"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 23 kwietnia 2015

Dzień sto sześćdziesiąty piąty- Bob Budowniczy.

Wielokrotnie wspominałem Wam o budowie Szefa. Trwa ona w najlepsze, a on sam uważa się za najlepszego budowlańca w historii budowlańców mimo, że nie rozróżnia m2 od m3. Czasami, jak każdy specjalista w swojej dziedzinie, odczuwa nieodpartą potrzebę spełniania społecznego obowiązku edukacyjnego. W związku z tym okazjonalnie raczy mnie zbiorem dobrych rad i wiekopomnych pomysłów techniczno-budowlanych.
Najnowszym z nich jest kwestia solarów. Nie mam co ukrywać nawet, że jestem wielkim zwolennikiem odnawialnych źródeł energii. Osobiście uważam, że powinniśmy zrobić wszystko, żeby w ciągu góra 10 lat blisko 100% energii elektrycznej zużywanej przez gospodarstwa domowe było pozyskiwane z energii odnawialnej, a koszt jej pozyskania zamykał się w opłacie za konserwację urządzeń. Tania energia elektryczna to podstawa dla rozwoju społeczeństwa.
Szef jako wielki autorytet w kwestiach budowlanych pochyla się także nad tą kwestią. A ponieważ konsultuje z ministrem finansów Federacji Rosyjskiej pakiet oszczędności na 1,5-2 bln rubli w celu ratowania rosyjskiej gospodarki, to także kwestia zielonej energii jest przez niego racjonalizowana finansowo. Wziął się za wspomniane solary, żeby pozyskiwać ciepłą wodę. W związku z oszczędnościami nie myśli jednak, żeby dobrym pomysłem było instalowanie specjalistycznego sprzętu zapewniającego właściwe parametry przez cały rok. Zamiast tego zamontuje na dachu kaloryfery. Tak, tak. Dobrze czytacie, zamontuje kaloryfery i wodę w nich płynącą będzie nagrzewało słońce. Latem to pewnie będzie działało, gdy najwięcej energii słonecznej dociera do naszego nadwiślańskiego kraju. Ale zimą? Odpuściłem sobie jednak wprowadzanie wątpliwości do jego nieskażonego rozumem toku rozumowania.
Jego zdolności budowlane oraz wysokie własne mniemanie o nich, rozciąga się też na budowę sieci teleinformatycznych. Pisałem niedawno, że mi sprzęt wysiadł i czekałem, aż Szef się zorientuje, że wcale go nie naprawił. Po tamtym czasie jedna część naszego całego systemu dalej się nie chciała naprawić. Cyrki z tym są niesamowite, kombinuję od kilku tygodni z konserwatorem i administratorem systemu w centrali. Zrobiliśmy już prawie wszystko, łącznie z kompletnym zamienieniem maszyn w dwóch różnych lokalizacjach. To co działa w jednym miejscu po przeniesnieniu na miejsce niesprawnej nagle i magicznie traci swoje możliwości do bezawaryjności, a po powrocie na swoje miejsce działa jak złoto. Siedzę więc nad centralą, przy lewym uchu jeden telefon z konserwatorem na linii, przy prawym drugi z administratorem, oni oprócz tego mają swoje dodatkowe telefony, żeby mieć bezpośrednio ze sobą łączność, a ja dodatkowo CB radio. Całe szczęście, że w CB wystarczy jeden przycisk wcisnąć do rozmowy, więc jestem w stanie to robić używając do tego… no cóż, sami się domyślcie, powiem tylko, że dobrze, że nie jestem dziewczynką.
Minusem tego rozwiązania jest to, że muszę siedzieć w biurze Szefa. No niestety, sprzęt jest instalowany nie u tego, kto umie się nim posłużyć, ale u tego, komu ładniej będzie wyglądało, że “coś robi”. Więc siedzi teraz i przez ramie patrzy co administrator robi w systemie. Gdyby do tego się ograniczył, byłoby dobrze, ale niestety rzuca też swoje uwagi. “Na pewno zły numer zaprogramował, na pewno, bo ostatnim razem jak naprawialiśmy źle zaprogramował”. Ponieważ w przeciwieństwie do niego właśnie pracuję nad rozwiązaniem problemu nie mam czasu wyjaśniać mu, że ostatnia naprawa polegała na wyłączeniu i włączeniu komputera. A powtarza to jak mantrę, żebym przekazał dalej. Wreszcie nie wytrzymałem i puściłem to dalej w eter i oczywiście nic źle zaprogramowane w tym przypadku nie jest. “No to ja nie wiem”. Nie no, serio? Kto by pomyślał…
W końcu się rozłączyłem, nie potrzebowali już mojej obecności, więc poszedłem do siebie. A administrator dalej bawił się systemem, coś włączał, coś testował, puszczał jakieś programy diagnostyczne, a Szef oczywiście patrzy na to, żeby w razie co wesprzeć swoją fachową wiedzą. I już po chwili drze do mnie mordę, żebym dzwonił do administratora, bo źle robi. Testuje nie to urządzenie, co powinien. Po czym tak wnioskuje? Bo widzi, że zły numer leci i mam teraz szybko dzwonić bo jest źle. Z maksymalnym obrzydzeniem biorę telefon i wykręcam. Po krótkiej rozmowie informuję Szefa, że nic źle nie robią i żeby nie zwracał uwagi na każdy numerek wyskakujący w konsoli.

4 komentarze:

  1. on ma kiedyś zamiar skończyć ten swój baraczek ze starych desek? ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, jak pozostali czytelnicy, ale ja nic z tego nie zrozumiałam. Jaki sprzęt Ci wysiadł? Jaki system od jakiej centrali? I dlaczego naciskasz guziki tym, no... Dobra, nie tłumacz. Lepiej może jednak nie wiedzieć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę niestety opowiadać o szczegółach, nawet to co piszę jest już na granicy ;)

      Usuń