"Ludzie mówią, że powinienem być urzędnikiem. Piję dużo kawy i mam wszystko w dupie."
Zanim poszedłem do urzędu myślałem, i to całkiem poważnie, że to normalne miejsce pracy jak każde inne. Że rano pójdę do pracy i po 8 godzinach wrócę z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. Zmęczony, ale zadowolony- ze swojego dzieła, z wkładu w rozwój lokalnej społeczności no i z pensji. Moje wyobrażenie nie mogło być chyba bardziej mylne...
Oto zapiski z mojej pracy, spojrzenie “od wewnątrz” na pracę w jednym z polskich urzędów. Przy okazji zastrzegam sobie prawo do podkolorowania moich historii, ale o nie więcej niż 10%. ;)

czwartek, 7 stycznia 2016

Dzień sto dziewięćdziesiąty czwarty- kolejna część przemyśleń.

Jakiś czas temu pisałem notkę z cytatami (konkretnie tutaj) dziś zrobię część 2, bo trochę się ich uzbierało. To jedziem z koksem.

Pamiętacie, był jakiś czas temu taki film, w którym Legolas grał średniowiecznego kowala. Kreacja dobrana jak pięść do nosa. Osobiście, jakbym miał wybrać kogoś z obsady na główną rolę w Królestwie Niebieskim to byłby to Gimli. Nie piszę tego bez powodu, Szef ostatnio pochwalił się wiadomościami, jakie zgarnął o jednym z naszych współpracowników, który odwiedzi

Ziemię Świętą

Pytam więc, czy nie obawia się. Bo tam od jakiegoś czasu różne ruchawki, z nożami biegają i w ogóle. Szef mówi, że pierwsze słyszy. Ja na to, że prawie co chwile o tym piszą i mówią. Albo ta cała zawierucha w Syrii… Patrzy na mnie, takim jakimś bezrozumnym wzrokiem, jakby próbował ułożyć puzzle w wyobraźni. Prowizorycznie więc go pytam:
-To gdzie on jedzie?
-No do Watykanu…

Odejdźmy od tego smutnego tematu i zajmijmy się czymś elektryzującym, bo to co nas podnieca, to się nazywa kasa. Mój Szef siedzi od kilku godzin w swoim biurze i robi dwie rzeczy na zmianę. Przegląda oferty używanych samochodów na Allegro i sprawdza stan konta, czy aby wypłata nie wpłynęła. Trwa to już dobre 4h przerywane spacerami do kibelka i dłubaniem w nosie. Te wypady do toalety to szczególnie dużo dodatkowego czasu pożarły, bo wiadomo- po drodze kilka biur to trzeba wejść tu i tam, pogadać, poplotkować co tam w Urzędzie piszczy. W międzyczasie jeszcze półgodzinny wypad do baru mlecznego bo zgłodniał, a po powrocie dalej aukcje i bank. W końcu pod koniec dnia już nie mógł się doczekać i pyta Dziada.
-Dostałeś już wypłatę na konto?
-Jesteśmy w tym samym banku, jeśli Ty nie dostałeś, to ja też nie. A co ci się tak śpieszy z tym?
-A bo wiesz…

Pieniądze to się ciężko zarabia.

Gdy już jesteśmy przy kasie to na chwilę przeskoczmy do Dziada i jego wynurzeń znad kiszonej kapusty. Ten od kiedy dowiedział się, że może zmniejszony zostanie wiek emerytalny to żyje tylko marzeniami o tym. Opowiada, jak to wtedy wszystko zacznie robić. Nie wiem, co to jest to wszystko, ale jeśli dotychczas nie zaczął, to trochę wątpię w jego magiczną przemianę. Ten sen jednak trochę zaćmiły mu doniesienia medialne głoszące, że po zmniejszeniu wieku emerytalnego same emerytury też się zmniejszą, może nawet o 30%. Prawie monitor opluł w oburzeniu artykuując, że

30% z takiej niskiej emerytury to będzie ⅓

Dokładniej ⅓ to 33,(3)%, ale to może z wyższej emerytury?
Dobra, odwrócimy się, jak to powiedział Szef

Zmienili o 360 stopni

I wrócimy właśnie do niego, ale ciągle w tematach ekonomicznych. Rozmawialiśmy na temat nagród i tego, że u nas z automatu i wszystkim tak samo. Ogółem, ja uważam, że nagrody dla każdego są bezsensu, bo do niczego mnie nie zachęcają, a z drugiej, że dawanie każdemu tyle samo też mija się z sensem. Dziad jest oczywiście przeciwny, bo boi się, że więcej dostaną zarabiający mniej, więc on straci. Szef jednak poparł mój punkt widzenia słowami

Musi być różne zróżnicowanie

Poprzednio zostawiłem Was z dobrą nutą, to i tym razem wybiorę coś do posłuchania i popatrzenia (oszczędzę Wam szukania, na czarnej gitarze Jen Majura).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz