
-Oni mają NAGŁÓWEK.
Patrzę jeszcze raz, no jest nagłówek z logo, nazwą i danymi Kółka.
-Mają. I co z tego?
-Jak ty nic nie rozumiesz. Zobacz jak marnują pieniądze jakie im dajemy! Ha! Nagłówek! Ha! No nie mogę.
Bierze mi to pismo i wylatuje z nim z biura. Zaraz pół Urzędu będzie wiedziało, że Kółko drukuje pisma z nagłówkiem, bo że Szef jest nienormalny to wie już cały.

__________
*- jeśli jeszcze jej nie znacie, to wklepcie sobie w Google Grafika Jung Da Yeon, a jak już się napatrzycie przeskoczcie na Wszystko i wujek Google powie Wam, ile ma lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz