Nie, nie oglądałem Czarnej Pantery. I raczej nie obejrzę. Po prostu nie lubię superbohaterów w amerykańskim “blockbusterowym” stylu. I pomimo, że widziałem ileś artykułów, które w kontekście tego filmu używały tytułów w stylu “dlaczego afrofuturyzm ma znaczenie” (Engadget) i uparcie twierdzą, że to nie jest zwykły film o superbohaterze, nie mam zamiaru się złamać. Wiecie czemu? Bo wydaje mi się, że oni wszyscy kłamią i to będzie zwykły film o superbohaterze. Tyle, że czarnym. A ja nie jestem rasistą- kolor skóry głównego bohatera nie zmieni mojej oceny filmu. Ani na lepszą, ani na gorszą.
Szef jest chory. Właściwie jest od dobrych 3 tygodni, zdążył w tym czasie zarazić mnie, przez co byłem tydzień na L4, następnie Nowego Dziada, która chora była przez weekend, aż wreszcie stwierdził, że może pójdzie do lekarza. Ten z kolei stwierdził, że przechodził i ma coś na płucach, więc zwolnienie.
A jak go nie ma, to praca idzie szybciej. Zdecydowanie. Właściwie wszystko idzie na bieżąco i tak siedząc i się trochę nudząc w robocie wróciłem myślami do miasta partnerskiego mojego miasta. To dość wyjątkowy związek, trwający już dobre 20 lat. Mimo, że to Niemcy, a każdy prawdziwy Polak powinien ich nienawidzić, to nasza współpraca kwitnie. Myślę, że nawet w skali UE byłaby całkiem niezłym przykładem. Wiele razy w ciągu roku odwiedzamy się przy różnych okazjach, nasze służby współpracują ze sobą, organizujemy nawet festiwal rock/metal/punk dla zespołów z naszych miast. Nie ma może on rozmiarów Wacken czy Woodstocka, no ale…
Co więcej, nasze miasta są niemal bliźniacze. Wielkościowo różnimy się w granicach błędu statystycznego, mamy podobne uwarunkowania geograficzne, turystyczne, przemysłowe… I kiedyś zastanawiałem się, jak wyglądają nasze budżety w porównaniu. Jak już mówiłem akurat się nudziłem, a to lepiej żebym przeanalizował budżet miasta partnerskiego niż Pudelka, no nie?
Wykorzystałem więc swoją znajomość niemieckiego mocno wspartą translatorem Google (serio nie wchodził mi w szkole ten język) i bez problemów odszukałem interesujący mnie dokument. Oczywiście PDF z ładną stroną tytułową, interaktywnym spisem treści przenoszącym do interesujących nas działów, z których kilka pobieżnie przejrzałem. Zgrabne tabelki, wykresy, mapki. Następnie użyłem Ctrl+F żeby wyszukać kilka interesujących mnie punktów w celach porównawczych. Zapisałem wszystko co potrzebowałem na kartce i szybko przeliczyłem z euro na nowe polskie złote.
Ok, czas znaleźć nasz budżet. Też obyło się bez problemów, wszystko jest w BIPie. Tak jak u kolegów Niemców też jest w PDFie. I na tym podobieństwa się kończą. Pierwsze co rzuca się w oczy, to nasz jest zwykłym, chamskim, czarno-białym skanem. I to jeszcze krzywo zeskanowanym. Ponieważ to nie jest tekst tylko obraz, to zapomnijcie o jakiejkolwiek możliwości wyszukiwania czegokolwiek. “Klikalny” spis treści? Nawet nie żartujcie. Jak coś Was interesuje to ręcznie sobie przewińcie i czytajcie aż znajdziecie. Żadnego wykresu, ale tabele jak najbardziej. W sensie- dwie. Jedna zbierająca wszystkie przychody, druga wydatki. Może dlatego nasz budżet jako dokument jest krótszy niemal dokładnie… 7 razy. Tak, 7 razy krótszy, a nie o 7 stron.
Ja wiem, ich budżet jest po przeliczeniu na złotówki 2 razy większy, ale mam mocne wrażenie, że przygotowanie dokumentu, który nie wygląda jak dwukrotnie użyty papier toaletowy nie jest kwestią finansów, a umiejętności i chciejstwa. Najzwyczajniej w świecie wszyscy zainteresowani mają wyjebane na, w sumie, najważniejszy dokument który decyduje o wszystkim co będzie robił Urząd przez cały przyszły rok.
A jeśli myślicie, że taką ujmą na honorze się skończy, to na zakończenie jeszcze trochę soli na ranę. Zliczyłem budżet niemieckich kolegów z ostatnich 10 lat (podają w aktualnym na wykresie ostatnie 10 lat…) i wiecie co? Są 5 mln euro na plusie. Nie regulujcie monitorów- wychodzą na plusie. Czasem mieli deficyt, czasem nadwyżkę, ale ogółem są do przodu. Ja nie pamiętam kiedy ostatnio nie mieliśmy deficytu. Nie wiem, czy kiedykolwiek?
Ja chcę tylko powiedzieć, że pasjami czytam protokoły ze spotkań rady miejskiej mojego rodzinnego miasteczka - bo lubię śledzić, jak chamrają się moi byli nauczyciele i inne miejscowe tuzy. Protokoły pojawiają się zwykle z ponad miesięcznym opóźnieniem, są to zawsze krzywe skany, wypowiedzi analfabetów transkrybowane przez innych analfabetów. Ale prawdziwie rozsierdziło mnie dopiero, kiedy na BIPie opublikowano protokół, w którym co druga strona była obrócona o 180 stopni. Wrrr!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Urzędowe Zuo - Rychlicze.
Hahaha, tak... Ta menażeria zawsze jest zabawna i ich śmieszne wysiłki krasomówcze ;)
Usuń