"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 1 marca 2018

Dzień dwieście siedemdziesiąty piąty- to normalne miejsce pracy.

Pora zakończyć moje starcie epickich proporcji z Sauronem. Wyszedłem z niego… nie wiem jak? W sumie nawet do końca nie wiem, czy to koniec. Mam taką nadzieję, ale nadzieja matką głupich jak mówią.
Po ostatniej notce tego dotyczącej wiedziałem, że to nie Sauron, a Morgoth będzie moim głównym przeciwnikiem więc postanowiłem, że nie ma co marnować czasu i sił i od razu spotkać się z przeznaczeniem. Tzn, prawie od razu- odczekałem parę dni, czy by sami nie chcieli zacząć rozmawiać. Nie chcieli.
Mając więc dodatkową kwestię do załatwienia ruszyłem wraz z Szefem do jego gabinetu i gdy ta została obgadana zacząłem swoje.
-Panie Melkorze, musimy o jeszcze jednej kwestii pogadać.
-Jakiej?
-Moich dodatkowych zadań.
-A tak, tak. Wasz Wydział zaczyna się rozrastać, pora więc odjąć wam trochę obowiązków.
Zaczyna być interesująco. Tyle samo zadań, więcej kasy? Jestem za.
-Dlatego odejmiemy ci Szefie kilka zadań z zakresu obowiązków.
Że co? Przecież to ja dostaję nowe obowiązki, a nie Szef…
-Tak, ale panie Melkorze, ja chciałem rozmawiać o moich obowiązkach i wynagrodzeniu za nie.
-Tu się nic nie martw, Szef wszystkich Szefów sprawi, że będziesz zadowolony.
Aha. Typowa gadka, zrzucić to wyżej- znaczy nie chce o nie zamierza o tym gadać. Za długo tu pracuję, żeby tego od razu nie zrozumieć. No trudno. Sauron słuchać nie chce, Morgoth słuchać nie chce. Co teraz? Jest wyjście z tej sytuacji, o ile zna się realia Urzędu. Ruszyłem więc zaraz do przeciwległego skrzydła mocno ściskając kciuki za to, żeby załoga była na miejscu.
Był komplet.
-No ja tego nie rozumiem! -zacząłem od drzwi, teatralnie rozkładając ręce. Całe biuro kontroli i audytu spojrzało na mnie z zainteresowaniem.
-Ale o co chodzi?
-O te moje dodatkowe obowiązki.
Wszystkie papiery odłożone zostały na biurko, a wszyscy z zaciekawieniem wbijali we mnie wzrok.
-No mów, mów, o co chodzi? Rozmawiałeś z Sauronem?
A żebyście wiedzieli, że powiem. Bo wiem, że wszystko co tu powiem najpóźniej za 30 minut wypaplacie Morgothowi.
-Nie! I z Melkorem też nie. Oboje nie chcą gadać ze mną. To trochę smutne, bo czuję się, jakby tylko mi zależało na tym, żeby było wszystko bezproblemowo! A nawet nie wiem, czy się dogadamy w kwestii finansów…
-A ile chcesz krzyknąć? -spytał jeden grubasek siedzący pod oknem.
-Myślałem o TAKIEJ kwocie.
-Uuuuu… -powiedzieli wszyscy. -TAKIEJ kasy za dodatkowe zadania nikt nie dostaje. Maksymalnie dostają taką.
-No cóż, mogę trochę negocjować, ale TROCHĘ. Bo ja mam roboty w cholerę, a za to dostanę jeszcze więcej roboty. A do tego zamiast ze mnie zdjąć obowiązki, to zdejmują z Szefa!
-No coś ty! Oburzające. Skoro z niego zdejmują i ci dają, to powinni teraz coś zabrać tobie i dać mu!
-O, dobry pomysł, muszę to obadać.
I wyszedłem. Sprawa załatwiona, i Sauron i Melkor dowiedzą się o moich roszczeniach. Teraz tylko czekać. Dzień jeden, drugi, piąty… nic. Rozpoczęła się gra nerwów, wyraźnie idą na postawienie sprawy na ostrzu noża. Jeśli do tego dojdzie, jeśli nic wcześniej się nie zadzieje, to awantura będzie grubsza. Zaczynałem się już do niej przygotowywać, gdy przypadkiem zagościłem w gabinecie z Sauronem, w zupełnie innym celu.
-A to już jak tu jesteś, to masz to do wypisania.
Dostałem 30 stron ankiety i 20 instrukcji do jej wypełnienia.
-Wiesz, nie wiem czy ja to jeszcze....
-Ja też nie wiem, ale wypełnij i wyślemy.
Wróciłem do biura i zacząłem sobie spokojnie czytać. O matko z dzieckiem, czego oni nie chcą wiedzieć?! Chyba długości penisa. A nie, na kolejnej stronie było i o tym. Chcą wiedzieć WSZYSTKO- o rodzinie, partnerkach, kolegach, finansach, chorobach, nałogach… Nie, nie, nie. Nie wypełniam nic, dopóki nie ustalimy ważniejszych dla mnie kwestii, głównie $$$. I z takim planem rozmowy postanowiłem do Saurona udać się z rana dnia następnego.
Następnego dnia z rana:
-Słuchaj Sauron, nie za bardzo podoba mi się to wszystko. Musimy poważnie o tym porozmawiać wreszcie.
I tu niespodziewany dla mnie zwrot akcji.
-Ok, to daj to, zapominamy o sprawie.
Co? No ale ok, planowałem albo dostać grubą kasę, albo tego nie brać. Więc, hm… Udało się?



2 komentarze:

  1. No w końcu to ankieta poświadczenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, na szczęście udało mi się jej uniknąć :P

      Usuń