"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 2 czerwca 2016

Dzień dwieście dziesiąty- człowiek od czarnej roboty.

Co może być poniżające? Cóż, ja do dziś miałem najwyraźniej dość wysoko ustawioną poprzeczkę w tym temacie.
Wróciłem dziś z mojego mikro urlopu i pierwsze co zobaczyłem na biurku, to jedno z pism, a właściwie jego ksero, które przygotowałem jeszcze przed wypoczynkiem z doczepioną karteczką, że potrzebny jest jeszcze jeden podpis. Nie wiem dlaczego nie ma go jeszcze na nim- siedzi tu poza mną jeszcze 3 ludzi wliczając w to stażystę, więc ktoś mógł to załatwić. Pytam więc Szefa, dlaczego to jeszcze tu leży szczególnie, że dziś ostatni termin.
-No musisz iść po podpis.
Aha. Zapomniałem, że rozmawiam z idiotą.
-Wiem. Pytam, dlaczego go tu jeszcze nie ma?
-Bo musisz go załatwić, musisz przecież wyciągnąć oryginał pisma z wydziału X, nie wiem jak to zrobisz, a potem jakoś załatwić to jeszcze z Szefem wszystkich Szefów. A dziś ostatni termin! Więc idź zaraz z samego rana to rób, bo nie zdążymy.
Specjalnie mu na złość wpierw zrobiłem i wypiłem kawę, przejrzałem Dziennik Ustaw, maila i co ważniejsze wiadomości. Ponieważ cały ten czas nie srał ogniem już czułem, że coś jest na rzeczy.
Poszedłem do wydziału X.
-Cześć, potrzebuję to moje pismo, jeszcze jeden podpis na nim muszę zebrać.
-Spoko, masz.
Poszedłem do Szefa wszystkich Szefów.
-Cześć, jest stary?
-Tak, możesz wejść.
-Dzień dobry, potrzebuję pana podpisu na tym pisemku, takie pierdoły, ale jak już chcą…
-No siema, to masz autograf i miłego dnia.
Po drodze zrobiłem ksero i oddałem oryginał do wydziału X, a bonusową wersję zaniosłem do kolesia, który napisał mi tą kartkę. Coś podejrzanie dobrze mi idzie do tego czasu, więc moje podejrzenia, że coś jest nie tak jeszcze bardziej nabrały na mocy.
-Dzień dobry panie dyrektorze, ksero z podpisem, tak jak pan chciał.
-No dziękuję. A o co twojemu szefowi chodziło?
-Tzn? Bo ja dopiero pierwszy dzień w robocie dziś…
-Zadzwoniłem do niego i powiedziałem o tym podpisie, to się zaczął drzeć, że nie będzie się poniżał.
-Poniżał?
-No właśnie…
-To nie wiem o co chodziło…
W wydziale byłem z powrotem 10 minut później. Choć rozkminianie, o co mogłoby mu chodzić jeszcze trochę mi zajmie. Albo chciał to zrobić i już w wydziale X kazali mu się wynosić, bo nie ma co ukrywać, że go tam nie lubią jak prawie wszędzie. Albo faktycznie uważa, że poprawienie pisma to poniżenie dla jego zaszczytnej, dyrektorskiej pozycji, a o kompleksach na tym punkcie już Wam pisałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz