"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

niedziela, 5 stycznia 2025

Dzień trzysta drugi - miedź.

Ciekawe, czy znacie mój ulubiony historyczny mem. Właściwie to nawet nie do końca mem, bo historia wydarzyła się naprawdę i na jej podstawie dopiero zaczęły powstawać memy.

Otóż chodzi o glinianą tabliczkę z Ur, którą uznaje się za najstarszą znaną skargę klienta na świecie. Niejaki Nanni pisze do handlarza miedzią Ea-nasira, że ten sprzedał mu sztabki miedzi złej jakości i dodatkowo nieprzyjemnie potraktował go oraz jego ludzi. Ea-nasir to było najwyraźniej niezłe ziółko, bo Arbituram skarżył się, że ciągle nie otrzymał jeszcze swojej miedzi, a skarg na jakość sprzedawanej miedzi było więcej. Co i tak mogło się opłacać Ea-nasirowi gdyż jego domostwo miało jakieś 110 m2 podczas gdy inne w sąsiedztwie średnio miały tylko ok 70 m2. A to wszystko działo się ponad 3700 lat temu.

Skąd to wszystko wiemy? Archeologia. Ale poza tym ówczesny Sumer był wystarczająco rozwinięty cywilizacyjnie, żeby tworzyć takie zabytki materialne jak tabliczki gliniane z zapisaną skargą na jakość świadczonych usług. Tymczasem my nie mamy pojęcia gdzie Mieszko wziął chrzest prawie 2700 lat po tym, jak Ea-nasir kręcił wałki na miedzi.

I właśnie o tym myślałem, o poziomie zorganizowania państwa, gdy siedziałem w magazynie na godzinę przed otwarciem go dla potrzebujących pomocy uchodźców z Ukrainy. 2 miesiące temu rozpoczął się kolejny, gorący etap wojny na wschodzie, uciekają przed nią tysiące kobiet i dzieci. Urząd postanowił wesprzeć ich w tych pierwszych, najtrudniejszych momentach w obcym kraju, czasem tysiące kilometrów od domu.

To bardzo dobrze, ale sposób w jaki się za to zabrał jest typowo… Urzędowy. Patrzę na ten magazyn i widzę kompletny chaos. Wszędzie leżą kartony z darami, kompletny misz-masz. Jeśli ktoś by mnie zapytał, czy mam XYZ odpowiedziałbym zgodnie z prawdą „nie wiem”. I właśnie, odpowiedziałbym bo jak się słusznie domyśliliście to mnie uczyniono odpowiedzialnym nad zarządzaniem tym wszystkim. A ja tak pracować nie mogę. Szczęśliwie zorganizowane wszystko jest na odpierdol - nie tylko zaopatrzenie, ale też rozpropagowanie informacji. Dało mi to niezbędny czas w postaci jednego dnia na uporządkowanie tego bałaganu.

Razem z przypisaną mi do pomocy Ukrainką mieszkającą od 10 lat w Polsce zrobiłem porządek. Chemia w jedno miejsca, ubrania w drugie, zabawki i inne gadżety dla dzieci w trzecie. A tam podział na dalsze kategorie. W bonusie miejsce czwarte - śmieci. Serio ludzie, kurwa, jak nie macie co dać to nie dawajcie nic zamiast używanych szczoteczek do zębów, rozpadających się i połamanych zabawek czy upierdolonych ciuchów.

Następnego dnia wiem już co mniej więcej mam i ile. Mam już małą poczekalnię i nawet zaplecze socjalne. Jestem gotowy do działania.

Nie ma natłoku ludzi, jednak moje miasto leży w zachodniej Polsce, dużo uchodźców tu nie trafia. Staramy się każdemu zapewnić to co niezbędne na start. Od razu widzę, że najważniejsza jest chemia. A z niej najbardziej produktu dla najmniejszych dzieci - pieluchy, chusteczki, mleko, kremy. I tak się składa, że tych najmniej mam. Dzwonie więc do zastępcy Szefa wszystkich Szefów, który jest u nas twarzą medialną i koordynatorem zbiórek.

-Potrzebuje mleka, pieluch, chusteczek, jakichś prostych leków jak gripex.
-Ok, rozumiem. Jedzie do ciebie Młody samochód z towarem.
-Super, dzięki.


Przyjeżdża samochód. 6 worków ciuchów. Koniec. Nie ma nic, co ktokolwiek by potrzebował.

-Zastępco. Nie to potrzebuje.
-Ale o co ci chodzi?
-Nie potrzeba takich ilości ciuchów. Potrzebuje rzeczy pierwszej potrzeby.
-Dobra, jutro będzie.


Jutro dojechały kolejne 2 samochody, łącznie 5 worków ciuchów i 2 kartoniki mleka modyfikowanego. Starczy dla dwóch matek. Jak podzielimy, to dla czterech.


-Zastępco. Nie ciuchy. Proszę, nie mam gdzie już ich wrzucać.
-Tak ludzie dają.
-Ok, ale tego nie potrzebujemy. Przekaż do mediów co naprawdę potrzeba.
-A. No dziś będę w radio, mogę powiedzieć.
-Super. Wysyłam listę.


Wejście miał chwilę po serwisie informacyjnym po 12:00. Cytując „od wczoraj zorganizowałem 3 transporty, 11 worków pomocy - prosimy każdego kto może, o przekazanie kolejnych do następujących lokalizacji…”.


-Zastępco. Prosiłem, żeby powiedzieć co potrzebujemy…
-Ludzie pomagają, co ci w tym przeszkadza?
-Kurwa nic mi nie przeszkadza poza tym, że mam magazyn zajebany ciuchami i odsyłam matki z pustymi rękami.
-Młody. Nie tym tonem.
-A jakim mam tonem mówić, żeby dotarło?
-Pi… Pi… Pi…


Ciuchy płyną szerokim strumieniem. O mydła, podpaski, mleko walczę jak o ogień. Czasem przyjeżdżają pod magazyn zwykli ludzi i sami podrzucają co nieco.


-Ciuchów mamy dość, ale dziękuję za gest i pomoc.
-A… a czegoś konkretnego brakuje?
-Tak. Potrzeba głównie środków higienicznych.
-Och, szkoda że nie wiedziałem wcześniej… Ale podskoczę, tu obok jest sklep. Zaraz wracam.

Potem transport z Urzędu. Ciuchy, ciuchy, ciuchy, 10 sztuk mydła i 2 szampony. Do Zastępcy już nawet nie dzwonię. Po prawie 2 tygodniach osobiście się pofatygował w delegację z paroma radnymi. Wchodzi do magazynu, rozgląda się i rzuca:

-Kurwa Młody, co tu zrobiłeś? Wygląda jak lumpeks.

Historia mojej wyszukiwarki tamtego wieczora: gliniane tabliczki, jak zrobić gliniane tabliczki, rylce, wypalanie gliny… W 5700 roku będą jeszcze o Tobie pamiętać, Zastępco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz